bubabar

wtorek, 26 kwietnia 2016

Bobry, kaczeńce i retorty czyli bieszczadzko-beskidzkie wędrówki kwietniowe cz.3

Noc jest lodowata. Ale pojawily sie gwiazdy, ktore mozna podziwiac np. ze slawojki przez furkoczacy na wietrze kocyk zastepujacy drzwi. Rano pogoda przefajna jakby wczorajszy mglisty dzien wogole nie istnial. Jedziemy sobie pod maszt sprawdzic czy mysliwy nie klamal ze sa fajne widoki.


Niedaleko Plonnej ciekawa kladka przerzucona przez potok. Obecnie zdaje sie nigdzie nie prowadzic.


Na obrzezach Karlikowa bylo dawniej wiezienie. Nieczynne jest od lat i zostaly po nim zruinowane baraki. Z zewnatrz nie wygladaja na nic ciekawego acz w srodku i przygladajac sie blizej scianom mozna znalezc kilka ciekawych eksponatow, napisow lub malowidel z dawnych lat.








Zawsze myslalam ze w wiezieniah sa nieco surowsze wnetrza.. . a nie jakies pseudopalacowe kominki i kolumienki ;) Jedne drzwi w ruinach sa zamkniete i opatrzone napisem. Zwraca uwage ortografia i wiara w opatrznosc :P

W zarosnietym ogrodzie przywieziennym stoi sobie misiek- brat blizniak tego ze Ślęży!

Odwiedzamy dzis tereny dawnej wsi Zawadka Morochowska. Na bieszczadzkiej ziemi po II wojnie swiatowej nigdzie sie nie dzialo dobrze ale ta wioska ucierpiala chyba szczegolnie. W 1946 oddzial LWP wymordowal tam 73 mieszkancow, w tym 6 miesieczne niemowle.. Masakra- takie mniejsze od kabaczka… :( Czemu akurat padlo na ta wies - nigdzie nie udalo mi sie znalezc odpowiedzi. Ponoc nikt z niej nie byl osobiscie w UPA a sympatie okazywane ukrainskim partyzantom byly podobne do tych w innych wsiach ktore jedynie zostaly pozniej wysiedlone w ramach akcji “Wisła”. Zwykly pech , fatum czy cos wiecej?


Do cmentarza trudno dojsc, sciezki przestaja miec znaczenie bo wszystko tonie w bobrowiskach




Tereny wsi robia na nas mile, cieple, spokojne wrazenie, zupelnie nieadekwatne do strasznych wydarzen sprzed wielu lat. Bobry sobie harcuja, grzybki porastaja pnie, strumyk meandruje, miejscowi kradna drzewo- sielski dzien jak codzien bywaja w dolinkach wbitych w gory gdzies na koncu swiata.





Wszystkie drzewa nadgryzione przez bobry sa mokre. Zastanawiamy sie czy specjalnie sa one nadgryzane, opluwane woda i zostawiane na jakis czas? Zeby zmiekly albo co? Bo jest dziesiec drzew wygryzionych do polowy zamiast zeby 5 sciely w calosci...


Kolo Morochowa trafiamy na bujana kladke nad Osława.



Jak widac nie tylko ja lubie sie hustac na takich kladkach - bo postanowili tego zabronic.

Mamy tez plan odwiedzic nieistniejaca wies Bełchówka. Juz za Zboiskami trasa w terenie przestaje nam sie zgadzac z mapa- chyba poasfaltowali jakies sciezki wiec skrzyzowania wygladaja inaczej. W koncu jakos docieramy na Ratnawice i idziemy sobie blotnistymi traktami szukac sladow wsi.


Spotkany lesniczy utwierdza nas w tym ze znajdujemy sie na łąkach gdzie dawniej byla Bełchowka i ze dobrze idziemy. Mijamy pola, wlazimy w lasy a cmentarzyka nigdzie nie ma. Schowal sie skubaniec. Ostatecznie pakujemy sie w jakis wawoz ktory sprawia wrazenie ze predzej mozna tam spotkac miśka niz stare krzyze.

Wlazimy jeszcze na jakis jeden i drugi pagor z ktorego conieco widac.



Te pola to chyba nie oraja na trzezwo ;)

Kolejnego dnia opuszczamy Przybyszow i suniemy w strone Łupkowa. Po drodze zahaczamy o Turzansk i przelecz pod Suliła. Toperz rozklada sie tam z ksiazeczka i oswiadcza ze mu dobrze i nigdzie nie idzie. Kabaczek rowniez dokazuje wypuszczona na swieza soczysta trawke.

Cos ostatnio jest chyba moda zeby na szlakowskazach wieszac czachy!

Ide sobie wiec w gore sama- przez łaki spowite zapachem jałowca. Najpierw towarzysza widoki na wies i cerkiew o wielu bułeczkach.

Pozniej pokazuja sie inne gorki , łaki, lasy, zupelnie puste, jakby bez drog i ludzkich osad. Ostatecznie mnie tez zmoglo lenistwo i na sam szczyt wylazic mi sie nie chce. Cofam sie z ostatniej polany



W Łupkowie ponoc dzis sie szykuje fajna impreza wiec odpuszczamy juz inne plany i suniemy w strone chatki. cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz