bubabar

poniedziałek, 20 listopada 2017

Zagubieni wśród skał cz.5

Wąska ścieżka prowadzi pomiędzy rude słupy skał i tam zanika. Jedna z wysoko położonych skalnych nisz wyraźnie jest wzmocniona drewnianymi belami, tworzącymi tam coś na kształt podłogi.






Dłuższą chwilę próbujemy znaleźć wejście do tego miejsca. Może od drugiej strony zbocza grunt jest znacznie wyżej? Może mają drabine? Może skała jest na tyle pochyła i porowata, że da rade wejść? Niestety... Miejsce chyba tylko dla wspinaczy. Ale co połaziliśmy po rozpadlinach to nasze! :)







Poszukiwana przez nas chatyna mocno już podupadła. Część ścian nieco przegniło i ujechało z osypującym się zboczem. Dach widać, że cieknął i ktoś go wzmocnił folią. Jednak i to już było dawno - na folii zalega gruba warstwa igliwia i zaczynają porastać to i ówdzie nie tylko trawy, ale i drzewka...





Wnętrza mocno zapodają aromatem wilgoci i zatęchłości. Acz w przypadku lichej pogody zapewne nikt by nie pogardził gościną. Ot wiato - ziemianka z całkiem wyposażoną kuchnią i skalnym piecem noszącym ślady całkiem niedawnego użytkowania.




Dziś pogoda jest cudna, więc nie mamy zbytniego parcia, aby siedzieć pod dachem w woni piwnicznej izby. Tuptamy dalej - szukać kolejnych skalnych skarbów. Idziemy początkowo w miarę wyraźną sarnią ścieżką u podnóża skał. Krajobraz zmienia się dosłownie co kilka metrów, więc nawet już nie chowam aparatu - tylko niosę go w ręce.






Pumeksowe cuda!


Powoli ścieżka zanika, zaciera się w krajobrazie i coraz trudniej wyłuskac jej zarys spomiędzy kamieni i igliwia. Nie wiem dokładnie w którym momencie, ale znika zupełnie. Skalna półka idzie jednak dalej, ale staje się coraz węższa, bardziej spadzista i śliska. No i pnie się w górę, więc przepaść po lewej rośnie w siłę... Wycieczka z sielankowego spaceru zaczyna przeistaczać się we wspinaczkę i wczepianie wszystkimi kończynami w skały, trawę, ziemię, coby nie pojechać na pysk. Ja pierdziuuuu! Tędy nie przejdziemy... A nawet nie jest za mądre tego próbować...





Zostawiam kabaka z toperzem na jednym z ostatnich dogodnych balkoników i sama, bez plecaka, wspinam się skalną szczeliną.


Może to czego szukamy jest gdzieś tam u góry? Na szczytach skał, które raczej przypominają płaskowyż?? Dalej już nie robię zdjęć. I tak mi brakuje rąk do trzymania się skał. Dwoma lub trzema dodatkowymi też bym nie pogardziła! ;)

Okazuje się, że ni chu chu... To coś siedzi najprawdopodobniej dopiero w kolejnym wąwozie, gdzie zejście jest dogodne raczej wyłącznie dla paralotniarzy albo innych linoskoczków. Cóż... Wracamy. I musimy obejść wszystko naokoło.

Potwory zaklęte w korzenie czają się tu i tam.



I tak trafiamy na kolejną skalną półkę, ale już taką dużo dogodniejszą do przejścia.





Tak szczęśliwie trafiamy do długo poszukiwanego miejsca - rozpadliny zewsząd otoczonej skałami. Miejsce jest na tyle urokliwe, że nie dziwię się, że wybrano je na miejsce dla biwakowiska.


Przytulona do pionowej skały czai się takowa półchatka.




Wnętrza charakteryzują się całkiem sporym poziomem przytulności.



Zdobienia, które wypełzły na zewnątrz :)


A tu cosik przywołujące na myśl miejsca pamięci po osobach juz nieżywych. Czyżby ktoś jednak wybrał naszą pierwszą drogę? I był bardziej konsekwentny w dążeniu do obranego celu??


Jak zwykle w pachnących, okopconych wnętrzach chaty można znaleźć dziesiątki pamiątek i ozdób - ogólnie mówiąc przedmiotów przybliżających nam historię tego miejsca, jego klimat i dusze tutejszych bywalców.

Są oczywiście drewniane plastry - zdobione, malowane... niektóre stare jak świat! (tzn. starsze od buby :P )



Jest i ten gliniany dzwoneczek z kogutkiem - normalnie w co drugiej chatce go spotykamy! Ki czort? Skąd tu te dzwoneczki?? ;)


Tu coś o remoncie/odbudowaniu chaty.



Dokumentacja nie tylko zdjęciowa. Z imprez i wypraw.



Kabaczę i wpisownik.


Ogólnie mówiąc - idealne miejsce na biwak! :)






Darh ivos

Na pierwszy rzut oka to chatynka jest niepozorna. Dwa długie baraczki z dachami lekko już ugiętymi pod ciężarem lat.




Dwa miejsca sypialne, o żywicznym aromacie i porządnie odizolowane od skały. Sporo osób sie tu zmieści i nie będzie im ciagnąć od spodu!



Wrażenie jest największe, gdy wejdziemy na "dziedziniec" owego biwakowiska. Tu, gdzie miejsce biwakowe otaczają ławeczki. Tu, gdzie kompania zbiera się na wieczorne nasiadówki. Tu pokazuje się w pełnej krasie cudność tego miejsca - głównie ze względu na mnogość ozdób i ogólny kowbojski klimat!
Kabak: "zupełnie jak u nas w domu!" ;)



Czego tutaj nie ma! Dominują okopcone czachy rogate, skóry i pamiątki! Deseczki, proporczyki, malunki. Ścienny wpisownik ukazujący długą i malowniczą historię tego miejsca! Najwięcej ściennych dat to lata 90-te. Chyba był to okres największego rozkwitu skalnych biwakowisk. Czasy, gdy ludziom się chciało, a miejsca przestały być niszczone przez komunistów (tych walczących ze zrzeszaniem się niepewnego elementu) a jeszcze nie zaczęły być rozwalane przez miłośników tzw. "nowoczesności" - uporządkowania, bezpieczeństwa i opacznie pojętej ochrony przyrody.



















Jest i dzwoneczek, a jakże! :)


Są też listy gończe za dwoma typami, którzy celowo niszczą tutejsze chaty. Coby każdy znał ryje i w razie spotkania przywitał adekwatnie do zasług!



Można też odnaleźć zdjęcia bywalców z dawnych lat.


Jedno czego nie znaleźliśmy to wpisownika. Albo ktoś zajumał albo tak dobrze schowany? Cóż, kabak więc wykopuje skądeś podkładkę talerzykopodobną i na niej powstaje pamiątkowy malunek.


Miejsce spodobało nam się na tyle, że wracamy tu wieczorem. W blasku ognia jest chyba jeszcze piękniejsze, a klimatu dodaje gdakanie nocnych ptaków, których wyjątkowo w tym miejscu jest zatrzęsienie.







A nocne labirynty są jeszcze bardziej zawiłe niż za dnia...





Z lektury komiksów, ukrytych w różnych skalnych rozpadlinach. Leśni włóczędzy i zjawiska nadprzyrodzone:


Ze złotymi rybkami to trzeba nieraz uważać!


"Ty koleś, kto cię tak urządził??"


Tak się nieraz kończy nie pamiętać co było wczoraj.


"A teraz stracicie głowę śmiertelnicy!"


Problemy związane z ekipą:

Przyprowadził wrażliwego kolegę, który boi się pyłków, owadów, światła słonecznego, przeziębienia, grypy, a także tego, że myślą, że ma krzywe zęby.


Spotkanie w lesie.


-"Co będziemy robić?" -"cokolwiek przyjdzie nam do głowy"
- "Co nam przyszło..."


To wspaniała podróż, czujesz się tak samo wspaniale jak ja??


Spływ z dziewczyną.


Albo inna nieco wersja:


"To był jedyny sposób, aby go zabrać do lasu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz