bubabar

czwartek, 19 marca 2015

Sudety - Stodoła i Dzika Orlica - czyli zlot sudecki (2014)

Ku podkłodzkim okolicom wyruszamy w piatkowe dosc mgliste popoludnie. Wylazimy z Miedzygorza do schroniska "Stodola".

Nie skłamie zbyt bardzo jak napisze ze z ostatnio odwiedzonych schronisk to podobalo mi sie najbardziej. Czesc "zimowa" obiektu sklada sie z dwudziestokilkuosobowej sali, pelniace funkcje zarowno sypialni jak i swietlicy. Jest tez kuchnia a nawet uzaleznieni od lazienki znajda cos dla siebie. Sa oprocz tego dwa letnie (tzn nieogrzewane) domki kempingowe i miejsca na kilka ognisk. I w calym schronisku bylo czuc jakas taka wolnosc. Nikt nie mowil ze trzeba buty przebierac, co i gdzie wolno jesc, co pic, nikt nie wymagal ciszy nocnej. Nikt z obslugi nie siedzial nam na glowie, nie patrzyl na rece, nie pouczal, nie traktowal jak zlo konieczne i nie zasypywal stekiem zakazow i nakazow. Wrzatek mozna bylo sobie za darmo zagrzac w ilosciach dowolnych a smieci zostawic w przybudowce. Z wlascicielka spotkalam sie dwukrotnie, w przelocie- bardzo miła kobiecinka! Dwa tygodnie temu bedac w schronisku pod Snieznikiem zrobilo mi sie jakos teskno za starymi wojskowo-wieziennymi pryczami ktore jakos ostatnio poznikaly z wielu gorskich noclegowisk. Juz wiem gdzie sie wszystkie one podzialy! Zostaly kolektywnie zgrupowane w "Stodole". Normalnie jak na zyczenie :D



W "Stodole" w ten weekend oprocz naszej zlotowej 15 osobowej ekipy zakwaterowalo sie tez kolo dziesiatki sympatycznego luda z Głogowa. Wyjazd ten mozna rowniez nazac "rajem rybojada". Ostatnio powstal w Oławie sklep rybny- cos czego brakowalo od lat. Daleko mu wprawdzie do bazarow z Wiłkowa, Gorłowki czy Tbilisi ale jak na polskie warunki to i tak jest rewelacja. Zatem na zlot pojechal z nami wedzony szczupak, halibut, śledz atlantycki i dwa srebrzyki.


W piatek jakos nie chce sie nam robic ogniska wiec ekipa imprezuje w blasku kominka.


Ja ukladam sie do snu kolo 3, nie wiem do ktorej dotrwali najwytrwalsi?

W sobote suniemy na wycieczke w strone zapomnianych i czesciowo lub calkowicie wyludnionych wiosek za Międzylesiem, przy czeskiej granicy, nad rzeka o wdziecznej nazwie Dzika Orlica. Wycieczke zaczynamy z Kamieńczyka, gdzie pod kosciolem umawiamy sie z reszta ekipy ktora dociera dopiero dzis z Wrocławia.

Kosciolek jest drewniany co tworzy iscie malo sudecki klimat a raczej zawiewa tu troche Beskidem Niskim.

Moze to tez przez ten tunel ktorym docieramy do wioski?

Cmentarzyk przy kosciele jednak szybko sprowadza nas na ziemie odnosnie terenow gdzie jestesmy.


Na scianach kosciola zawieszono kilka rzezbionych drewnianych krzyzy.


A zaraz obok rosnie niesamowicie "kudłate" drzewo...

Pozniej idziemy sobie w strone nieistniejacej wioski Czerwony Strumień. Wieś byla przed wojna dosc ludna, mieszkalo tu ponad setke ludzi, byla gospoda, kosciol, schronisko narciarskie i warsztaty tkackie. Po wojnie na krotki czas osiedlili sie tu Polacy z Kresów, ale i oni wkrotce musieli opuscic ten teren z racji na scisła strefe przygraniczna. Dzis hula tu tylko wiatr... Zachowalo sie sporo ruin przypominajacych, ze to nie zwykly las tylko miejsce majace swoja ciekawa historie. Najlepiej zachowane sa ruiny kaplicy.


Wlaze tez w kazde mroczne czeluscie omszałych piwniczek dawnych domostw.



W jednej z nich wybitnie widac ze na srodku jest cos zakopane... I to calkiem swiezo. Wiec albo ktos skarbow szukal albo przyniosl w walizce tesciowa ;)

Wszystkiemu przyglada sie zadumany Niepomucen

a druga figurka sie nie przyglada bo w zawirowaniach dziejow gdzies zgubila glowe....

A wsrod zeschlych traw wybijaja wilgotne łebki wiosennych kwiatkow


A wszystko wokol spowija malowniczy chaszcz!



Nad potoczkiem urzadzamy sobie piknik zjadajac leczo i inne smakolyki



Za lasem rozpoczynaja sie płowe łąki lagodnie opadajace w strone wioski Lesica.


Wszedzie w okolicy lezy duzo beli siana, wiele z nich lezy w rowach, w srodku lasu, w potoku- tak jakby nie byly nikomu potrzebne i nie stanowily zadnej wartosci.

Niektorym bele dostarczaja duzo radosci!!!!!!!!


Drogi sa tu takie jak lubie najbardziej!



Jak rowniez odpowiada mi towarzystwo spotykane na trasie

Na skraju wioski niektorzy decyduja sie na krotka drzemke w milo dogrzewajacych promieniach popoludniowego slonca.


Chyba z godzine schodzi mi na bieganiu wokol kosciola

z ktorego najciekawszymi fragmentami sa drzwi:




schody:

i wnetrze przybudowki:


A potem chwila błogiego lenistwa i pierwsze tegoroczne proby opalenia gęby!

Ruszamy w droge powrotna do Kamieńczyka

a przy drodze stoją jakies nietypowe kamienne figury ;)

Upatrujemy sobie sympatyczne miejsce noclegowe gdzie zapewne wrocimy letnia pora

Pogoda byla dzis przepiekna ale widoczki sa strasznie przymglone

A wieczorem ognicho! I to takie jak lubie najbardziej- dym, sciana iskier i lekko zwęglone ziemniaki z sola i masełkiem.





Jest tez moja ulubiona piosenka!

Pozna noca impreza przenosi sie do schroniska.





Rankiem spacerujemy chwile po Międzygorzu, pelnym starych pensjonatow i willi o drewnianych, wycinanych i przeroznie zdobionych balkonikach.




Odwiedzamy przejazdem Wilkanów z ruinami palacu


wiosna atakuje ze wszystkich stron!!!!! :-D


Dzis ponownie odwiedzamy Lesice- wyjezdzamy do wioski od strony Międzylesia. Szokuje nas niezwykle stromy podjazd od tej strony, istne serpentyny wijace sie po skarpie! Wogole droga jest niezwykle klimatyczna i dba o to by osiagac predkosci pozwalajace doceniac walory krajobrazowe okolicy.

A potem jeszcze Niemojów, pelen kamiennych rzezb, plaskorzezb i epitafiow







Dzika Orlica sobie szumi po kamieniach a my powoli suniemy w strone domu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz