bubabar

piątek, 20 stycznia 2017

Czas nie goni nas cz.54 - Na środkowej Ukrainie

Zmierzch zaczyna nas doganiac w okolicach Krywego Ozera. Gdzies w tym miasteczku planujemy spac. Okolice na biwak jakos nie rokuja, objechalismy pare miejsc, ktore z mapy wydawaly sie fajne, ale wszedzie albo zabudowania albo pola uprawne. Nie chce sie nam juz szukac a po dwoch "przygodach" z maszynami rolniczymi noclegom w bliskiej okolicy upraw mowimy zdecydowane NIE. Krecimy sie po miasteczku. Na wjezdzie stoja w kukurydzy gieroje. Jeden ma rozwiana peleryne niczym batman.
Centrum jest mocno nafaszerowane symbolami wspolczesnymi i dawnymi. Przeplataja sie one ze soba, wspolistnieja na kazdym kroku, tworzac przedziwna mozaike. Lokalny niewielki ryneczek to "Majdan niezaleznosci", obok Szewczenko, tablica zasluzonych mieszkancow i oczywiscie flaga. A w tle sierp z mlotem wkomponowany w stara mozaike. Ciekawi tez kilkukrotne podkreslenie, ze na majdan sie nie wjezdza. Trzy znaki o tym informuja a wjazd i tak na wszelki wypadek zatarasowano betonowymi plytami ;)
Nieopodal pusty cokol pomnika. Ale wciaz podpisany zlotymi literami. Obalajac takowe chyba warto zadbac o szczegoly, bo wychodzi zabawnie. A moze wodz rewolucji tylko na kawe poszedl i zamierza wrocic niebawem?
Nie ma kogo zapytac, majdan jest pusty, tylko flagi łopocza na wietrze. Kolo urzedu kreci sie ochroniarz ale chowa sie na moj widok.

Napotykamy tez inny, bardzo ciekawy pomnik poswiecony piekarzom? “Chliborobam” a na cokole jakby maly traktorek!
W centrum mial byc stary hotel. Robimy trzy rundy wokol miasteczka ale ani widu ani slychu. Moze tu dla odmiany zdjeli tylko szyld a hotel pozostal? Rozpytujemy w sklepach i na skwerkach, bez skutku.

W bocznej uliczce nad stadem krow unosi sie pyl, w ktorym fajnie zalamuje sie zachodzace slonce. Wieczorne miasto ma swoje prawa.
Wedlug porad miejscowych noclegownia jest tu jedna - motel przy autostradzie. Z braku wyboru osiedlamy sie tam. Budynek jest nowy i ociekajacy gadzetami i symbolami bedacymi dla wiekszosci wyznacznikami luksusu i komfortu. Jest dywan na schodach, na ktorym udaje mi sie poslizgnac dwa razy. Lustra, kinkiety, krysztalowe zyrandole, sztukateria, rzezby stylizowane na antyczne, obrazy, kandelabry. Tapety w pokojach w odcieniach komponujacych sie z barwa i deseniami poscieli, wiszace na scianach telewizory i klimy.
Mamy wiec uzasadnione przeczucie, ze skasuja nas tu niezle, ale coz, nie chce nam sie juz dalej jechac w ciemnosci. Ide zaplacic do recepcji. W przeliczeniu na polskie pieniadze od osoby 20 zl. Ile???? Wybałuszam oczy na babke, a ona widzac moje zdumienie zaczyna przepraszac, ze tak drogo, ona wie, ze to kupa kasy- ale coz zrobic, tak szef postanowil, a warunki sa dobre i pokoje przestronne... I w cene wliczone jest sniadanie, tu mamy liste 5 sniadan, sposrod ktorym mozemy sobie wybrac.. Place bez slowa i ide do pokoju. Czuje sie dziwnie. Jak jakis burzuj. Jezdze na Ukraine od 19 lat, ale takiej rozbieznosci w cenach to nie bylo nawet w latach 90 tych. Z jednej strony fajnie, ze z nas nie zdarli, nie lubie tracic kasy na noclegi i luksusy, ktorych nie potrzebuje, ale.. jakos troche sie czuje jakbysmy kogos oszukali, albo zanocowali i nad ranem uciekli przez okno...

W pokoju, na szafce, wsrod chyba 4 pilotow, lezy kartka ze spisem wszystkich cennych rzeczy znajdujacych sie w pokoju. Co ciekawe, tylko cena stolika jest wyrazona w dolarach, wszystkie pozostale sprzety maja ceny w hrywnach. Czy ma to oznaczac, ze stolik jest zagraniczny? Czy ma podkreslic jego wartosc? Tylko po co ten wykaz? Aby nocujacym zadrżala reka zanim zniszcza wyposazenie albo wynoszac pod pacha wiedzieli za ile puscic na allegro? Czy moze lista ma podkreslic elegancje i wysoki standard pomieszczenia?
Z Krywego Ozera jedziemy w strone Pierwomajska jakimis bocznymi drogami. Tu chyba najbardziej dziurawa z nich
Suniemy przez male wioski, pola, klimaty sielskie, spokojne i przyjemne na oka.
Czasem trafi sie mercedes na sprzedaz
Czasem dziwna budowla
Albo niekonczace sie łany slonecznikow
Czasem zarosla przydrozne tworza zwarta zielona sciane.
Mijamy nieraz ciekawe pojazdy. Tu akurat przyczepka. Zawsze zachwyca mnie na wschodzie umiejetnosc przeksztalcania jednych rzeczy w drugie i wykorzystywania przedmiotow tak dlugo jak sie da.. A nie mania wyrzucania bo zepsute, stare, niemodne..
A tu dla odmiany ciezarowka, ktorą wszyscy szybko i bardzo nerwowo starali sie wyprzedzic. Nikt nie chcial za nia jechac ;)
Przypadkiem lądujemy w miejscu bedacym geograficznym srodkiem Ukrainy- okolice wsi Dobrowieliczkiwka sa udekorowane z tej okazji specjalnym pomnikiem, tablicami i wiata biesiadna.
Kirowogradzka oblast wita przemyslowo-rolnicza plaskorzezba
W Pierwomajsku ide do sklepu samochodowego zakupic jakies naklejki na skodusie np. taka z bobasem. Mamy juz bulgarska “bebe w kolata” i ukrainska “w awto dytyna”. Moze tu po rosyjsku beda tez miec? Facet jednak rozklada rece- “odgorny zakaz sprzedawania naklejek samochodowych z rosyjskimi napisami. Jak przyjdzie kontrola to grozi wysoki mandat. Mialem oczywiscie ale wszystkie musialem wywalic.” Patrze na drzwi- napis “otwarte”, godziny pracy, spis sprzedawanych akcesoriow- wszystko po rosyjsku. Tu mozna? “Godzin otwarcia i informacji dla klientow nie zabronili. Co nie jest zabronione jest dozwolone” - sprzedawca smieje sie blyskajac zlotymi ząbkami. Cos musialo byc w tym rozporzadzeniu. Odwiedzamy chyba z 10 sklepow. Nie ma nigdzie takich naklejek.

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz