W bunkrze w Wilkocinie spotykamy sie z wieksza ekipa znajomych. Jest ognicho…
spiewy
zbieranie i pieczenie kań… (po raz pierwszy w zyciu jadlam te grzyby i nigdy bym nie pomyslala ze jest to cos az tak pysznego!)
jest nocne zwiedzanie bunkra
i zabawnie wychodzi bo sie okazuje ze obie z Ziutka mamy prawie takie same nepalskie bluzy! :-)
Nocujemy w przestronnym apartamencie o łukowatych sklepieniach
Kolejnego dnia odwiedzamy wioske Buczek, gdzie zarowno zamieszkane jak i opuszczone domy tchna oddechem przeszlosci.
Nawet tabliczka jest w klimacie :-)
Pozniej jedziemy do ruin radzieckiego miasta Pstraze. Skrunda to nie jest- to fakt.. Bloki sa mocno juz zniszczone.. Osiedle obecnie polozone jest na poligonie, wiec niedziela jest najlepszym momentem na zwiedzanie.
W miescie jest sektor blokow z wielkiej plyty
oraz starsza czesc, jeszcze poniemiecka..
Mozna wygrzebac tu i owdzie sporo pamiatek minionych dni…Czesc z nich trafi do muzeum w Czerwieńsku.
Strasznie mi zal ze nie trafilam w jakies takie miejsce pod koniec lat 90 tych, wtedy mozna by poszalec a dusza szabrownika bylaby zapewne ucieszona! ;-)
Na scianach mozna odnalezc podpisy naszych wojakow sprzed 20 lat
jak i starsze, w innej czcionce... starsze czesto ode mnie..
W okolicy zapewne zapodamy niejedna impreze!!!
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201410_Pstraze
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz