bubabar

czwartek, 11 stycznia 2018

Bystrzyckie sanki






Ostatnio mamy jakies nieszczegolne szczescie do pogody- co gdzies pojedziemy to jest tak:


Tu akurat sniezno-deszczowa zawieja na przeł. Wilczej gdzie postanawiamy zapodac pierwsze tegowyjazdowe ognisko.

Tak wymyslilismy, ze moze w kominku bedzie bardziej sucho niz w lesie i uda sie je rozpalic. Z ogniem sie udaje, ale sama wiata jest totalnie do niczego. Pizga przepotwornie, no ale czego oczekiwac od daszku na żerdziach..


Wieczorkiem docieramy do schroniska Jagodna. O dziwo troche ludzi sie kreci, mimo ze jest pozaweekendowo. Impreza jednak na wieczor sie zadna nie szykuje, ludziska zajmują sie raczej ogladaniem filmow na swoich laptopach albo grą w gry planszowe w podgrupach. Idziemy wiec spac razem z kabakiem kolo 21. Spimy ponad 12 godzin :) Od razu czlowiek budzi sie radosny i i rozpiera go chec do zycia!

A za oknem zwarta sciana mgły. I wszedzie ułozone wiatrem igiełki szadzi. Szadź i sople - to są te dwa jedyne elementy zimy, ktore lubie.


Busio wyglada bardzo malowniczo - jak jedna wielka bryła lodu i juz sie toperz zastanawia jak jutro oddrapie szyby ;)



My tymczasem ruszamy z sankami w dal, tzn. w tą białą nicość, ktora sie przed nami rozposciera.


W bystrzyckich lasach za to panują zupelnie inne warunki klimatyczne niz na przeleczy - jest odwilż. Wszystko płynie i ciapie. Widac tez namacalnie, ze ostatnio mocno tu wiało.


Pod leśną chatką zapodajemy ognicho!


Ognicho jednak przegrywa z samą chatką, ktora wybitnie przypada kabakowi do gustu (chyba nie pamieta, ze byla tu juz 3 razy, z czego 2 razy spała). Biega jak najęta wte i wewte i cały czas śpiewa.


W ktoryms momencie kabaczę wytarguje gdzies z chatki składane krzesełko. Nie mam pojecia skąd ona go wyfasowała, bylam chwile wczesniej w chacie i go nie widziałam! Zanim zdązylismy sie nad tym zastanowic krzesełko stoi juz przy ognisku, jest rozłozone a mały kuper na nim usadzony.


Ku wieczorowi mgły gęstnieją jeszcze bardziej.


Schronisko zarowno wczoraj jak i dzis bardzo udalo sie kabakowi, a to glownie z racji 4 powodow: kot, pies, konik i racuch ;)


Jestem tez bardzo szczesliwa, ze małe wykazuje pociąg do map. Ciekawe czy jej zostanie ;) Upodobala sobie jedno miejsce w Czechach i w nie dziubie paluszkiem wolajac “Tu tu”. Nie pojechalismy tam. A moze to błąd.. Moze takie małe ma instynkt? I tam bylo cos ciekawego?


Rano okazuje sie, ze mgły poznikały a szadz i zlodowacenia wraz z nimi. Tzn. wszystko poszlo w doliny.


W kamieniolomie kolo Żelazna zapodajemy kolejne ognicho! Statystyka prawie jak na tegorocznej Suwalszczyznie - 2.5 dnia= 3 ogniska! :)


Śnieg wiec tej zimy zaliczony, może juz przyjsc wiosna! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz