bubabar

poniedziałek, 19 listopada 2018

Polesie bzyczące komarami - pieszo, stopem i... taksówką ;) cz.2 - Wola Uhruska, Uhrusk, Siedliszcze








Po dotarciu do Woli Uhruskiej kręcimy sie nieco koło stacyjki, gdzie jest bardzo urokliwie - trylinka, stare tabliczki i pomnik, wieża, przystacyjny kibel z jeziorem na podłodze o barwie żelazistych cieków wodnych i aromacie (o dziwo) starej piwnicy. I wokol atmosfera spokoju, jaka zwykle wypelnia takie miejsca z lekką nutką nostalgii, nie spaprane jeszcze obecną manią remontową.

Tablice na pomniku niegdys byly dwie. Jedna o walce z faszystowskim najeźdźcą sie ostała. Drugą wydarli… bo cos tam było o socjaliźmie wiec widac niektorych uwierało w odwrotną strone juz za bardzo...


(zdjecie autorstwa Pudelka)



Hmmm.. Tu mozna nieco zgłupieć. Bo jestesmy w Woli Uhruskiej. A Uhrusk jest kilka km dalej. I według mapy on ma swoją stacyjke tzn. przystanek. Ciekawe jak sie tamten nazywa?


Przystacyjna droga, gdzie bruk płynnie przechodzi w kałużaste błoto. Droga, jak widac, dwupasmowa! Pogoda poki co nie rozpieszcza...


Zapodajemy tez małą wycieczke na wzgórze z wieżą widokową. Błotnista droga wyprowadza na niewielką polanke nad wsią.




Chłopaki mnie wkrecają, pokrzykując z góry, ze super widac rozlewiska, bagna i rybaka na łodzi. Gęby mają zbyt ochocze i roześmiane, cos tu śmierdzi ;) Wyłaże jednak na góre, skoro juz tu jestesmy. A z gory widac tylko… las. Takie to te wieze widokowe, wszedzie je ostatnio namiętnie stawiają a z góry widac tyle co z dołu..


Szukamy tez knajpy - z jednej nas wywalają “bo komunia” wiec nie mozna nawet w kąciku piwa sie napic. Trafiamy wiec do innej, gdzie mamy do czynienia z pizza w rozmiarach tak gigantycznych, ze w trojke nie zjadamy całej. Jej fragmenty zabieramy odgrzewac wieczorem na ognisku.


(zdjecie autorstwa Pudelka)

Aha! Dla spostrzegawczych. To nie jest nowatorski sposob spozywania piwa - z cytryną. To jest herbata! Poprosiłam o takową w najwiekszym naczyniu. Padło na kufel :)

Suniemy szosą w strone Uhruska a stop sam sie złapał. Zatrzymała sie miła babeczka, przejęta naszym losem. Bo idzie deszcz, burzowe chmury pożerają cały widnokrąg a tu trzy takie stworki zapychają z plecakami. Jak tu nie pomóc? Ledwo nas dowozi, ledwo podeszlismy do cerkwi a tu luneło naprawde porzadnie!




Na szczescie nieopodal byla wiata przystankowa gdzie sie rozkładamy i degustujemy nalewki. Tak... pierwszy dzien to i plecaki pełne dobra wszelakiego! Zapach mokrego letniego asfaltu, połączony z fermentowanym owocem, spowija okolice wokolo.


(zdjecie autorstwa Pudelka)


Jedną z tradycji tych wyjazdów jest spożywanie przez eco nalewki na wisząco.

Kiedys bylo tak:


I dzis jest podobnie!


W dalszej drodze towarzyszą nam stare domy - ukryte za drewnianymi, chylącymi sie płotami i zaroślami bujnych ogródkow.







Przejscie dla pieszych. W samym środku niczego. Z lewej bagno, z prawej bagno.. Skąd niby te dzieci by sie miały tu brać???? A moze to nie dla dzieci - moze to dla żab?


Atmosfery nierealnosci dopelnia kawałek dalej stacja benzynowa. Opuszczona chyba, taki obiekt widmo gdzies w srodku pól...


Kolejna wioska gdzie kierujemy swe kroki to Siedliszcze. Otwartego sklepu nie napotykamy, wiec rozkladamy popas i popój pod OSP. Wieczorne sloneczko nam dogrzewa i jest bardzo przyjemnie. Burzowe chmury poki co poszły sobie gdzies daleko stad..


Na budynku wisi stara tabliczka - istniejacej tu niegdys świetlicy gromadzkiej. Według wyliczen Pudla musi miec ponad 45 lat.


Obok jest tez pomnik, ktorego jakos cudem jeszcze nie zdekomunizowali. Zawiera klasyczny napis o slawie bohaterom II wojny swiatowej, w terminie uznawanym na wschodzie. Napis jest o tyle nietypowy, ze wylacznie po rosyjsku (zwykle takowe u nas byly dwujezyczne) i jakby wykonany odrecznie! Jakby ktos sobie przyszedł i farbką wymalowal co mu w duzy grało. Farba sie łuszczy, pewnie za jakis czas bedzie juz nieczytelny...



Noclegu szukamy na bagnach, gdzieś tam, gdzie rzeka Uherka meandruje, mając zamiar wpaść do Bugu. Wiją sie tam tez drogi gliniasto - płytowe i przy jednym z mostkow postanawiamy pozostac na biwak.



Wbrew pozorom opału udaje sie natargac calkiem sporo, wiec mozemy sie radowac rowniez blaskiem ogniska. Ognicho spełnia tez wybitnie użytkową funkcje - dymi, wiec odgania komary! A są tu ich tysiace! Jeszcze dzis wierzymy w to, ze ich ilosc jest spowodowana pobliskimi bagnami - i w lesie, na łąkach, przy szosie, bedzie ich mniej. O my naiwni ;)





Zawsze w takich miejscach - tzn. rozbijania biwaku zaraz przy drodze nadającej sie do jazdy, mam korbe, ze jakies auto wjedzie nam w nocy w namiot. Bo to nie brakuje pijanych rolników wracających z pola traktorem po ciemku? albo jakiejs gównarzerii co ma samochod, ale nie pomyslu gdzie nim pojechac? Zwykle staram sie rozbijac namiot w oddaleniu od drogi. Albo za drzewem, rowem, chocby za cene mniejszej wygody, wiekszych muld czy wilgoci. Tu to chłopaki decyduja o miejscu na namiot, wiec ja moge jedynie budowac zeribe z gałęzi ;) Dzis akurat tarasuje drogę grubym konarem. Jak sie okazało skutecznie ;) Jedyne auto, ktore przyjechalo - zatrzymało sie grzecznie przed moją beleczką ;) A i usiąść bylo na czym!


Wieczorem pojawia sie terenówka z pogranicznikami.


Skurczybyki przywożą nam deszcz! Ledwo sie pojawili to siąpić zaczelo! Gdzies nas namierzyli - nie wiem czy ognisko widzieli czy jakies drony latają? A moze miejscowa ludnosc wykazuje sie "czujnoscia obywatelską" i kabluje na potęge? Panowie na kontrole przyjechali bo ponoc ostatnio sporo przemytu idzie tą okolicą, a ukrainska straz graniczna w tym pomaga! ;) Mają ponoc nawet jakis film nagrany, jak tamci pogranicznicy fajki do pontonów ładują. Ale sprawa jest mega ryzykowna, bo jak taki ukrainski pogranicznik wpadnie na przemycie w godzinach pracy - to na drugi dzien jedzie do Donbasu. Ale jak widac odwazna to grupa bo fajki wciaz pływają po Bugu!

Ogolnie straznicy sa mili (nie liczac tego deszczu! grrrr..), dokumenty sprawdzaja, do centrali gdzies dzwonią czy nie jestesmy poszukiwani. Cos tam opowiadają i sie zmywają. Acz nie lubie takich spotkan porą wieczorową, zawsze istnieje obawa, ze beda kazać sie wynosic z upatrzonego miejsca czy zgasic ognisko. Ci na szczescie nie mają jakis odpałów czy natręctw. Życzą milego wieczoru i jada se w cholere. Eco zapraszał ich na kolacje, ale nie skorzystali ;)

Pogranicznicy bardzo nas ostrzegają aby nie kąpac sie w rzece bo zdradliwa i niebezpieczna. Początkowo myslimy, ze mają na mysli Bug, bo jednoczesnie nas straszą mandatem 500zl, za zblizanie sie do granicy.. Ale oni chyba mówili o małej, niepozornej Uherce… Rano chlopaki probują sie w niej kąpac. Ot wąska rzeczułka wsrod rowniny. Okazuje sie jednak byc strasznie głeboka a nurt wartki i porywisty! Woda mętna a dno przypuszczalnie muliste i zasysa amatorów kąpieli. Przypominamy wiec sobie wieczorne slowa pogranicznikow…



Ostatecznie kąpieli wiec nie bylo, a tylko schlapywanie sie częściowe na betonowej płycie pod mostem.

A potem ognisko, a jakze! Bo tak milo - a i inaczej sie nie da. Komary zjadają nas żywcem. Mój cud- miód skuteczny preparat jakos w zimie sie przeterminował.. I dzialac przestał. Jest tak samo oleisty i obrzydliwy w zapachu jak byl - tylko komary mają to juz w d… i napierają normalnie. Inne, dostepne na rynku psikacze działaja, poki nie wyschna - czyli jakies 5 minut. Dostajemy szału od tego dziadostwa! To nie tyle gryzie, ale włazi do oczu, uszu, nosa! Co chwile trzeba spluwac bo ma sie tego paskudztwa pełną gębe! To nie tyle komary ale jakies mniejsze gnidy, meszki albo co? Zwlaszcza boleśnie gryzą w powieki. Draństwo straszliwe! Pomaga jedynie okadzanie - czyli dym z ogniska i ze skręcików. Wszyscy straszliwie żałujemy, ze nie zabralismy antykomarzych kadzidełek! Ale jakos nigdy nie byly dotychczas potrzebne.. Co opętało te gadziny w tym roku????






Po długim śniadaniu i pośniadaniowej sielance pakujemy graty i z planem wędrówki wsrod kwitnacych, nadbużanskich łąk suniemy sobie w dal....

cdn

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przystanek kolejowy w Uhrusku nosi nazwę… Uhrusk Przystanek. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się czyta. Ps sam zawsze miałem ochotę tam pojechać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajne tereny! Bardzo nam sie podobalo! Za dwa lata znow rozpoczniemy wedrowke gdzies tam w rejonie - od Hrubieszowa chyba i bedziemy tuptac na poludnie - bo w przyszlym roku Suwalszczyzna!!

      Usuń