bubabar

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Gdzieś na Dolnym Śląsku - pałacykli koło Wołowa cz.2

Kolejne miejsce jakie zwiedzamy to Nieszkowice. Na koncu wsi, na uboczu, tam gdzie konczy sie asfaltowa droga - stoi sobie pałac. A raczej wielki folwark, bo pałac jest tylko jedna z wielu budowli. Wszystkie sa zapomniane, puste, wypatroszone... Byla tu chyba tez gorzelnia - jeden z ceglanych budynkow ma komin. Są stodoly, jakby kamienice i to wszystko okala jeden dziedziniec, na teren ktorego prowadzi aleja. Jest tu cicho, pusto, jakby w jakims innym swiecie, z ktorego znikneli ludzie. Zostalismy tylko my. I całe stada skowronków drących japy gdzies wysoko pod niebem!









Przemieszczamy sie dosc powoli. Kabaczę stwierdziło, ze jest tygrysem… ;)


O tym, ze ludzie wciaz istnieją, a nawet dosc czesto tu bywają świadczą głeboko wyryte koleiny jakiegos sprzetu, chyba rolniczego. W żłobionych rowach po kołach gigantach stoją bajora o dziwnym zapachu, jakby troche wanilii?...




We wnetrzach pałacu rzucają sie w oczy rozwalone piece, skrzypiace schody... I dosc intensywny zapach trawy... Chyba niedawno jakas imprezka tu byla!





Nie wiem czemu ale ten łososiowy sufit jakos głeboko zapadł mi w pamiec, moze nawet nie w pamięc ale gdzies wbił sie w podświadomosc. Kilkukrotnie śnił mi sie pozniej w roznego rodzaju koszmarach. Nadmienie, ze zawalenie stropu na łeb było jedną z łagodniejszych wersji tych przedziwnych snów ;)


Wnetrza budynków przypałacowych z przykurzonym króliczkiem...




Folwark w pelnej krasie widziany z oddali


Potem idziemy szukac ruin kaplicy. Poczatkowo idziemy w zupelnie zła strone wiec kaplicy nie znalezlismy. Były za to żaby w wersji zdecydowanie juz wiosennej, drzewa uginające sie od jemioły i zamiatanie szutru bagiennymi witkami.





A kaplica znajduje sie zupelnym przypadkiem. Gdy juz siedzimy w busiu i suniemy dalej - w oczy rzuca sie zadrzewiona kępa wsrod pól.


Zapodajemy wiec kolejne podejscie ruinoposzukiwawcze, starając sie leźć koleiną po traktorach i mając nadzieje, ze zaden rolnik nas nie pogoni.




Z kaplicy pozostało niewiele ale w formie bardzo malowniczej. Ciekawe czy dawni mieszkancy pałacu nadal zalegają gdzies w podziemnych kryptach?




Widoczki nieco górskie.


A na koniec zwiedzania Nieszkowic znów cos dla kabaka. Idziemy popatrzec na dzwigi i posłuchac wizgu pił. Stworzenie az klaszcze w łapki z radosci!




Kawałek dalej przemykamy przez Głębowice. Na wjezdzie wita budynek sporego klasztoru.


W wiosce tej bylam juz dwukrotnie - w 2010 i 2012 roku. Jest tu spory park, w ktorym siedzą ruiny pałacu. Miejsce wyglada dosyc upiornie głownie za sprawą martwego drzewa stojącego przy samym pałacu.


Drugie, nieco podobne drzewo, rośnie z przeciwleglej strony budynku i pożera go bluszcz gigant…


Część pałacu w czasie naszej wizyty miała jeszcze nieco ażurowe dachy, w innych dawno juz sie zawaliły. Gdzieniegdzie stały jeszcze jakies kolumny lub fragmenty schodów.



Jakies ptaszyska jeszcze trzymaja sie muru.



Piwnice jeszcze zadaszone, stropy solidne, troche jak bunkier!


W zakamarkach parku zajrzelismy tez do dawnej oranżerii.





Jest tez kaplica grobowa, gęsto zarosła przez krzaki i malownicze bluszcze.




Ogromne płyty nagrobne sa porozbijane. Nie wiem jaka siłę ktos musiał przyłozyc aby to potrzaskało. Chyba wcale nie było tak łatwo to potłuc! Że sie tez komus chciało tak męczyć - tylko dla samej manii zniszczenia!



“Parter” kaplicy jest zalany, w wodzie pływają resztki trumien… Zupa na kosciach… Okna dosc szczelnie zarosłe pajęczynami...





Z Głębowic pochodzi jedna z naszych ladniejszych sciennych dekoracji. Ktos piłą wycinał bluszcze… Jeden z uciętych fragmentow został porzucony. Trafił w dobre ręce.



A tu pałac w Głębowicach wersja letnia. Dlatego wycieczki pałacykowe zwykle zapodajemy od listopada do poczatkow kwietnia ;) Choc busz zielonosci tez ma swoj ogromny urok!



Zabudowania przypalacowe, czesciowo zamieszkane, otoczone przez rabatki.




Latem i kaplica wyglada inaczej..



Mamy okazje tez obejrzec stary magazyn zbozowy.


No i jeszcze zawijamy do pałacyku w Turzanach.. Niewiele z niego zostalo..


Ale przynajmniej w okolicy jezdzą ciekawe pojazdy!


Miejscowe gniazda bocianie sa zelektryfikowane!



cdn


4 komentarze:

  1. Latem te ruiny wyglądają bardziej romantycznie! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to napewno! Rosliny dodaja uroku! Acz czasem sa takie ruiny, ze w ogole ich nie widac spod gąszcza! ;)

      Usuń