bubabar

piątek, 20 marca 2015

Sudety - Góry Bystrzyckie, Wysoczyzna Idzikowa (2013)

Ku gorom wyjezdzamy dosyc pozno bo dopiero o 15 w sobote. Poranek niestety musze spedzic w pracy :( Pogoda odczuwa dzis ogromna empatie do bub wiec płacze nad moim losem. Od rana niebo jest zaciagniete, leje jak z wiadra, jest ciemno i plus 12. Ech.. a przedwczoraj jeszcze bylo 37 stopni.. Czemu na weekend sie zawsze musi zrąbac pogoda? Kolo 14 swiat jednak widzi ze niedlugo buba wyjdzie na wolnosc wiec wyłazi slonce i robi sie calkiem nawet letnia pogoda! Mkniemy wiec na poludnie bocznymi drogami. Miedzy Kamieńcem a Szalejowem robi sie juz calkiem gorsko a niebo wskazuje ze moze nam tym razem bardzo nie doleje.




Chylące sie slonce w Gorach Stolowych sugeruje pogodny, ale niechybnie szybko nadchodzacy juz wieczor.


Zasiedlamy wiate kolo Dusznik, u podnoza gorki Czyżówka, ktora upatrzylismy sobie juz w maju, schodzac z torfowiska pod Zielencem. Miejsce nie jest zbyt odludne- w koncu lezy przy asflatowej drodze i niedaleko popularnego uzdrowiska. Kilka razy wieczorem przemykaja obok auta. Przyjezdza tez mloda parka. Mają bardzo zawiedzone miny jak widza zajęta wiate, acz chyba ciagle maja nadzieje ze to jednak my sie pierwsi zbierzemy do domu. Ida wiec za strumien, za ktorym sie troche obłapiają, nie przestajac jednak co chwile zerkac w strone wiaty. Gdy zaczynamy rozpalac ognisko traca złudzenia i ze smutnymi minami odjezdzaja. No coz.. Chyba przyczynilismy sie do spadku przyrostu naturalnego w powiecie kłodzkim ;) Od godziny 20 cisza i spokoj..


Na scianach wiaty widac próby wszelakiej tworczosci- jednak do calkiem stad pobliskiego pasnika z Kunegunda to im jednak daleko ;)

Mamy tez dziwna swieczke. Pali sie dajac swiatlo- to fakt, ale robi to jakos inaczej niz wszystkie wczesniej znane nam swieczki ;)

Wiatka fajnie nadaje sie na nocleg dla dwoch osob- sa dwa ogromne i wygodne stoly. Wieksza ekipa mialaby juz trudniej- sa tez ławy ale wąskie a podloge stanowi klepisko.

Rankiem budza nas grzybiarze juz kolo 7, ktorzy kolo wiaty parkuja swoje auta i rowery. Nie ma sie czemu dziwic- w koncu to lesny parking. Milo sie patrzy na grupy i pojedyncze osoby ktore w promieniach porannego slonca, machajac radosnie koszyczkami oddalaja sie w strone lasu.

Dopiero w dzien mozna w pelni docenic w jak pieknym miejscu znajduje sie wiata. Iglasty las i zaraz za nia chłodny oddech gorskiego potoku.



Sa tam dwa calkiem spore buniory. Jeden z nich jest calkiem głeboki- mozna sie zanurzyc chyba nawet po szyje! Szkoda ze temperatura nie jest dzis taka jak jeszcze dwa dni temu.. Dzis na sama mysl o kapieli nakladam flanelowa koszulke


W nadpotoczkowym lesie mozna tez porzadnie uzyc na korzeniach. Na brzegach zwieszaja sie jak poskrecane węże, wyciagajac macki ku wodzie, ku niebu, albo oplataja sie nawzajem w niesmiertelnym uscisku.



Gdy konczymy juz sniadanie przyjezdza bardzo hałasliwa rodzinka. Mama, tata, chlopczyk i kot na smyczy. Tak jak synek z mamusia zachowuja sie calkiem normalnie, to ojcu nie zamykaja sie usta, caly czas cos pokrzykuje, komentuje upajajac sie swoim glosem.. Pozostali maja chyba potrzebe zaznania choc troche lesnej ciszy wiec oddalaja sie w strone strumyka. Facet nie daje za wygrana - mowi sam do siebie, rozmawia z ogniskiem, z siekiera a na koniec znajduje wiernego sluchacza swoich jakze interesujacych monologow w kocie.. Kot nie ma wyjscia- jest przywiazany do ławki, wiec tylko czasem pomiaukuje zalosnie. My suniemy dalej. W Lasówce mijamy wiele starych drewnianych domow, zarowno uzywanych jak i w ruinie




Droga z Lasówki do Spalonej musiał jechac chyba jakis orszak weselny bo co 100m na drzewach sa przywiazane kolorowe balony! W ciemnym dosc lesie robia wrazenie jakby swiecily!

W rejonie przeł pod Uboczem znajdujemy wartki potok otoczony pionowymi sciankami, mocno poroslymi mchem.

Wioska zwana Spalona bardzo przypada mi do gustu, zarowno pod wzgledem architektury



widokow



jak i motoryzacji.

Kolejne stare chutory mijamy w Nowej Bystrzycy

Jest tam tez drewniany kosciolek, co nie jest zbyt popularne w sudeckich wsiach.

Włoczymy sie tez chwilke po zaulkach Bystrzycy Kłodzkiej. Połozenie tego miasteczka na wzgórzach, duza ilosc schodków, tarasikow, waskich uliczek, bram i tryft bardzo mi przypomina Toskanie! Choc chyba tu fajniej bo nie ma stad turystow i wszystko mniej odpicowane.






W okolicy Idzikowa znajdujemy zarosniete skały, na mapie opisywane jako nieczynny kamieniołom


Z polnej drogi w strone Waliszowa rozciagaja sie ładne widoczki


Koło Pasterskich Skał zauwazamy kapitalna wiate! Z pieknym widokiem a co najwazniejsze - ma spore i zaciszne pięterko do spania.






Hmmm... Chyba sie komus bardzo nudzilo...

Na dalszej drodze raz po raz mijamy zwalone drzewa. I to nie złamane ale przedziwnie poskrecane, cale aleje z ułamanymi wierzcholkami! Miejscowi opowiadaja ze w okolicach jakies dwa tygodnie temu przeszła traba powietrzna. Najpierw zrobilo sie calkiem ciemno, zaczelo lać i rozpętala sie burza. Potem dołaczyl do tego huraganowy wiatr a wielu ludzi widziało wędrujace po polach i gorach ogromne wiry. Spustoszenia byly ogromne- wiele wiosek przez tydzien nie miało prądu a drogi dojazdowe byly zupelnie nieprzejezdne. Okolica nadal nosi w sobie slady ogromnych zniszczen drzewostanow


Idziemy sobie tez na spacer ze Starego Waliszowa w strone Nowego wzdluz rzeki Rownica, na ktorej tworza sie głebokie buniory a brzegi porastaja malownicze skalki.



Wystepuja tu lasy namorzynowe ;)

Mozna tu nacieszyc sie brodami, ktore sciezka raz po raz przekracza.


I tu widac skutki niedawnego huraganu- takich wiatrołomow to nie widzielismy nawet w Gorganach!





Przedzieramy sie tez przez plantacje łopuchów, wsrod ktorych rosna drzewka owocowe, sugerujace ze kiedysmogl sie tu znajdowac jakis przysiolek. Pagorki porosle pokrzywami zapewne skrywaja jakies resztki podmurowek. Moze przyjdziemy tu jesienia ich poszukac!


Wracajac rzuca nam sie w oczy kapliczka o dziwnych ksztaltach "bułeczek" na dachu.

Nowa Ruda niezbyt lezy nam po drodze ale chec ponwnego odwiedzenia naszej ulubionej knajpy zwycieza! jak zwykle zjadamy zurek i pierogi. Pani Marysia poleca nam dzis jeszcze apetycznie wygladajaca galarete ale niestety w brzuchu juz brak miejsca..

I na koniec trasa Dzierżoniów - Łagiewniki.. I niech ktos mi powie ze ludowe przesądy sa glupie a czarny kot na drodze wcale nie przynosi pecha!

2 komentarze:

  1. Moje ukochane małoludne tereny. Piękne fotografie.👍👍👍🙂 Włoczykij pozdrawia Włóczykijów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiamy rowniez! Włóczykije sie zawsze odnajdą! :)

      A tereny obłędnie klimatyczne! Bardzo je lubie!

      Usuń