bubabar

środa, 12 października 2016

Czas nie goni nas cz.16 - Bułgaria, okolice Burgas

Ktoregos dnia, a jest to chyba sroda, dzwoni Drago. “Jutro bedzie prom!”. Pytam o ktorej godzinie. “Oj tego nikt nie wie”. No pieknie, znow sie zaczyna! :) Na wszelki wypadek juz dzis jedziemy do Burgas kupic bilety. Bilet wyglada jak paragon i okazuje sie, ze zostalo na nim wydrukowane, ze na prom wchodzimy faktycznie w trojke- ale pieszo! Dobrze ze spojrzalam! Halo- a gdzie skodusia? Koles bez mgnienia oka dopisuje na owym paragonie dlugopisem, “auto skoda zielona+ nr rejestracyjny”. Niesmialo pytam czy nie mozna by tego jeszcze raz wydrukowac. “A po co? Jest napisane co trzeba”. No coz.. Takie maja zwyczaje to w porzadku. Mamy wiec wciaz nadzieje ze skodusia jedzie z nami do Gruzji. Plan jest taki, zeby stawic sie jutro w Burgas kolo poludnia, wiec szukamy miejsca na nocleg gdzies blisko. Na poludnie od miasta, w rejonie wsi Atija jest dlugi kawal wybrzeza wykorzystywany pod dzikie biwakowiska. Z drogi szybkiego ruchu w rejonie jakis wojskowych zabudowan trzeba skrecic w wąski pas polamanego asfaltu, ktory potem caly czas biegnie rownolegle do glownej szosy. Jedziemy wiec sobie podskakujac co chwile na muldach a kilkanascie metrow od nas smigaja auta z predkoscia o 100km/h wiekszą. Tak blisko a tak daleko, dwie drogi dwa swiaty…
Od tej naszej drogi co chwile odbijaja gruntowe wertepy albo wrecz blotniste koleiny w strone morza. Mijamy wiele ladnych miejsc ale w ¾ skodusia nie jest w stanie wjechac bez ryzyka zostania tam juz na zawsze. W koncu docieramy na plaze i rozkladamy sie kolo przyczepy z wielkim pomaranczowym namiotem z brezentu. Zamieszkuje ją Bulgar w srednim wieku. Połowe popoludnia czysci szmatka przyczepe, poprawia mocowania namiotu, wygladza muldy kolo stolika a wieczorem zapala lampe zewnatrzna, wsiada w samochod i odjezdza. Do rana nie wrocil. Dzis cala plaza az po horyzont byla tylko nasza.. Obserwujemy wyplywajace z portu statki. Jutro pewnie bedziemy z takowego patrzec na to nasze miejsce biwakowe. Zastanawiamy sie czy nasz prom bedzie taki jak te co widzimy, czy moze wiekszy/mniejszy/innoksztaltny?
Dzis wyjatkowo zerwal sie wiatr. Nadal jest upalnie, ale bardzo przyjemnie i swiezo. Jest to duza odmiana po dusznych, ciezkich upalach ktore towarzysza nam od trzech tygodni. Kombinujemy wiec jak przyszpilic namiot do piasku zeby nie odlecial. Jak zwykle w takich sytuacjach przychodza nam z pomoca wyrzucone przez kogos butelki plastikowe, ktore napelnione piaskiem beda robic za balast.
Nad morzem mozna znalezc kawalki roznych muszli. Toperz znajduje cos takiego. Okazuje sie ze swietnie pasuje jako pierscionek. Nigdy nie lubilam tej odmiany bizuterii ale ten okaz jest zarąbisty! Przefajne znalezisko! Mialam obawy, ze szybko sie rozleci. Ale mimo codziennego noszenia, prania w nim, łamania gałezi i wykonywania innych prac- przetrwal i wrocil do Polski.
Wieczorem rozpalamy ognisko. Ostatnie bulgarskie ognisko tego roku. Mamy grzanki i gruszkowa rakije, ktora nie jest za szczegolna, ale innej nie mamy ;)
cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz