bubabar

poniedziałek, 19 września 2016

Trojkolowiec znow w Bystrzyckich

Jakos z poczatkiem wrzesnia wybralismy sie znow w Gory Bystrzyckie aby polazic z trojkolowcem po tamtejszych traktach. W schronisku na Jagodnej pewien obrazek baardzo przypada mi do gustu. Wlasnie ta strefe staram sie zabierac ze soba wszedzie gdzie bywam! :D
W rejonie wzgorza Jedlnik, niedaleko szosy, zwracaja uwage wygrzane plowe łaki, gdzie nie mozemy sie oprzec pokusie aby zapodac sielanke i sie troche powylegiwac.
Obok- ciekawa sosna, ktorej ksztalt przywodzi na mysl miejsca mocno targane wiatrem.
Na jedna z wycieczek ruszamy z przysiolkow Różanki i gruntowa droga pelzniemy przez zasypane szyszkami lasy.
Widoczkow z poczatkow malo, wedrowke urozmaica niewielki stawek w ktorym rozwazamy kapiel ale akurat przejezdza lesniczy i wdaje sie z nami w gadke o sensie zycia i wogole. Rozumiem ze czasem kamery wieszaja w budkach na ptaki i wiedza kto wlazl w szkode ale zeby czytac w myslach? Hmmm.. za daleko ta technika poszla :P
Dalej droga zaczyna przypominac autostrade- szeroka, rowna, nowa, rowy pokopane.
I to jest droga lesna gdzie wjazd skodusia bylby przestepstwem. Gdyby to opowiedziec jakims Gruzinom czy Ormianom gdzie do zamieszkalych wiosek prowadza nieraz blotniste koleiny- to w zyciu by nie uwierzyli! Ba! Chyba by wogole nie kumali o czym mowie! Trojkolowiec silnika nie posiada wiec mozemy sie spokojnie wspinac zakosami ku gorce Czerniec na ktora chcemy sobie wlezc. Na gorke prowadzi juz sympatyczniejsza droga a i widoczki w pelni zaspokajaja nasze oczekiwania.
Widac ktos tu biwakowal- bardzo sympatyczne miejsce do takiego celu- acz ognisko to musi byc widac z polowy powiatu wiec konspiracja slaba.
Oooo tam pojdziemy jutro! :P
Na inna wycieczke idziemy z Lasowki. Tym razem dolacza do nas tata i brat toperza.
Tu poszli dalej z nawierzchnia drogi lesnej- asfalt z rolki. Tesknimy troche za starymi brukami niektorych bystrzyckich drog- bo to i przyjemniej isc a i kabaczek lepiej spi na wertepach!
Odwiedzamy Polane sw.Huberta z bardzo duza, solidna i zamknieta chata mysliwska.
W odroznieniu od dwoch pozostalych w rejonie- tu nie ma nawet wiatki pod ktora moglby sie schronic strudzony wedrowiec ktorego zastanie tu solidny deszcz lub noc. Jest za to jeziorko, ktore pewnie bylo swiadkiem wielu kapieli po pijaku w czasie mysliwskich imprez. Poki co jego tafla jest spokojna, odbija sie w niej las a lekko zelaziste wody nie chca opowiedziec zadnej ciekawej historii z dawnych czy wspolczesnych lat.
Zagladamy tez do Kunegundy, sprawdzic jak sie miewa szopopasnik, jako ze bierzemy go pod uwage na potencjalny nocleg w najblizszych dniach. Pasnik sporo podupadl od czasu naszej ostatniej wizyty. Schody odpadly, trzeba wchodzic po kontownikach, czesc desek z podlogi pieterka sparcialo, niektore pekly, wogole troche strach mi chodzic po innych belach niz tych grubych nosnych. Siano jakies zawilgotniale i podkisle, wiec sugeruje ze dach cieknie...
Tylko Kunegunda niestrudzona stoi w ponętnej pozie jak niegdys. Na pieterku leza jakies swieze deski wiec jest szansa na wzmocnienie podlogi. Mam nadzieje ze w przypadku ewentualnego remontu nie zrobia krzywdy malunkowi.
Noclegi spedzamy w ulubionej chatce.
Jako ze jest to srodek tygodnia to jestesmy tu sami. Mozemy wiec na spokojnie zajac duzo miejsca i na pryczy postawic namiot. Noce sa juz dosc chlodne a na malej powierzchni lepiej nachuchamy.
Wieczorami licze na jakies popielice. Zostawiam zanete w postaci chleba z serem ale widac nie trafilam w gusta kulinarne albo po prostu ich tu nie ma… W nocy cos chrupie w scianach ale stawiamy chyba raczej na korniki. Poranki i wieczory witaja nas przesianym promieniami lasem.
Niektorzy z ekipy sa niezwykle szczesliwi bo jest tu duzo szyszek. Jedna z szyszek wybitnie przypada do gustu i nie zostaje wypuszczona z łapki przez caly dzien. Nawet w czasie snu. Proba odebrania szyszki np. w czasie przebierania spotyka sie z wybuchami strasznego oburzenia i poszukiwaniami czy szyszka przypadkiem nie zostala skradziona. Szyszki nie mozna podmienic na inna. Bo to jest ta jedyna najlepsza szyszka. Inne mozna miętosic dodatkowo. Ostatecznie wierny przyjaciel zaginal kolejnego dnia w nieznanych okolicznosciach. Widac popadl w nielaske albo po prostu sie znudzil.
Ognisko rowniez cieszy sie zainteresowaniem a zwlaszcza miejsca gdzie leci dym i te gdzie jest najwiecej wegla i sadzy. Cos w tym powiedzeniu jest ze dzieci dziela sie na czyste i szczesliwe.
Sporo czasu spedzamy przy ogniskach pozerajac rozne smakolyki, w postaci stalej, cieklej i mazistej (wyszlo ze zjedlismy 3 sloiki musztardy!)
Na jedna z imprez dolacza toperzowa rodzinka ale nie nocuja w chacie, opuszczaja ognicho w nocy i udaja sie w mrok.
Proby redukcji bagazu na takie wyjazdy postepuja ale niestety bardzo powoli… Napewno lepiej targac 5 kg namiotu niz 10 kg lozeczka ;)

1 komentarz:

  1. Sam w przyszłym roku chciałbym w końcu zaznać magii tych rejonów, więc bardzo fajnie czyta się ten blog :)
    Taki rodzinne podróżowanie tymi terenami pewnie ma masę uroku :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń