bubabar

piątek, 20 marca 2015

Sudety - Wietrzny maj w Górach Bardzkich i Bialskich (2013)

Ruszamy ku gorom w pochmurny piatkowy wieczor, martwiac sie troche prognozami ze caly weekend ma lać... Docieramy w Gory Bardzkie a Wielki Brat zaczyna byc troche upierdliwy...

Na pierwszy nocleg zatrzymujemy sie na przeleczy Wilczej. Jest tu lesny parking i wiata z kominkiem. Wiata nie wyglada juz tak dobrze jak na zdjeciach z 2007.. Obecnie nie ma wogole scian.. Rozbijamy wiec w srodku namiot- miedzy stołem a kominkiem.



W nocy mamy koncert wszelakiego ptactwa. Gdy tylko milkna o zmroku ptaki spiewajace, zaczynaja sie odzywac sowy i puchacze. Sa tez inne odglosy przypominajace skrzypienie i grzechotanie. Szkoda ze nie ma z nami nikogo kto by sie znal na ptakach! Po pobliskich krzakach cos chodzi i chrząka a kazde chrzakniecie jest połaczone jakby ze stlumionym bulgotaniem. Bardzo frapujacy dzwiek. W nocy podjezdzaja tez na parking miejscowi. Rycza jak bawoły i tłuka sie w blaszany kontener na smieci. Widac to kolejna specyfika fauny Gór Bardzkich! ;-) Rano budzi nas rozspiewany las i nawet troche przeblyskuje slonce Na trase ruszamy z Bielic, gdzie rzuca sie w oczy dom- pułapka na wysokie auta i zły pingwin pilnujacy domu ;)


Na podejsciu na Kowadło sa fajne minigołoborza!


Na szczycie natomiast ktos zapomnial nart


Jest tez puszka z pamiatkowa ksiega wpisów- bardzo mi sie podoba ten zwyczaj z tymi wpisownikami! Szkoda ze u nas tak mało popularny!


Najfajniejsze miejsce widokowe jest na skałkach ponizej szczytu. Widok przywodzi na mysl Ukraine albo dawne Bieszczady- las, las, jakies łąki i nigdzie sladu ludzkich siedzib




W strone Smreka idziemy caly czas granica, widoczkow raczej nie ma, las i las


a czasem pojawi sie swiatelko w tunelu ;)

Nie spotykamy po drodze zadnego turysty W rejonie przełeczy Trzech Granic robi sie troche bagiennie


Odnajdujemy bez problemu wiate w ktorej planowany jest nocleg.

Wiata ma trzy sciany, ławy na ktorych da sie spac (choc troche wąskie) i sympatyczny stolik na srodku. Po pobieznych ogledzinach postanawiamy sie jeszcze przejsc gdzies kawałek. Odchodzimy jakies 200 m i splywa na mnie dziwna mysl- a jak wrocimy do wiaty a tam zajete? Bo osiedlilo sie stado harcerzy i my sie juz nie zmiescimy? Niby nie spotkalismy dzis nikogo ale czasem lubi byc pech... Namiot zostal w skodusi a wiatr sie wzmaga i jest duza szansa ze poleje.. Nie bedzie sie dobrze spalo w lesie.. Mysl ta nie daje mi spokoju wiec wracamy do wiaty i zabieramy sie za przyrzadzanie jedzenia. Nie mija 10 minut jak do wiaty zaglada trojka Czechów. Maja troche zawiedzione miny jak zauwazaja nasze rozlozone karimaty. Niby bysmy sie zmiescili wszyscy w piecioro we wiatce ale na ławach juz nie bardzo jest miejsce... Czesi postanawiaja jednak postawic namiocik.

Czestujemy ich kabanosami i winem. Kabanosy biora ale na widok wina sie krzywia i mowia ze nie pija takich rzeczy. Jak nic abstynenci- myslimy sobie. Za chwile jeden z nich przychodzi z butelka po coca-coli w rece. A w srodku- domowa sliwowica. Tlumaczy nam ze jest zimno a na rozgrzewke to lepsze niz wino. Nie smiemy zaprzeczac! :-)


Czesi ida spac dosyc wczesnie. Ponoc wedruja dzis od 6 rano i sa bardzo zmeczeni. My zaczelismy trase gorska o 14 wiec sil mamy jeszcze sporo ;) Wieczor wiec spedzamy we dwojke przy ognichu. Chmury sie troche rozłaza i okolice oswietla blady blask ksiezyca.




Wejscie do wiaty zabezpieczamy przed wiatrem folia malarska. Pracowicie przybijamy pinezkami i wiążemy w supły. Troche furkocze ale w srodku zaraz robi sie cieplej :-)


Noc okazuje sie dosyc chlodna- Czesi ponoc mieli szron na namiocie

Rano na okolicznych szlakach robi sie dosyc ludnie, acz Polakow to zadnych przez dwa dni nie spotkalismy. Wszyscy przechodzacy nieopodal zaraz pakuja sie do zafoliowanej wiaty na sniadanko bo to jedyne miejsce gdzie nie wieje! Kazdy zblizajacy sie do wiaty wyglada jak zjawa!!! ;)

Mijamy przy szlaku jakies "miejsce złej energii"

Spotykamy tez kilkanastoosobowy czeski przełajowy rajd rowerowy. Ciekawe jest ze zaden z rowerzystow nie jest ubrany w modne ostatnio obcisle kolarskie kondoniki. I kazdy z ich ekipy ma kask w innym kolorze- ciekawe czy sie tak umowili czy to przypadek :-) Niesamowicie jest patrzec jak zjezdzaja z gory po ogromnych kamulcach miedzy ktorymi grzezna kola- zaden sie nie przewrocil a nawet nie podparł noga! Szacun! Ja bym sie zabila na pierwszym metrze!!! Wracajac dokonujemy jeszcze jednego odkrycia- juz wiemy dlaczego nalezy zwalniac w terenie zabudowanym- ze wzgledu na wystepujace tam płazy!!!!! :-)

wszystkie zdjecia: https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201305_Gory_Bardzkie_i_Bialskie#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz