bubabar

sobota, 12 marca 2016

Śnieg, błoto i roztopy czyli kilka kaczawskich dni cz.1

Wycieczke po Pogorzu Kaczawskim zaczynamy od wioski Rzymówka kolo Złotoryi gdzie czai sie kolejna piramida do naszej kolekcji :) Ta akurat nie jest grobowcem ani pomnikiem ale dla odmiany - zrodelkiem. Napic sie z niego wody nie mozna bo jest szczelnie zamkniete.


Zaraz za piramida stoi dawny palac obecnie sluzacy za mieszkania.


Nad drzwiami zachowal sie fajny herb trojdzielny przedstawiajacy szermierke na siedzaco, bociana (a moze czaple?) bawiacego sie pilka oraz latajace skrzydlo. Szermierz zajmuje dwa razy wiecej miejsca niz kazdy z wątkow ptasich ;)

W rejonie stoi takze wiatokaplica.

W Jerzmanicach mijamy dawna stacyjke o ciekawej poczekalni.


Wogole tereny przystacyjne czesto sa jakies takie mile i swojskie


A nasza skodusia dorobila sie kaszkietu ;)

Zaraz obok stacji wznosza sie skaly Kruczej Sciany, ktore miejscacmi sa tak rowne, gladkie i proste ze az wygladaja nienaturalnie- zupelnie jakby je ktos wyszlifowal i postawil ;)



Acz te skaly znajdujemy calkiem przypadkiem bo glownym celem przyjazdu tutaj bylo cos zupelnie innego- tory kolejowe. Tory bywaja rozne- waskie, szerokie, uzywane albo zapomniane. Takie ktorymi ciezko wedrowac ze wzgledu na zarastajacy je chaszcz albo z racji na wystepujacych przy nich sokistow. Te tutaj sa jednak wyjatkowe i nigdy wczesniej takich nie spotkalam, poniewaz sa to tory wiszace. Wisza sobie one z powodu rzeki Kaczawy ktora nie wyrobila kiedys na zakrecie i podmyla skarpe. Skarpa sie osunela do rzecznych odmetow a tory sie nie poddaly i dzielnie wisza. To ciekawe miejsce mozna znalezc miedzy dwoma wiaduktami, na tylach budynkow lokalnego poprawczaka. Teren wydaje sie wogole byc fajny na letnie biwaki i kapiele. Dzis dominuje szarosc...




Slady ognisk wskazuja na to ze nie tylko ja pomyslalam o nadrzecznych walorach sprzyjajacym biwakom. Acz dzis jestesmy tu sami. Tzn prawie bo oprocz nas jest jeszcze mors.

Trzeba by jakos podejsc blizej do podmytych torow a mozna to zrobic tylko wplaw lub wiaduktem. Decyduje sie na drugie rozwiazanie, co nie do konca bylo chyba madrym pomyslem. Ale uswiadamiam sobie to dopiero gdzies w polowie wiaduktu.

Belki sa dosc daleko od siebie, a w szparach miedzy nimi (gdzie bym sie zmiescila bez problemu) widze chlupoczaca Kaczawe. Jedno i drugie nie jest zadnym problemem- nie mam leku wysokosci a wrecz lubie przestrzen pod nogami… tylko ze dzis te belki sa oblodzone i potwornie sliskie… Nogi rozjezdzaja sie na boki. Po co ja durna tu wlazlam? Ale skoro juz jestem w polowie to ide dalej, powolutku, czasem na kucaka trzymajac sie toru. Mors chwile wczesniej przebiegl ten wiadukt truchtem i jakos sie nie poslizgnal- ale po czlowieku ktory od 10 minut siedzi w lodowatych nurtach mozna sie spokojnie spodziewac jakis zdolnosci nadprzyrodzonych ;) Zerwany tory prezentuja sie jeszcze ciekawiej z tego brzegu. Przez chwile przebiega mi przez glowe mysl, ze ciekawe czy owe tory bujaja sie tak samo jak linowe kladki nad potokami, ale staram sie wszelkimi sposobami jak najszybciej od siebie ta mysl odpedzic ;)



Kolejnym miejscem ktore odwiedzamy jest Krzeniow, ktory to jest chyba najbardziej jeziorną kaczawska wioską , klimaty bardziej jak na Mazurach niz na sudeckim pogorzu.



Widac sprawa zobowiazuje wiec i pobliska gorka nazywa sie Jeziorna. Na jej szczycie jest dawny zarosniety kamieniolom z jeziorkiem oczywiscie. Ze zboczy raczej malo widac bo porasta je chaszcz acz w jedna strone z polanki roztacza sie widoczek na charakterystyczna wygryziona gorke tzn Wilkołaka.


A tu juz krater szczytowy ktory latem pewnie nada sie pod kapiel- sa nawet schodki prowadzace do lustra wody, z ktorych, pomna na podklady wiaduktu, nie mam odwagi dzis skorzystac.




Z drogi polnej w kierunku Jastrzebnika mozna uraczyc oko druga kaczawska gorka o fajnym ksztalcie. Ostrzyce widac tu chyba zewszad.

Przy iglastym drzewku o dlugich galeziach obowiazkowy pieciominutowy postoj na miętoszenie.

Na nocleg zawijamy do PTSMu w Zlotoryi gdzie jak przystalo na srodek tygodnia z beznadziejna pogoda- jestesmy sami. W odroznieniu od niegdysiejszych przygod ze Smerekowca - tu nas nic nie straszy ;)


cdn

1 komentarz: