bubabar

poniedziałek, 3 października 2016

Góry Izerskie - śladem okrąglych wiat cz.1

W Gory Izerskie ruszamy w poniedzialek, coby uniknac tlumow rowerzystow i zobaczyc te gorki we w miare spokojnej szacie. Wrzesien, srodek tygodnia, moze nie bedzie tak zle. Suniemy w lekko okrojonym skladzie i z tej racji nasze plecaki sa nadpodziw lekkie! Zapewne zaden nie przekracza 20 kg ;) Na pierwszy nocleg wybieramy jedna z wiat polozona niedaleko drogi nr 3 ze Szklarskiej do Jakuszyc. Tą pod dawna skocznia. Pod same wiaty prowadzi asfaltowa droga ale stoi przy niej zakaz wjazdu. Co nie znaczy ze jest na niej spokojnie. Co chwile przemyka jakies auto, albo do polozonego powyzej hotelu, albo drwale, albo jakis bus z karniszami. Skodusia zostaje w rowie przy glownej szosie, uzerania z lesnikami nam nie trzeba.. Na miejscu zastajemy trzy wiaty. Jedna ta okragla co ich 11 postawili. Wygieta we wlasciwa strone, tak ze wnetrze jest zaciszne i w srodku mozna rozpalic ognisko. Sa jeszcze dwie, chyba starsze, wygladajace jakby kiedys, moze za czasow skoczni byl tu jakis bufet? Cos sprzedawali? Miejsca do spania jest tyle ze mozna by tu zrobic zlot na kilkadziesiat osob!
Pierwsze wyjscie w las po drzewo na ognisko konczy sie nie za wesolo. Najpierw wlaze w porzucona przez kogos puszke z resztka piwa, ktore lezy tam juz chyba dlugo i paskudnie sie zasmierdzialo. W czasie nadepniecia na ukryty w trawie metal wyzwala sie fontanna cieczy ktora obryzguje mi cale spodnie. Cuchnie potwornie! Gdy zmartwiona ide prac spodnie do potoku zeslizguje sie ze skarpy i rozcinam noge chyba na dlugosci 20 cm. To tak na dobry poczatek tygodniowego wyjazdu ;) Drewna jest w brod wiec ognicho palimy do poznej nocy. Pierwszy dzien wiec zarcia mamy w cholere, rozne ogoreczki, papryczki, naleweczki, czego dusza zapragnie. W nocy swieci nam ksiezyc jak latarnia i jakies dwa auta robia rundke pod wiata ale nie zatrzymuja sie ani nie zagaduja. Jeden na lokalnych blachach i jeden Niemiec.
Rano budzi nas syrena a chwile pozniej odglosy kilku solidnych wybuchow od ktorych drzy ziemia. Poczatkowo mamy rozne wizje i wytlumaczenia ale najprawdopodobniej byl to pobliski kamieniolom Izer-granit. Kolejna wiata tez lezy niedaleko glownej drogi, miedzy rzeka a torami. I tez z tych fajnych z ognichem w srodku.
Pobliska rzeczka dosc urokliwa jak wszystkie cieki wodne w Izerskich.
Potem suniemy do Jakuszyc gdzie planujemy zostawic skodusie. Niestety nie ma juz miejsca gdzie zwykle ją porzucalismy, wszedzie porobili platne parkingi. Ide wiec spytac ile beda chcieli za 5 dni. Gosc podaje mi cene za 5 godzin. Dwa razy mu powtarzamy ze chodzi o 5 DNI. Jego zdumiona mina swiadczy o tym ze chyba nieczesto ludzie maja w zwyczaju zostawiac tu samochody na dluzej niz weekend. Gosc kilka razy dopytuje- ale napewno potem to auto stad zabierzecie? Suniemy w strone Orla. Po drodze rozwalona drewutnia opatrzona napisami ze jest miejscem szczegolnie niebezpiecznym.
Siodlasta droga
I kolejna wiata przy niej. Acz tu wolalabym nie spac, aby nie ryzykowac zadeptaniem.
Tu rozwazamy kapiel.
Orle nie jest tak zatloczone jak podczas naszego ostatniego zimowego pobytu, gdy narciarze mnozyli sie tu przez pączkowanie. Ale pusto tez nie jest.
Dzis dla odmiany nie jest moda na narty czy rowery tylko na niemowleta. Moze jakies znizki za nie daja? Jakas gorska odmiana 500+? przynies niemowle piwo gratis! Jestesmy chyba jedynymi ktorzy przybyli tu bez takowego. Kroluja wozki, chusty, nosidla a w koszach jest wiecej pieluch niz butelek po piwie. Az nam troche glupio ze kabaczka z nami nie ma… Aha! Jak ktos nie ma niemowlaka to konieczny jest przynajmniej pies. Albo dwa. Koniecznie z kokardka na szyi i w kraciastym ubranku. Wreszcie moge obejrzec wnetrze schroniska bo go widac spod ludzi.
W srodku rozne madre i zyciowe odezwy :P
Mala przekaska i suniemy dalej
Bardzo mi sie udaly te domki ptasie!
Tuptamy dalej drogami asfaltowymi gdzie wjezdzajac np. skodusia bylibysmy przestepcami ale masowo jezdza tu taksowki! Na krotkim odcinku mijaja nas chyba ze 4 sztuki. Jedna nawet sie zatrzymuje i pyta gdzie podwiesc. Gdyby to byla ciezarowka z otwarta paka to pewnie bysmy skorzystali, ale niestety nie jest wiec trzeba isc :P Pogoda jak na wrzesien upalna i taka bedzie do soboty.
Mijamy geste lasy gdzie slonce oswietla tylko ich przedsionek a dalej czai sie mrok…
Na rozdrozu pod Dzialem Izerskim kolejna wiata, taka w polowie przerwana i bez krążka ogniskowego.
Odbijamy na poludnie gdzie nawierzchnia drogi staje sie sympatyczniejsza.
Jakis kawalek dalej w oczy rzuca sie takowy oto przybytek.
Z zewnatrz wyglada rokujaco na nocleg, wnetrze jest jednak mocno zdemolowane i solidnie smierdzi.
Znajdujemy kolejna wiate, tym razem wygieta w zla strone, tak ze ognisko trzeba palic na zewnatrz a w srodku wiatr hula. Plusem tejze jest polozenie, droga ktora obok przebiega nie jest zbyt popularna. Od godziny 17 do chyba 11 smignelo tylko trzech rowerzystow. Jechali na tyle szybko ze chyba ani nas, ani wiaty nie zauwazyli.
Wieczorem odzywaja sie sowy i gdzies z bardzo daleka jelenie. W wiacie grasuje za to cichy i podstepny zlodziej. Upieklam dwie grzanki, polozylam na stole aby ostygly i.. zniknely. Juz nigdy nie zostaly odnalezione :P cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz