bubabar

niedziela, 9 października 2016

Czas nie goni nas cz.11 - Bułgaria, dzikie plaże i ruiny hoteli

Jedziemy na poludnie, mijamy Czernomorec, Sozopol, ktore robia na nas srednie wrazenie, ot kurorty nadmorskie jak wszedzie, owiane aromatem kielbasek z grila i cukrowej waty. Aby wczuc sie w klimat nabywam dmuchanego krokodyla- jakos urzekl mnie swym usmiechem.
Jedyne zdjecie z rejonow Sozopola
Miedzy Sozopolem a Carewem, niedaleko od miejscowosci Djune zatrzymujemy sie na dzikiej plazy. Jest dosc pusto, oprocz nas chyba jeden namiot i dwa kampery. Kawalek dalej, na skarpie stoja hotele. Dzis sa duze fale. Kawalek dalej runelo kawalek klifu a fale wlasnie zabieraja knajpe. Podmylo plaze wiec zebrali parasole i lezaki na jedna kupke a goscie hotelowi chyba postanowili pozostac w swych pokojach.
W knajpie jestesmy tylko my i dwoch barmanow popijajacych piwo i grajacych w warcadopodobne cos. Chyba sie ciesza ze wreszcie ktos przyszedl i urozmaicil ich monotonny dzien gdy ich przybytek odwiedzaja tylko spienione fale. Siedzimy sobie raczac sie roznymi napojami a pod nami chlupocza spienione grzywy, co chwile czuc buch! o pale na ktorych stoi budyneczek. Wszedzie wokol roznosi sie zapach swiezosci, cos takiego jak ma czasem powietrze po burzy.
Na resztce plazy siedzi ratownik i patrzy w morze, jakby z przyzwyczajenia sprawdzal czy nikt nie tonie. Az przypomina sie ten dowcip o powodzi i glowie wystajacej z wody, przesuwajacej sie powoli naprzod- “co pan robi?”- “Powodz nie powodz, orac trzeba” :D Jak ryba bez wody- czy tak samo czuje sie ratownik bez plazy?
W pobliskiej skarpie cosik zyje. Wyglada jak skalne miasto ale w miniaturce.
Namiot stawiamy przy plazy ale powyzej linii piasku coby sledzie trzymaly. Tu bedzie nasz domek przez 2 dni.
Obok nas stoi kamper widmo. Ani popoludniu, ani wieczorem, ani rano nikt sie kolo niego nie kreci, nie wysiada. Potopili sie? Ktos zaslabl w srodku? Z tylu wisi rower, z przodu zatknieta gazeta, okienko uchylone. Probuje zagladac do srodka ale nie chce tez wyjsc na wlamywacza.
Czesc ekipy przezywa fascynacje piaskiem.
Zapodajemy tez kapiele w falach, ktore na wieczor troche slabna.
Ja plywam z krokodylem bo wydaje mi sie ze fajnie mozna sie wtedy utrzymywac na powierzchni fal. Nie myslalam ze jest to na tyle niebezpieczne- zaczyna mnie solidnie sciagac wglab morza. Zanim sie orientuje co sie dzieje juz nie dotykam nogami dna a brzeg sie oddala. W sporej panice ale jednak udaje mi sie doplynac do brzegu mimo ze ciagnie paskudnie w przeciwna strone.. Ufff, dobrze ludzie mowia ze krokodyle to zabojcy i trzeba sie ich wystrzegac- zwlaszcza w wodzie, bo na lądzie nie stanowia tak duzego zagrozenia :P
Wieczorem ognisko i grzanki z chleba z zakalcem, ktory w innej formie nie nadaje sie do spozycia. Nie wiem czemu ale tutaj co drugi chleb jest taki. W ktoryms z mijanych kurortow kupujemy na wage pyszne male rybki w panierce. Drewno zbieramy na plazy, jest go calkiem sporo, zarowno drobnica jak i duze, solidne bele. Grzanki upieczone w tym ognisku maja smak morza. Troche ryby, soli, bejcy, smoly, benzyny. Chyba ktoras z zalegajacych na plazy bel musiala pochodzic z burt jakiegos starego kutra.
Gdy ide do kibla na druga strone szosy, na suchy step porosly jalowcami, to spod nog ucieka mi zolw! Jakis ogromny- chyba dwa razy wiekszy niz te co mnie obsikaly w Albanii! Nauczona doswiadzeniem nie dotykam. Cos sie jednak ucze, powoli bo powoli, ale jednak. ;) W nocy przyjezdza jakas miejscowa para autem z bagaznikiem dachowym. W bagaznik wsadzaja korbe, obracaja, puf puf i na dachu rosnie namiot. Jeszcze tylko drabinka i juz sa gotowi do snu. A ja stoja z otwarta japą. I tylko toperz powtarza: “nie buba, to jest wieksze auto, ma wieksza powierzchnie dachu. Dach skodusi tego nie wytrzyma. Juz od siedzenia na nim sa wgniecione jamy w ktorych teraz zbiera sie woda deszczowa”.
Na plaze przyjezdzaja tez Ukraincy ktorzy na czas swojej kapieli chowaja auto do wielkiego worka. Nie mamy pojecia jaki moze byc cel zabiegu- zeby sie nie nagrzalo, zeby sie nie zapiaszczylo, zeby nie ukradli? Rano ci od dachowego namiotu przynosza nam kawe i nalesniki. Ot tak, bo robia tez dla siebie. Ich 8 letni syn jest zachwycony kabaczkiem, przytula ją, glaszcze po glowce, przynosi slodycze i swoje zabawki. Ponoc bardzo by chcial mlodsze rodzenstwo, w czym sekunduje mu ojciec. Tylko mama jest przeciwna. Bułgar calkiem dobrze mowi po polsku, ponoc go nauczyla babcia, ktora pochodzila spod Poznania. Opowiada nam rozne ciekawe rzeczy, ktore czesto nie mamy jak zweryfikowac czy sa prawda czy tylko jego barwnymi konfabulacjami. Mowi ze lepiej nie nocowac na dziko w pasie przygranicznym z Turcja. Z kilku powodow. Raz ze mozna sie narazic na nieprzyjemnosci ze strony pogranicznikow, ktorzy moga byc nerwowi widzac namiot bo takowe czesto kojarza z uchodzcami. Pytam czy duzo takowych typow przedziera sie przez granice turecko-bulgarska. Koles mowi- juz nie. Bylo kilkanascie przypadkow zastrzelenia “migrantow” przez nieznanych sprawcow wiec sobie odpuscili ta trase. Kto strzelal nie wiadomo, bo sledztwa utknely z racji braku swiadkow czy innych dowodow. Bulgar opowiada o tym z duma- “Bo my, Slowianie, potrafimy wziac sprawe we wlasne rece, a nie tak jak te pedały z zachodu. My sie nie damy”. Deja vu? Natychmiast staje mi przed oczami pogranicznik! Opowiadaja nam tez ze za skala z hotelami jest ladna plaza, z piaszczystymi wydmami, wyspa kormoranow i wogole bedziemy zachwyceni jak jak tam pojdziemy. Bo to takie miejsce, ze kazdy znajdzie tam cos dla siebie. Droga na rzeczona plaze jest wylaczona z ruchu kolowego, pewnie dlatego ze powoli obsuwa sie do morza. Na calej szerokosci widac mocne pękniecia i wpuklenia.
Po drodze odchodzi kilka sciezek na dzikie kamieniste plaze, gdzie tylko zerkamy bo z wozkiem zejscie tam byloby dosyc karkołomne a nosidlo zostalo w skodusi.
Plaza z opowiesci Bulgara jest faktycznie polozona wsrod piaszczystych wydm. Jest dosyc zatloczona (acz to slowo znaczy zupelnie co innego niz w Rumunii), platna a ludzie leza tam jak kolonia fok, na lezankach, pod parasolami ze slomy. Jest tez opcja wynajecia plazowych łóżek z baldachimem, w cieniu palm w doniczkach.
Co druga osoba gapi sie w laptopa albo probuje sobie zrobic zdjecie telefonem. Kobiety wydymaja do tego usta i przygryzaja język, faceci wciagaja brzuchy i preza bicepsy. Wszystko nie ruszajac sie z lezaka. Sa dwie knajpy utrzymane w podobnych klimatach. W jednej z owych knajp na plazy pingwinow kupujemy piwo. Na wynos. Wypijemy je w jakims przyjemniejszym miejscu. Obok to samo robi starszy pan z Łotwy, w zielonym kapeluszu, z wedka pod pacha. Mruga do mnie porozumiewawczo- “Widze ze pani tez ma smaka na piwko w normalnym miejscu. Glupi by siedzial w tym jazgocie gdy bulgarskie wybrzeze jest takie piekne”. Typowego piwa na wynos nie ma w ofercie, ale barmani wychodza naprzeciw potrzebom klientow i udaje sie skombinowac dla nas butelki zastepcze. Idziemy sobie na pobliskie molo z pokruszonego betonu.
W dali nad morzem zbieraja sie jakies dziwne chmury, wyglada jakby sie tam cos palilo...
Z molo udaje sie wypatrzec to:
Bulgar mial racje- “to takie miejsce ze kazdy znajdzie tu cos dla siebie”. Do nieskonczonych hoteli prowadzi asfaltowa droga, z ktora roslinnosc zaczyna sobie radzic. Powoli acz nieublagalnie szary pas cywilizacji zaczyna znikac w jej objeciach.
Wlot drogi jest zabezpieczony przed wjazdem wielka betonowa rura. I jest cos na ksztalt szlaku turystycznego :P Bardzo zachecajacego!
Hotele mialy byc w swoim zamysle jakims potwornym molochem. Czy urywajaca sie droga przerwala ich budowe? Teraz jest tu kilkupietrowy labirynt wypelniony szumem wiatru, kwikiem ptactwa i chlodnym powiewem wilgoci, czyms nietypowym w ten duszny upalny dzien. Gdzies tam w dali na dole ludzie leza jak sledzie, przerzucajac sie na drugi bok w rytm umck umck umck. Widok z gornych pieter jest rozlegly. Wszedzie wija sie slimakami solidne betonowe klatki schodowe.
Piknik zapodajemy sobie na zarosnietej drodze dojazdowej do ruin. Troche nas dzis slonce przypieklo to chetnie posiedzimy w cieniu. Ukladamy sie na cieplym asfalcie a wokol cykady dra geby (tzn. łapy) wyjatkowo glosno i zapamietale.Troche drzemiemy, troche patrzymy w niebo, na plynace obloki i latajace ptactwo. Niektore z nich sa dziwne, leca strasznie wysoko, sa biale, jakby lekko przezroczyste i przemieszczaja sie bardzo szybko. Momentami mamy wrazenie ze to nie ptaki tylko moze leci cos porwane wiatrem? Czas plynie, a nas jakos zassala ta droga, to miejsce, gdzie nikogo nie mamy na plecach a wokol panuje jakis dziwny przejmujacy spokoj. Miejsce to ma urok jaki potrafi miec tylko cienista pusta enklawa w spalone upalnym sloncem popoludnie. Wszystko jest jakby gdzies z boku, niby blisko ale gdzies poza- i szum morza, i slonce, i wiatr, i cykady, nie mowiac o ludziach ktorzy sa gdzies bardzo daleko. A tu jakby nie bylo nic. Tylko my i cisza. To naprawde niesamowite jak malo jest takich miejsc na swiecie. Cos z tego klimatu maja czasem puste koscioly. Ale nie zawsze. W dalsza droge zbieramy sie dopiero jak zaczynaja nad nami krążyc kruki… ;)
Wracamy na nasza plaze. Wokol wszystko po staremu, bulgarska rodzinka robi grila, kamper widmo stoi otoczony pustką. Gdzies daleko zaparkowal zielony bus z ktorego wysiadlo troche mlodziezy. W nocy ludzie z zielonego busa rozpalaja ognisko, a potem od niego 6 pochodni, ktore wbijaja w ziemie. Tancza wokol tego w powloczystych szatach w rytm jakiejs egzotycznej muzyki. Z odleglosci wyglada to dosyc.. nietypowo :D A tu zachod slonca nad smietnikiem.
Bo przy tej plazy wogole jest bardzo duzo otwartch duzych kontenerow na odpady. Codziennie przejezdza smieciara i je oproznia. Plaza jest czysta, nie ma stosow butelek, konserw czy podpasek. Jakos u nas zakute łby nie potrafia pojac tego prostego mechanizmu, ze zeby nie bylo smieci w lesie czy miejscach biwakowych to trzeba stawiac ogolnodostepne smietniki a nie wieszac zakazy czy kamery.... Rano mam okazje na dluzsze obserwacje przyrodnicze. Wystepuja tu mrowki giganty ktore nosza kuleczki i rozne nasiona. Sa tak zajete swa praca ze chyba wogole nie zwracaja uwage ze nieopodal przysiadl jakis wielkolud i je bezwstydnie podglada.
Dzis jedziemy dalej na poludnie, dalej i dalej az zobaczymy powiewajaca flage Turcji. cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz