bubabar

wtorek, 11 października 2016

Czas nie goni nas cz.13 - Bułgaria, Ahtopol

Na obrzezach Ahtopola wpada nam w oko zgrupowanie domkow kempingowych “baza na artistite”.
Wynajecie domku na polskie pieniadze to okolo 8 zl za dobe. Mozna sie szarpnac :D Trafia sie nam domek do ktorego zagladaja galezie uginajace sie od malych jabluszek i mirabelek.
W domku na scianie mamy jakies wyliczenie sprzed 8 lat. Jakies kilometry ktos liczyl? Toperz sugeruje wyliczenia z jakis gier hazardowych.
Kible i lazienki sa tu wspolne , umieszczone w blaszanych hangarach, gdzie miedzy sufitami a scianami jest przeswit i do kapiacych sie zagladaja pnacza i galezie drzew.
Umywalki to wielkie blaszane koryta do ktorych by prawie mozna wlezc w calosci. Czesc z nich przez lata nieco oklapła i jest podparta żerdziami i deskami coby zapewnic wieksza stabilnosc.
Kiedys ogladalam jakis taki film, traktujacy o zakladzie przemyslowym z lat 50 tych, kopalnia, huta, szwalnia, nie pamietam dokladnie… I tam mieli laznie robotnicze- i dokladnie tak one wygladaly! Gdy wchodze do lazienek to wlasnie ten film staje mi przed oczami! A ponoc podroze w czasie nie istnieja!
Na scianach z lekka zmatowiałe lustra,te same zapewne od dziesiecioleci. Kilka pan caly czas dba o czystosc obiektu biegajac z wiaderkami i gabkami acz np. pajeczyn nikt nie omiata, bo i po co.. pajaki zyja wiec w symbiozie z ludzmi. Spotykam na kempingu babke. Jezdzi tu nieprzerwanie od 43 lat. Mowi ze kocha to miejsce bo tu wciaz czuje sie mloda. Najpierw przywozila tu dzieci, teraz spedza wakacje z gromadka wnuczat. Teren wokol wyglada tak samo, tu czas jakby przestal istniec i nie ma zadnego znaczenia. I nadal biega za nia gromada maluchow, wiec poki nie patrzy w lustro wciaz ma poczucie ze sa lata 70 te. Choc zmiany sa.. Kiedys byla na terenie knajpa i dansing. I mniej aut wszedzie parkowalo. I wiecej polskich turystow przewijalo sie przez Ahtopol. Cala ta dzielnica Ahtopola wyglada jak na wpol opuszczony kurort czy uzdrowisko. Kreta droga z polamanego asflaltu wije sie pomiedzy zespolami kempingow w roznym stanie zagospodarowania. Sa czynne, sa opuszczone i takie na wpol zagospodarowane. Nasz kemping nalezy do tej trzeciej kategorii. Czesc domkow jest zadbana, z kluczem w drzwiach i mozna je wynajac. Innym wala sie dachy i rozbebeszone wnetrza walaja sie wokol.
Czesc domkow wygladaja na zasiedlone jakos bardziej dlugotrwale i ciagle przez tych samych ludzi, widac wiekszy zwiazek z domkami niz tylko wywieszone pranie,wisza anteny satelitarne, doniczki z kwiatkami, baniaki z bulgoczaca ciecza.
Na czesci domkow widnieja tabliczki czy napisy jakis roznych “teatrow dramatycznych” z Sofii, z Plowdiwu, nazwa ‘artist” widac nie jest przypadkowa, kemping musial kiedys nalezec do jakiegos teatru i tu wypoczywali jego pracownicy.
Na scianach niektorych domkow widnieja malunki, chyba nie "firmowe" a sugerujace dzialnosc oddolną. Wskazujace rowniez ze nie tylko aktorska tworczosc kwitla tu wsrod wypoczywajacych.
Miedzy domkami pojawiaja sie wiatki, altanki, czesto ciezko stwierdzic z jakich czasow pochodza. W domkach sa lodowki, firmy Saratow glownie, acz i Donbas sie zdarza.
Latarnia przy parkingu mnie urzekla.
Kilka zespolow kempingowych na wybrzezu jest calkowicie opuszczonych, pasa sie tam tylko konie i czasem nocuja zagubieni autostopowicze, co wynika z napisow nasciennych. Milo bylo przeczytac wpis “hajcarow” z Wronek! Mam nadzieje ze dotarli do Afryki tak jak planowali! :D
Plątanina dziurawych drog prowadzi w strone morza.
A tu ogrodzenie czynnego kempingu. Nie wiem co oznacza ostatni obrazek…
Fajny zderzak!
Spotykamy tam babke ktora 46 lat temu byla w Polsce, w Poznaniu. Wyjazd byl organizowany przez ich uczelniany komsomoł i celem bylo budowanie ogrodu zoologicznego, glownie wybiegow dla zwierzat. Babka wyglasza z zakamarkow pamieci rozne polskie frazy, co ciekawe w ¾ malo cenzuralne. Echh. musieli sie dobrze bawic studenty za dawnych lat uczac polskiego obcokrajowcow. ;) Babka byla tez w chatce Morganka w Karkonoszach. Jej wspomnienie zielonego bimbru o nieznanym pochodzeniu zajezdza mocno absyntem ;) Na plaze nie schodzimy schodami a starami sie znalezc sciezke pod trojkolowca. Pakujemy sie w tak lepka gline ze kola przestaja sie krecic a podeszwy butow zwiekszaja swoja grubosc wielokrotnie.
Nie da sie tej mazi ani usunac patykiem ani wytrzec w trawe. Trwa sie urywa i przykleja do gliny. Pieknie. Probuje wozek wlozyc do morza celem odmoczenia tej paskudnej gliny jednak slabo mi idzie. Predzej obrasta wodorostem i okleja sie piaskiem. Wypoczywajacy ludzie nieco dziwnie patrza na to nietypowe zachowanie plazowe.
Wracamy juz grzecznie po schodach
Posrod kempingow o roznym stanie opuszczenia wystepuja tez knajpy o wygladzie stolowek robotniczych z czasow minionych i jedna z nich zamierzamy niejeden raz odwiedzic. Podaja tu rozne strawy obiadowe- my skupiamy sie na zupie miesnej, pysznej smazonej rybie i rakiji. Tak dobrej ryby nie jedlismy chyba nawet w ukrainskim Wiłkowie naddunajskim!
W centrum Ahtopola oprocz atrakcji typowo kurortowych mozna znalezc troche starych willowych domkow
i klimatyczne przystanie lodek
I na koniec jeszcze przeglad ahtopolskich makom. (slowo “makoma” jest sporej czesci ludzi nieznane. Jest to niezidentyfikowany owad, pajeczak, czasem i wąż. Ogolnie cos nieznanego co nie wiemy jakie ma zwyczaje, ale istnieje podejrzenie ze np. moze wlezc do buta i upalić. Owe makomy łączylo jedno- wszystkie byly ogromniaste.
Dwie rzeczy bardzo mi sie podobaja na bulgarskim wybrzezu. Raz to ogromna roznorodnosc miejsc noclegowych. Sa i wypasne hotele, i pensjonaty, i eurokempingi, zapewne kapiące od norm i standardow. Jest mozliwosc wynajecia pokojow w prywatnych domach na wsiach, ktore wygladaja jak wsie a nie osiedla willowe, gdzie przed domem mozna zobaczyc kure. Sa roznorakie kempingi o cenach i wygodach zroznicowanych , rowniez takie ktore niewiele sie zmienily przez ostatnie 50 lat. Sa opuszczone hotele z widokiem na morze ktorych nikt nie pilnuje. I jest szeroki wybor plaz na dzikie biwaki, zarowno dla zmotoryzowanych, jak i dla nie lubiacych ryku silnikow- w skalistych zatoczkach gdzie nawet quady nie wjada… Kazdy chyba znajdzie tu cos dla siebie. Druga fajną rzecza w Bulgarii jest zdrowe i normalne podejscie do tematu nagosci. Nawet na zwyklych plazach nieraz przewijaja sie golasy. U nas zaraz by byl dym i wzywanie policji. Tu mam wrazenie ze ludziom to nie przeszkadza. Ba! w zagubionych skalistych zatoczkach to tu chyba zwyczajowo nie wypada zakladac gaci ;) cdn

1 komentarz:

  1. Rany... Ten ośrodek... Identyczne pamiętam z dzieciństwa 40 lat temu. W Górkach Zachodnich pod Gdańskiem, w Firleju i jeszcze gdzieś tam. Z tymi natryskami włącznie :-) U nas pewnie zaraz dostałby masę negatywnych komentarzy na FB i GSV, że "czasu nich się zatrzymał za Gierka, absolutnie nie polecam". A tam ludzie korzystają i nie narzekają. Podejrzewam, że szczególnie ci mniej zamożni, których nie stać na full wypas ani na zagranicę - i którzy u nas po prostu nie mają dokąd jeździć.

    OdpowiedzUsuń