bubabar

środa, 2 listopada 2016

Czas nie goni nas cz.29 - Gruzja, okolice wielkiej tamy

Na trasie Mestia- Kaiszi odwiedzamy dwa kamienne koscioly. Niestety oba sa zamkniete. To jest glowna roznica pomiedzy Gruzja a Armenia- w Armenii nigdy nie trafilismy na zamkniety kosciolek, niezaleznie czy stal we wsi czy gdzies na ostatnim zadupiu. Te dwa stoja we wsiach ale w pewnym oddaleniu od domostw, na widokowych pagorkach gdzie kreca sie glownie krowy. Wejsc mozna jedynie do bocznych, połotwartych kaplic otoczonych kolumnada. I tu kolejna dziura w pamieci z tego wyjazdu- nie pamietam jak nazywaly sie wioski gdzie zwiedzalismy te kosciolki.
Przy jednym z nich jest maly cmentarz o grobowcach wykladanych boazeria i zaopatrzonych w elektrycznosc. Jakby zmarly chcial podładowac telefon to nie musi daleko chodzic :P Choc przyznam- nie sprawdzalam czy gniazdko dziala ;)
W jednej z mijanych wiosek wpełzamy miedzy kamienne domy, przeciskajac sie wąskimi sciezkami przy wysokich murach. Jakos tu przez chwile czuje sie jak gdzies na Dolnym Slasku, rzut beretem od domu np. w Dębowym Gaju w Dolinie Bobru... Zawiewa jakis taki swojski zapach, te murki, te ruiny, jakbym wlasnie lazła do kolejnego zruinowanego palacyku w naszych rejonach..
Nagle zza węgła wychodzi wół ciagnacy sanie… Tego nie mamy u nas, zaliczam wiec natychmiastowy powrot do Swanetii ;)
Dalej mijamy wioske Ipari. W morzu zielonosci, na zaroslych gestym lasem zboczu, wbija sie w oczy jasny punkcik jakiegos samotnego budynku. Kamienny, z daszkiem, w miare zadbany, nie w ruinie. Kosciolek? Dom pustelnika? Pasowałby.. Chyba stodoly czy skladzika nikt przy zdrowych zmyslach by nie postawil w takim miejscu...
W miejscu gdzie zaczyna sie zbiornik Dżwari wode przykrywa kozuch drewna. Woda niosła i tu jej sie zatrzymalo. O dziwo wogole nie widac wsrod nich smieci. Samo drewno…
Przy drodze stoi tez chatka, chyba sporadycznie zamieszkiwana.. Przypomina leśne chaty uzywane przez drwali, lesnikow, mysliwych czy turystow. Tylko ze ta stoi przy samej asfaltowej drodze. Nie ma przy niej ani ogrodka, ani pastwiska. W srodku lozko, piec, szafka. Narąbane drewno na opał. Czysto, nie ma smieci czy szmat. I zeszyt.. Zapisany. Lubie sobie takie rzeczy czytac.. Ale tu niestety nie dam rady.. Nauka gruzinskiego alfabetu przydaje sie jedynie do czytania tablic na marszrutkach czy nazw ulic. Przy innych tekstach nie bardzo.. Co z tego, ze nawet by sie udalo zlozyc literki? skoro i tak nic z tego nie wynika bo slowa sa niezrozumiale...
Potem zaczyna lać i w totalnej mgle zajezdzamy w rejon wielkiej tamy zbiornika. Deszcz przeczekujemy w knajpie. Z tą zaporą jest tu dosyc nietypowo. Zwykle (a zwlaszcza na wschodzie) do tam nie mozna podchodzic a szczegolnie nie jest mile widziane ich fotografowanie. Tu owa budowla stanowi wrecz atrakcje turystyczna i kręcacy sie w rejonie panowie w mundurach zachecaja aby isc ją obejrzec z bliska i uwiecznic na zdjeciu.
Znad okolicznych gor podnosza sie mgly. Niefajnie jest jak leje, ale plus czesto jest taki, ze na pograniczu brzydkiej i ladnej pogody sa najciekawsze widoki. Łazimy sobie troche wzdluz jeziora, plątanina drog ze starego asfaltu albo i bez. I znow za nami ciagnie sie pies…
Docieramy tez do jakis ogromnych metalowych konstrukcji, wieze połaczone sa z betonowymi slupami za pomoca pochylni, upadowych, zsypow? Nadgryzione zębem czasu drabinki kołyszą sie na wietrze ze świstem, nie zachecajac do wspinaczki.
Na nocleg zatrzymujemy sie przed Dżwari, niedaleko samotnej wiezy obronnej stojacej na pagorku, do ktorej nie ma wejscia. Pewnie sie włazilo przez to okno po drabinie.
Początkowo mamy dylemat- czy spac pod wieżą bo dalej od drogi, bardziej zacisznie, no i towarzystwo starych murów. Z łąki przy drodze za to jest piekny widok. Decyzje podejmuje za nas skodusia. Wyje, buksuje kołami, smierdzi sprzęgłem.. i odmawia wjazdu pod wieże. Widac na dole jej lepiej. Rozkładamy sie zatem na łące przy kupie połamanych płyt, ktore kiedys byly chyba podmurówka domu. Teraz wszystko porastaja jeżyny o wyjatkowo aromatycznym smaku.
Kawalek dalej ciekawy most. Podwieszany na wielu stalowych linach, szeroki a obecnie jest jedynie kładka dla pieszych.
Pod mostem robie wieksze pranie. Nurt jest na tyle wartki, ze porywa mi niebieskie spioszki z kroliczkiem i jedna skarpetke.. Wyjatkowo szczesliwie rzeka dobrala swa zdobycz- ukradzione spioszki byly juz przymale a skarpetka dziurawa…
Na mapie, koło Dżwari, mamy znaczona twierdze Gagachi. Postanawiamy jej poszukac ale nasze proby okazuja sie nieskuteczne. Trafiamy na rozlegly widokowy płaskowyz, gdzie niegdys staly jakies fabryki. Obecnie wszystko jest w ruinie, widac ze sporo budynkow bylo czynnie wyburzanych. Drogi sa tu dosyc wyboiste, choc wszedzie noszace slady asfaltu. Chyba nawet wygrywaja nasz prywatny konkurs na najbardziej dziurawa droge :D
O twierdzy nikt tu nie slyszal. Wszyscy kieruja nas na Mestie, mowia ze zbładzilismy i wskazuja gdzie jechac. Nawet gdy o nic nie pytamy to miejscowi wyskakuja na droge i pokazuja nam wlasciwy kierunek. Gdy juz udaje sie nam komus wyperswadowac, ze nie chcemy jechac do Mestii bo juz tam bylismy- to wtedy pokazuja kierunek na Zugdidi. Kompletny brak kontaktu. Jak to mawia moja babcia “dziad o krupach a baba o fiołkach”. Ostatnim miejscem gdzie postanawiam zapytac o twierdze jest rząd sklepikow przy wpółopuszczonych blokach. Wchodze do jednego z nich i zagajam o chleb, bo takowego tez potrzebujemy. Sprzedawca akurat naprawia czajnik bezprzewodowy z ktorego wyskoczyl kabel. Widzac mnie zaczyna wiec narzekac na chinskie partactwo. Potem opowiada mi o “posiołku”. Ze byly fabryki, ze zlikwidowano, ze wiekszosc ludzi “ujechało w pizdu”, ze zostali tylko ci ktorzy sa niezaradni a na puste mieszkania zwlokło sie tez jakiegos tałatajstwa nie wiadomo skad. Ze palili w piecach meblami i wyrzucali z okien telewizory. Ze ponoc co miesiac zdarzaja sie pożary w blokach od nieszczelnych piecykow i on to wszystko spod sklepu nagrywa na komorke. Jeden z filmikow mi pokazuje, niestety jakosc nagrania jest taka ze ciezko ocenic czy to pozar w wiezowcu czy ognisko na dzialce. Gaz w blokach tez byl ale po ogromnym wybuchu w 99 roku odłaczyli caly sektor. On sam mieszka kilka wsi dalej, ale tu pracuje bo lepiej płacą niz w jego miejscowosci. Bo tu wieczorami jest niebezpiecznie i nie kazdy chce tu pracowac. A on jest odwazny bo byl na wojnie w Abchazji i od tego czasu juz niczego sie nie boi. Nagle przerywa swoja opowiesc jakby doznał jakiegos olśnienia i zaczyna mi sie przygladac uwaznie- "A ty tak wogole to kim jestes? Skad sie tu wziełaś? Moze jestes z telewizji albo z gazety? A moze szukasz męża, bo tak sama wedrujesz? Ja np. mam dwoch synow na wydaniu. Moze bys chciala poznac- zwlaszcza mlodszy jest bardzo przystojny!" Mowie ze męża mam, z telewizja nie mam nic wspolnego i szukamy tej twierdzy a wogole to chcialam tez kupic chleb. Widze po oczach goscia, ze mi nie wierzy. Dopiero teraz rozgladam sie dokladniej po pomieszczeniu. Jestem w sklepie z garnkami i łopatami… :))))) W mijanych blokach faktycznie wiekszosc mieszkan stoi pusta, tylko gdzieniegdzie widac zagospodarowane pomieszczenia. Zwraca jednak uwage zupelnie nowy dach wieżowca!
Gdzies kawalek dalej dostrzegamy pomnik upamietniajacy Wielką Wojne Ojczyzniana. Te z Gruzji roznia sie od podobnych tematycznych pomnikow w innych krajach bo zwykle zawieraja zdjecia poleglych. Gdy ide w strone pomnika, z pobliskiego budynku policji wybiega starszy facet i krzyczy, ze nie wolno fotografowac. Na poczatku jest dosc opryskliwy, nie, nie wolno i juz, tu nie ma nic ciekawego a jak mam ochote porobic zdjecia to mam jechac do Mestii. Tlumacze mu, ze robie zdjecia takich pomnikow w roznych krajach, a tu zainteresowalo mnie, ze zamiast sołdata z pepeszką, listy nazwisk czy bezosobowej mozaiki sa zdjecia i mozna zajrzec w oczy konkretnych osob. I ze to jest wlasnie dla mnie ciekawe, moze nawet duzo ciekawsze niz turystyczna Mestia. Gosc zaczyna gadac zupelnie inaczej. Przedstawia sie jako Georgi. Pokazuje mi na pomniku zdjecie swojego ojca, ktorego nigdy nie poznal. Opowiada kilka rodzinnych historii. Ponoc 80% chlopakow z tej wioski nie wrocilo po wojnie do domu. Wies byla malutka a faktycznie zdjec kupa... Pyta mnie jak wygladaja takie pomniki w innych krajach. Skad ten wybuch zlosci na poczatku naszej znajomosci? Chodzilo o to, ze pomnik jest zaniedbany, ze pożera go rdza i zarastaja chwasty. I Georgi nie chcial aby taka informacja poszla w swiat. Że miesiac- dwa i wezma sie do odnawiania pomnika i wtedy mam wrocic i zrobic zdjecia. Ale mnie juz tu nie bedzie!!!!!!!! Georgi stoi, rozmysla, drapie sie za uchem.. Dobra, rob swoje zdjecia- ale obiecaj mi, ze opiszesz je tak: "To nieprawda, ze ludnosc wsi (zapomnialam nazwy, ale lezy gdzies pomiedzy Dżwari a Senaki) nie dba o pamiec o swoich przodkach. To nieprawda, ze olewaja poleglych i wspomnienie swoich dziadow. Ten pomnik teraz tak wyglada, ale za miesiac bedzie pomalowany swieza farba i beda lezec tu kwiaty i znicze". Mysle, ze jesli kiedys bede w rejonie to postaram sie odszukac ta wies i sprawdzic jak sie sprawy mają. Georgi zaprasza nas na kawe na posterunek. Niestety nadjezdza ciezarowka, wyskakuje z niej dwoch zdenerwowanych mlodych policjantow, ktorzy opowiadaja cos podniesionymi glosami i machajac rekami. Georgi widac tez przejął sie ta sprawa, chrząka i bez slowa wsiada z nimi do szoferki i z piskiem paska klinowego odjezdzaja. Pozostaję tylko sam na sam z pordzewialym pomnikiem i siwym dymem- mieszanina pyłu podniesionego z drogi i wyziewow oddalajacej ciezarowki...
A kolo Senaki tankujemy w wyborowym towarzystwie!
cdn

4 komentarze:

  1. Moge sie zalozyc ze ani za rok ani nawet za dwa nic nie pomaluja ani nie postawia zniczy. Ten pomnik i wiele podobnych byl juz w takim oplakanym stanie w 2012 i jak widac nic sie nie zmienilo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie masz racje. Mi sie tez wydawalo, ze gosc tylko tak mowil bo mu sie glupio zrobilo... O poradzieckich pomnikach i plaskorzezbach bedzie jeszcze osobna czesc relacji bo na calej trasie mijalismy ich bardzo duzo, a teraz wreszcie moglismy sie zatrzymywac gdzie chcielismy, bo wczesniej jezdzac na stopa to byly rzeczy wogole dla nas wyciete z poznawania i focenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń