bubabar

piątek, 10 lutego 2017

Gdzieś na Dolnym Śląsku cz.3

Kolejna listopadowa wycieczka wypada w dzien chlodny acz sloneczny. Rano wszystko jest oszronione. Dzis suniemy glownie na zachodnie obrzeza Wrocławia- sprawdzic czy kilka km od tablic miasta mozna wciaz znalezc klimaty, ktore lubimy najbardziej.

Najpierw odbijamy jednak ciut dalej w strone Legnicy- na ostatniej wycieczce nie zdazylismy odwiedzic dwoch miejsc.

Najpierw jest Chmielów. Jest tu palacyk polozony zaraz za kosciolem, za plotem, na terenie gospodarstwa rolnego. Idziemy do niego przez teren kosciola, gdzie akurat trwa remont i ucinamy sobie dluzsza pogawedke z robotnikami. Wnetrza palacu calkowicie wypatroszone, acz dach w dobry stanie. Obecnie sluzy jako magazyn siana. Lubie spac w stodolach- acz w takiej zanocowac byloby nadwyraz ciekawie :)
Pozniej zawijamy do Wojczyc. Tu tez szukamy palacu. Jest niezawielki i polozony zaraz obok sporego prywatnego gospodarstwa rolnego, ktore jest szczelnie pogrodzone, opłotowane i widac ze czynne. Juz mielismy obawy, ze nie ma szans na dostanie sie pod palac.. Ale sie okazalo ze plot konczy sie wczesniej i tylko dawne zabudowania przypalacowe znalazly sie w jego obrebie. Palacyk stoi na skraju zdziczalego parku i kazdy swobodnie moze sie krecic w jego poblizu. Niestety z dostaniem sie do wnetrza budynku juz nie ma tak dobrze- wszystko na parterze solidnie zabezpieczone antybubowo.
Drzwi strzezone sa potrojnie- zamkniete, jest napis o firmie ochroniarskiej a na dodatek zamurowane pustakami.
Jest tez balkonik a pod nim rzezba
Widok od strony parku! Latem musi tu byc fajny busz, pełen spiewu ptactwa.
A potem suniemy juz na rogatki Wroclawia. Wies Stoszyce. Jeszcze w 2009 roku palacyk byl zamieszkany, na balkonie staly doniczki z kwiatkami a przed wejsciem ławeczka, na ktorej siadywala babcia. Widzialam zdjecia. Musialo sie tu przyjemnie mieszkac, zwlaszcza wiosna i latem. Musialy sie tu dobrze hodowac koty, nietoperze i dzieci. Koty sa nadal, nietoperze pewnie spia a kabak dokazuje jak wsciekly wsrod uschnietych badyli.

Nie wiem dokladnie w ktorym roku budynek calkowicie opustoszal, acz teraz po doniczkach i laweczce nie ma juz sladu, balkonik sie osypuje, dach zapada.. Na wystajacych slupach dachu jest bocianie gniazdo- ciekawe czy ono jest wciaz zamieszkiwane letnia pora? Lewe skrzydlo palacu jest juz calkowicie zawalone, reszta jakos sie jeszcze trzyma. Na pierwszy rzut oka wydawalo sie, ze wejscie do wnetrza palacu jest niemozliwe- jednak los okazal sie łaskawy :)
Wewnatrz mozna znalezc jeszcze wiele mebli, ubran, ksiazek i zeszytow szkolnych (ostatnie z 2006 roku), pamiatki z komunii, sloiki z przetworami.. Palacowych klimatow czy pozostalosci raczej nie ma, ot zwykle mieszkania zwyklych ludzi. Tylko ludzie znikneli i wkradła sie demolka.
Najwieksze wrazenie zrobily na mnie porzucone zabawki, niektore dosc upiorne... Gdy weszlam to nie wiem czy powial wiatr czy co, ale konik sie lekko zahustal...
Caly czas mam wrazenie, ze w sąsiednich pokojach cos łazi i chrumka. Zadnego stworzenia nie spotkalam, ale wciaz bylo wrazenie, ze jestem pod baczną obserwacją. Chyba tu zyje jakas kuna albo co podobnego!

Patrzac kątem oka mam wrazenie, ze ktos wyglada z tego czarnego okna...
Odwracam sie. Nikogo nie ma.. Zas jakies zwidy...

Wbrew pozorom miejsce odebralam jako bardzo mile i przyjazne. Moglabym bez problemu rozbic tu namiot i spac. Zewszad wokol emanuje jakas dobra energia i spokoj.

W przypalacowych zabudowaniach wciaz mieszkaja ludzie
Wpadamy tez do Małkowic. Jest tu caly zespol folwarczny, na ktory sklada sie palac i duza ilosc zabudowan. Wszystko to otacza jak murem sporych rozmiarow dziedziniec. Wszystkie budynki sa pomurowane i wejscie do srodka jest utrudnione. Palacu dodatkowo strzega 4 kamery- nie wiem czy serio cos nadaja czy ktos powiesil tylko dla picu i na postrach. Tabliczki informuja ze teren ma prywatnego wlasciciela. Calosc dookola jest ogrodzona druciana siatka, ktora jednak w kilku miejscach ulegla przerwaniu wiec na teren wchodzi sie kulturalnie i wygodnie :)
W tle zabudowan przypalacowych czasem przewija sie spory budynek dawnego ogromnego klasztoru, obecnie zajmowany przez Caritas i hospicjum.
Odrapane mury odgraniczaja ta przestrzen od wsi i ruchliwych ulic. Tam ciagle ktos gdzies jechal, szedl, biegl, ujadaly psy. Tu nagle przechodzisz kilka krokow i nie ma nikogo.. Nawet wiatr przestal wiac. Tylko cisza i jakies odglosy z dala, jak z innego swiata. Na dziedzincu otoczonym opuszczonymi budynkami mozna sobie odpoczac na fotelu lub kanapie :P
Wszedzie wokol dominuje kostka i kocie łby.
Kabaczę tez znajduje tu cos dla siebie :)
Gdzies w rejonie sa tez Kębłowice. Sam palac jest w dobrym stanie- dach jakby nowy. Zaraz obok drugi budynek zawalony, w ruinie. Teren ogrodzony i ponoc prywatny.
W siatce jest dziura, jednak nie wlazilam przez nia bo przy domu obok byla impreza i duzo ludzi sie krecilo i gapilo. Postanowilam obejsc palac i sprobowac wejsc od tylu, od pól. Tam ogrodzenia nie ma i wejscie na teren jest mozliwe. Jest jednak dosc gleboki row wypelniony woda, o stromych zboczach. Bylo dosc chlodno wiec sobie darowalam ryzyko wpadania do zimnej wody. Z daleka palac wygladal na zamkniety, no moze jakies okienka na pierwszym pietrze umozliwialy eksploracje takze wnetrz.
Aby dojsc do rowu szlo sie przez chaszcze, po tej trasie z kurtki zostalo mi do wyskubania okolo 100 rzepow ;) Skubalam jeszcze dwa tygodnie pozniej ;)
W Rybnicy jest palac wykorzystywany jako mieszkania dla kilku rodzin.
Czesc budynku przebudowana pod obecne potrzeby ludzi, podoklejane daszki, schodki.
Na zewnatrz stoja slawojki. Ciekawe połączenie- palac + wychodek;)
Tej calej Rybnicy to wogole dlugo nie moglismy znalezc. Najpierw rzuca nas w jakas boczna droge, latem pewnie przejezdzna ale teraz z blotem po uszy. Macam patykiem. Z 20 cm szlamu, odpada.. Ostatecznie udaje sie znalezc jeziorko. Tez milo.
Do Smolca wpadamy przypadkiem i w sposob nieplanowany. Ot zamajaczylo cos miedzy drzewami, grzech by nie sprawdzic. Tu zostalo bardzo niewiele- wieza, kawalek murow.. Wokol minizlomowisko i jakies baraczki- ni to ogrodki dzialkowe, ni to komórki.. Staranne rysunki nascienne grzybkow i postaci z bajek. Male, okopane ogrodki. Z lezacej nieopodal rupieciani mozna by zlozyc auto, a jak ktos sprytniejszy to pewnie i helikopter!
Wracajac jeszcze Sośnica. Palac ogromny, z drogi wydawal sie opuszczony, ale podchodzac z drugiej strony wyraznie widac slady uzytkowania- stojace rowery, suszace sie pranie, anteny, czyste okna. Chyba wiec nadal pelni funkcje mieszkan.
Fajnie oszklona weranda!
Na jednej ze scian widac jakby slady ostrzalu..
W tle ruiny czegos duzego- ponoc to dawna cukrownia. W pobliżu miał niegdyś znajdować się jeszcze browar, ale gdzie to nie wiem.
Dzisiejszy dzien zaskoczyl nas bardzo pozytywnie! Nawet biale tablice sie trafily!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz