bubabar

czwartek, 16 listopada 2017

Góry Stołowe na listopadowo cz.2

Dzis caly ranek włóczymy sie po lasach koło Batorowa. Tereny sa tu mocno podmokłe, pełne rudych traw i paproci. Sporo jest suchych drzew i wiatrołomow. Teren przywodzi na mysl jakas daleką polnoc, Syberie czy polnocne rubieze Skandynawii. Zdawaloby sie, ze nic tu ciekawego nie ma. My jednak wiemy, ze cos tu jest. Tylko znalezc cos nie mozemy (drugi raz tu jestesmy ;) )


Mijamy wąwoz z zelazistym potoczkiem pluskajacym wsrod skal.


Co chwile jest jakas pryzma mniejszych i wiekszych kamulcow.


W koncu JEST! Jeden kamulec jest nieco inny od pozostalych! :D


Kamienny krzyz nie jest postawiony (tak jak np. krzyze pokutne) tylko wykuty w litej skale. Ze wszystkich stron sa na nim napisy i jakies schematyczne rysunki. Pochodzi z XVII wieku. Zostal umieszczony w miejscu zbrodni. Ponoc mlodą dziewczyne, corke kamieniarza, spotkala w tych lasach niemiła przygoda. Rozne legendy krążą na ten temat.

Cieszymy sie jak dzieci, ze tym razem włóczenie po tych lasach okazalo sie wreszcie owocne!


Dzis odkrywamy fajny skrót z Karłowa do Batorowa. Wąska, niezwykle dziurawa i kałuzasta droga prowadzi przez lasy. Zalecana predkosc to 15 km/h :) Jedziemy wiec dosc długo. Nie minelo nas zadne auto.


W Karłowie wpadł w oczy stary pomnik.


A gdzies dalej w lasach jeziorko. Szkoda, ze nie wstrzelilismy sie w pore roku- pływałoby sie tu zapewne doskonale!


Na dalszej trasie towarzyszy nam widok na zamek w Szczytnej.


Ostatnie mgnienia jesieni.


We wsi Dolina napotykamy ciekawe miejsce. Dawny kamieniolom, częsciowo zalany, otoczonym z trzech stron skałami. A nad jeziorkiem cos jakby z przeznaczeniem na hotel. Zadaszone, w stanie surowym. Widac, ze nawet ocieplenie styropianem juz bylo. Ale zdecydowanie opuszczone. Okolica jest raczej turystyczna. Na duzo brzydszych, mniejszych, mniej widokowych parcelach stoją rozne wypasne pensjonaty i turysty latem pchaja sie chyba drzwiami i oknami. Tu jednak hula tylko wiatr. Nie znam historii tego miejsca, ale bardzo chcialabym poznac. Pachnie cos, ze moze to byc ciekawa i mroczna historia…


A tymczasem zagłebiamy sie w czeluscie niedokonczonego molocha. Widac, ze obecnie sluzy glownie za miejsce imprez. Nic dziwnego bo miejsce ku temu wymarzone!


Sala biesiadna- ze stolikiem i ławami.


Nad zalanym wyrobiskiem mozna znalezc porzucone płetwy i gacie. Czyzby wlasciciele popłyneli bez nich i juz nie wrocili na ląd?


Poznym popoludniem docieramy do Dusznik. Fajne tu mają murale- rozerwany paw i smutny wąż bardzo przypadają nam do gustu.


Znow zaczyna padac mokra i zimna kasza. Najwieksze jej nasilenie przeczekujemy na werandzie jakiegos opuszczonego osrodka wypoczynkowego. Lodowaty wiatr hula tu bez problemy wiec musimy sie nieco rozgrzac.


Gdy opad nieco słabnie suniemy w strone schroniska Muflon. Po drodze ciekawe bulaste drzewo.


Schronisko jest calkiem przyjemne, z przytulną jadalnią, miła obsługą i brakiem wymuszania ciszy nocnej. Do polnocy mozna siedziec w jadalni a potem trzeba sie przeniesc do sąsiedniego pomieszczenia.


Ze sciany przygląda nam sie tytułowy kolega.


Zaintrygowal mnie ten malunek (plaskorzezba?) z 1972 roku. Chyba musial byc jakis rajd narciarski a potem fajna impreza!


Tu tez, podobnie jak na Jagodnej, mają piwo ze schroniskiem na etykiecie!


Duszniki nocną porą.


I schronisko wyłaniające sie z mroku.


Widac, ze jest sobota. W schronisku jest prawie komplet ludzi i nadkomplet psów. Jest ich chyba 7! Obstawiły wszystkie zbiorowe pokoje. Nie ma opcji podzialu sal na “z psami” i “bez psów”. Psy nie moga byc razem bo sie pogryzą. Ostatnio jest tak wszedzie - jak ktos jest np. uczulony na psa albo po prostu nie lubi byc ciągle obwąchiwany - musi zaopatrzyc sie we wlasny namiot a schroniska raczej omijac. Takie czasy...

Trafiamy tu tez na spora grupe chyba z jakis warsztatow fotograficznych. Na krzesłach siedzi kilka osob udekorowanych lampkami choinkowymi a wokol nich dwie godziny skacze kilkanascie postaci z wielkimi aparatami.

Schronisko o poranku.


I widok na Duszniki. Pogoda jak widac sie poprawia, a my niestety musimy juz wracac do domu :(

1 komentarz:

  1. Podoba mi sie, tym bardziej, ze to moje ulubione tereny. Udostepniam

    OdpowiedzUsuń