bubabar

poniedziałek, 23 marca 2015

Jura- skałkowo, jaskiniowo, nadjeziornie (2012)

W kierunku Jury, na biwak nad jeziorem w Kostkowicach wyruszamy w piatek wieczorem. Tomek siedzi nad jeziorem juz od czwartku i łowi ryby. Jakos trasa dluzy nam sie wyjatkowo i zabiera wiecej czasu niz myslelismy. Do Kostkowic docieramy kolo polnocy. Tomek znalazl fajne miejsce na namioty, nad woda, z daleka od łupiacej dyskoteki. Zjezdzamy z asfaltu w polna droge, mijamy rozne namioty i przyczepy. Droga powoli zaczyna sie kończyc tzn tworzy ją juz tylko piaszczysta koleina, jak sie potem okazuje chyba wyryta przez jakas terenówke. Jakies okolo dwa metry przed miejscem gdzie planowalismy dojechac, skodusia odmawia wspolpracy i grzęźnie w piachu. Probujemy ją wypchac, do przodu , do tyłu, podlozyc cos pod koła.. Na darmo.. Co u licha sie dzieje? Wogóle koła sie nie chca krecic a okolice spowija zapach palonego sprzęgła.. Udaje sie odkryc przyczyne.. To nie koła nie radza sobie z za głebokim piachem ale caly spód sie zarył tzn skrzynia biegów, tłumik, miska olejowa... Nie pozostaje nic innego jak wyciagnac łopate i zacząc odkopywac.. Zapach mokrego piachu miesza sie z zapachem rozgrzanego mocno podwozia, pył, piach i inne drobinki kleja sie do twarzy, rąk, szyi, włażą do nosa i oczu.. Pot splywa po gebie ułatwiajac lepienie sie drobinkom ;) Kopiemy naszym zielonym szpadlem- to wielki nasz przyjaciel, ktory juz nieraz nam tyłek uratowal w najrozniejszych przypadkach. Potem gdy bardziej liczy sie juz precyzja ruchów kopiemy patykami, a na koniec po prostu rękami. Wyglądamy juz jak nieboskie stworzenia pokryte litą warstwa szarej skorupy. Ale zwyciestwo! Udaje sie skodusie odpalic i przestawic na pobocze wypelnione ciut mniej lotnym podlozem.

Namiot przychodzi nam postawic prawie na srodku piaszczystej "drogi". Śledzie nie bardzo trzymaja w takim podlozu wiec jeden odciag mocujemy na łopacie.

Troche mam obawy ze w nocy albo nad ranem bedzie tu jechal jakis rozpedzony debil na quadzie albo motorze i nie zdąży wyhamowac przed namiotem.. Na wszelki wypadek stawiamy na drodze trojkat ;) Moze nikt nie zajuma w nocy ;)

Mimo niezbyt cieplej temperatury powietrza i wody toperz postanawia calosciowo spłukac z siebie efekty walki z piachem. Ja i Tomek az takimi czysciochami nie jestesmy wiec myjemy tylko najbardziej zabrudzone kawalki.

Piach spomiedzy zębów wyplukujemy zgodnie wszyscy- i to nie byle czym- ukrainskim kahorem. Ow płyn bardzo dobrze sie nadaje do tego celu, a smak połaczony z jurajskim piachem jest wrecz wyborny!!! W nocy szumia nam pociagi smigajace drugim brzegiem jeziora po Centralnej Magistrali Kolejowej. W ciemnosci wygladaja jak sznur swiecacych koralikow- tzn dwa sznury bo drugi, lekko zamglony i pełgajacy odbija sie w wodzie.. Rano odpalamy nasz nowy nabytek- radziecka kuchenke benzynowa. Strasznie mnie cieszy owe ustrojstwo- prezentuje ten etap techniki, wytrzymałosci i topornosci jaki uwielbiam. Najbardziej podoba mi sie "ogrzewanie palnika i baczka" tzn polewanie calosci benzyna i podpalanie!! :mrgreen: I herbatke mamy 5 razy szybciej niz na palniku. No i nie smierdzi gazem od ktorego mi zawsze troche niedobrze..

Aha! pominelam wazny aspekt pozyskiwania paliwa do kuchenki. W tym celu najpierw szukamy butelki po lesie. Akurat w tym przypadku brak umilowania porzadku przez naszych rodakow jest nam na reke- butelka znajduje sie nadpodziw szybko. Kolejnym etapem jest wreczenie toperzowi długiej rurki pozyskanej w sklepie akwarystycznym i nastepnie sciagniecie benzyny z baku skodusi. Toperz twierdzi, ze cala benzyne udalo sie przelac do butelki, ze nic nie wypił, ale jakis czas chodzi jednak troche zielony i z zamglonym wzrokiem. Kolo poludnia zaczyna sie zjezdzac ekipa- najpierw pojawia sie Klimek z Terenią. Nastepnej porcji zlotowiczow probuje wytłumaczyc przez telefon gdzie jestesmy. Jakos tak dziwnie wyszlo, ze mowie jednoczesnie do dwoch telefonow co powoduje konsternacje u roznych osob poniewaz nie moga dojsc do tego kto z kim rozmawial ;) Pojawiaja sie wesole gęby szkieletka, Hakera, klamerki i Fali. Jako, ze jestesmy w komplecie to wyruszamy na wycieczke. Prowadzi Klimek. Po drodze upolowuje nas jeszcze knajpa


Włazimy na góre Słupsko, gdzie miesci sie troche wapiennych skałek i grodzisko. Fajnie stamtad widac nasze jezioro i linie kolejowa.



Widac tez w oddali zamek Mirów i potworek nowego zamku w Bobolicach. Tam wlasnie odbywaly sie coroczne wycieczki jesienne z naszego liceum. Łazilismy po skałkach, wspinalismy sie na mury ruin zamków gdzie wsrod szumu wiatru chrupalismy kanapki. Zaglądalismy do jaskin. Bylo pusto i w miare dziko.. A teraz tam juz nie ma po co jechac.. Fajnie ze udalo sie zobaczyc te miejsca kiedys dawno temu...

Po drodze masowo kłaniają sie nam drzewa...


Wlazimy do malutkiej jaskini w górze Jastrzębnik a Karolina znajduje tam szkielet nietoperza i jakiegos wiekszego stwora także.



Kawałek dalej w lesie sesja zdjeciowa z pajęczyną



Wpełzamy do jaskini W Kroczycach. Wąskie gardło wejscia nie sugeruje ze na koncu bedzie taka obszerna i piękna sala! Warto bylo popełzac :-)





Zachod slonca nad jeziorem jest tak kiczowaty ze brakuje tylko jelenia albo łabędzi! Ja sie patrze a przyplywaja łabedzie :lol:




Wieczór uplywa nam na konsumpcji przepysznej grochówki przyrzadzonej przez klamerke i Terenie. Pychota była! A potem juz tylko ognicho, spiewy, mile rozmowy przerywane czasem swistem pociagu albo chlupnieciem rybiego ogona gdzies w trzcinach.




Lato to piekny czas.. Mozna lezec na ziemi, piachu, igliwiu.. Mozna bez odgryzienia sobie z zimna jęzora spac pod dachem z gwiazd.. Mozna wędrowac bez planu ,zatrzymujac sie tam gdzie zastanie cie noc.. Mozna zasypiac i budzic sie wsrod przyrody.. Piekny czas.. A jeszcze piekniejszy gdy mozna go dzielic z przyjaciolmi. Rano odkrywamy ze mamy na skodusi wspolpasazera!!! Ciekawe gdzie juz z nami byl zanim zauwazylismy jego obecnosc? Na brzegu okna wyrósł porost! Podobny jak porasta gorgańskie gołoborza -ulubil sobie przyokienna gume w skodusi! Nie wiem jaki to gatunek- ale nazwalismy go Chrobotek! Moze ktos wie jak nalezy sie opiekowac porostem aby ładnie i bujnie rósł? Podlewac? a moze wlasnie zostawic w spokoju? Ale wiemy juz, ze bedzie milym towarzyszem naszych wędrowek!


Rano w niedziele pogode szlag trafia... :-( Leje , nie chce przestac.. Musimy zwinac mokry namiot a jako ze stał na piachu to w takim stanie podwaja wage ;) Wracajac zwiedzamy jeszcze palac we Włodowicach, gorzelnie gdzies miedzy Kozieglowami i Woźnikami i upiorna papiernie w Kaletach. wiecej zdjec z wyjazdu: https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201208_JURA_Kostkowice_ZlotForumEksploratorow https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201208_RuinyOkolojurajskie https://picasaweb.google.com/topeerz/201208_Papiernia_Kalety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz