bubabar

poniedziałek, 1 października 2018

Urocziszcze Czerwone czyli dawny Czerwonogród - Ukraina 2018 cz.4

Jadac przez wieś Nyrkiw nic nie zapowiada krajobrazow, ktore niebawem mamy zobaczyc. Zwykła plaskata wies polozona gdzies w polach.

W jednym z domow nabywamy dwie butle domaszniego wina. Sprzedażą (i produkcją) zajmuje sie dziadek. Dogląda tez pszczół, mozna kupic miod. Jest tez babcia, ktora przerywa zamiatanie liści na podworku i biegnie do piwnicy przyniesc wino. Na schodach siedzi chyba wnuczek, na oko 18-20 lat. Chyba mu niewygodnie bo podczas naszego pobytu trzy razy zmienia poduszke pod tyłkiem. Ziewa, kopie dołek butem, a w koncu dzwoni do kogos i opowiada jak to sie potwornie nudzi...

Kawałek za wsią oczom ukazuje sie wielka rozpadlina i serpentyniasta droga zygzakiem schodząca w dół rozleglego jaru.

W dolinie znajdują sie ruiny dawnej miejscowosci Czerwonogród, spalonej w 1945 roku przez UPA. Miejscowość nie zostala ponownie zasiedlona ani odbudowana. W latach powojennych lokalny zamek tez nie mial szczescia - sporą jego część rozebrano na chlewiki kołchozowe w wiosce.

Z dawnych zabudowan zostaly ruiny zamku, koscioła i kaplicy przycmentarnej. Obecnie miejsce jest nazywane Urocziszcze Czerwone.







Nie wiem czy od tego nazwa pochodzi, ale ziemia tu jest nieco czerwona!


Najprostsza acz zabroniona droga do ruin prowadzi przez jaką baze - korpus. Chyba przeznaczona dla wypoczynku dzieci - tak sugerują przyczepione do tablic rysunki. Przemykamy miedzy budynkami, widac, ze ktos tam jest - stoi auto, pali sie światło, zaraz nas pewnie ktos opierdzieli, ze tu łazimy. Ostatecznie nikt nie wychodzi, ale wracamy juz inna drogą. I jestem zła, ze nie obfocilam hustawek gigantow... Ech.. nic nie mozna zostawiac sobie na pozniej, na powrot, bo to sie zawsze konczy tak samo.




Zamek i jego półtorej baszty. Pół zawaliło sie kilka lat temu.





Kosciol jest ciekawszy od zamku.



Mozna wejsc do srodka, wnetrza są zadaszone, jeszcze nie wszystkie sklepienia sie zapadły. Są grube filary, ciekawe ceglane sklepienie i piwnica ziejąca chłodem. Mozna tez wyleźć na chór.








Boczny korytarzyk prowadzi po schodach na pięterko.



A tam troche chaszcza i wszystko zawalone.


Resztki dawnych malowideł..


I tych wspolczesniejszych.


Przedzieramy sie przez zarośla, zeby ominąc baze.



Gdzies w dolinie. Krajobrazy iście górskie.





Przez doline płynie rzeka, co zwykle jest normalne dla dolin. Ale ta rzeka ma dodatkowo spory wodospad! U nas zapewne stalyby barierki i zakazy wszystkiego - tu stoją przebieralnie, bo wodospad jest popularnym miejscem kąpielowym.






Woda jest z lekka chłodnawa i fajnie, ze akurat dzis trafil sie cieply dzien. Wrzesien juz nie zawsze sprzyja kąpielom! Kabaczę sie boi wodospadu, kazda proba jej tam zaciągniecia konczy sie wrzaskiem. Miejsce jej sie podoba o ile taktyczna odleglosc od źródła plusku nie jest mniejsza niz kilkunascie metrow ;)





Miejsce podoba nam sie na tyle, ze mimo wczesnej godziny zostajemy tu na biwak. A co! Pośpiech to zło! Na łąkach na dnie rozpadliny dlugo wahamy sie, ktore miejsce wybrac - bo są ładne i ładniejsze. Robie pranie i chyba tym wywołuje deszcz...


Sporo czasu wiec przesiadujemy pod folia, co najbardziej cieszy kabaka. Bo tu chlap chlap, tu w ciurkającej wodzie mozna umyc rączki, a tak w ogole to jak wspaniale stuka w dach busia. Ja bym tam wolala słonce i pobujać sie w hamaku, no ale fajnie, ze choc niektorzy są zadowoleni z takiego rozwoju wypadków.





Ponoc bieganie na bosaka po trawie po deszczu jest dobre dla zdrowia. Mnie jest zimno. Bieganie wiec tylko w podgrupach.


Hit tego wyjazdu - "zabawy w rurce". Karimata jest domkiem, namiotem, samochodem, statkiem, samolotem, zjeżdzalnia a zastosowanie zmienia sie jak w kalejdoskopie i ciezko byc na bieżąco.


Deszcz z czasem nieco słabnie, wiec małe ognisko z grzankami i pieczona kukurydzą zrobic sie udaje!







Wędzenie sie w dymie :)


Troche sie zastanawiamy czy busio wyjedzie jak droga rozmoknie. Bo jest taka nieco gliniasta i deszcz zdaje sie pogłebiac koleiny...

O poranku. W nocy przyjechal drugi bus i przyszly tez krowy.


P.S. Busio wyjechal bez problemu. Nawet nie zacharczał. Toperz niepotrzebnie sie martwil.

cdn


5 komentarzy:

  1. Troszkę niezręcznie napisane bo UPA nie tylko spaliła ale też zabiła ok 60 Polaków łącznie z księdzem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podczas posiedzenia w Libuchorze: Tak treba buło. Take czasy byli. Pamiętać przeszłość, ale ważniejsza jest przyszyszłosć. Na przyszłość mamy wpływ, na to co było- NIE...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ukraina to jedno wielkie faszystowskie bandziorowo , ciągną te dzikie hordy do polski na żer , rozlazło się z 3 miliony , z czego pracuje 400 tys ,a pozostali co robią , kradną , napadają , rabują , przemycają , i ta buta tępych dzikusów , dobrze ze i już rosjanie ich nienawidzą , bo nigdy nic dobrego z ukrainy nie bedzie , są wyjątki , ale ton nadaje banderowski faszyzm

      Usuń
  3. opis fajny , przeczytałem o zbrodni w czerwonogrodzie ,jestem z chełma , na wiosnę bandy ukraińskie w nocy napadały na domy w okolicy , torturowali kobiety,dzieci , i uciakali na ukraine , policja zatrzymała 8 , a 40 nie chce wydać ukraina , w lubelskiem 70 procent poszukiwanych przestępców to ukraińcy ,ukrainiec jest synonimem dzikusa,bandziora,i złodzieja , powinno się deportować wszystkich banderowców , bo powtórzy się to samo co kiedyś

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet tu polscy nacjonaliści dotarli? :)

    OdpowiedzUsuń