Rano mamy troche stracha , ze jak zobacza nasze trzy sznurki prania rozpostarte między szafa, framuga, gwozdziem w lazience i czym tam jeszcze się da, to nas wezma i wywala z hotelu, a parę dni chcemy tu spedzic.. Zawsze można powiedziec ze jako inostrancy nie rozumiemy regulaminu na scianie, ale czy uwierza? Dlatego część prania troczymy do plecaka i zabieramy ze soba- poza tym na sloneczku szybciej wyschnie.
Lazimy po centrum Kercza.. Miasto jak miasto, nic szczegolnego, duze , ruchliwe i nie jakieś specjalnie urokliwe.. Odnowiony zatloczony glowny deptak (strach myslec co tu się latem wyprawia), plac z Leninem na posterunku, ladna cerkiewka, która oczywiscie ide zwiedzac. Toperz niestety musi zostac na zewnatz bo ma krotkie spodnie. W cerkwi są właśnie chrzty, więc ladnie spiewaja ale spiew jest gluszony przez wrzask zmoczonych dzieciatek. Jest tez mini sklepik gdzie można kupic swieczki, rozniste ikony, ksiazki o swietych, lancuszki i krzyzyki. Wybieram sobie dwa i kupuje , milo gawedzac ze sprzedajaca babuszka. Babuszka dziwi się „a to wy z Polski, a ja myslalam ze tam u was to inna religia a nie taka jak u nas”. Więc ja jej na to ze może inna, ale przeciez Bog jest jeden.. Ona kiwa z przekonaniem glowa ze to to „wsjo rawno jaka swiatynia, taki sam krzyz, a widzicie, to ci zli co do wladzy się pchaja i politycy nas podzielili..”. W tym momencie przylacza się druga babcia zywo machajac rekami i argumentujac ze nie mamy racji bo ich wiara jest najlepsza, a inni to heretycy! Obie babcie zaraz zyskuja poparcie kolejnych i kolejnych, więc nie wiedziec kiedy, tworza się już grupki zywo dyskutujacych , zeby wrecz nie powiedziec wydzierajacych się na siebie staruszek.. Osz żesz..trza się było nie odzywac ;)) Na koniec zjawia się ksiadz mowiac ze cerkiew a nie bazar i wszystkich wyprasza.. Ja się wymykam chyłkiem i tylko z daleka obserwuje ze babuszkowe dyskusje na temat dogmatow wiary są kontynuowane przed cerkwia i w parku..;)
Następnie wylazimy na gorke Mitridat, ogladamy starozytne ruiny Pantikapej (taka kupka kamieni i dwie kolumny, które wszyscy podziwiaja i na ich tle się fotografuja- więc i my idziemy je popodziwiac;) ) Na szczycie gorki są jeszcze jakieś socjalistyczne pomniki i duzy remont bo wszystko wykladaja jakas obrzydliwa kostka. Ale stad dokladnie widac odlegly cel naszej dzisiejszej wycieczki- Twierdze Kercz! Miejsce zupelnie pomijane przez polskie przewodniki. Może dlatego ze do niedawna niedostepne , bo znajdujace się na terenie zamknietego terenu wojskowego? Na internecie udalo mi się znalezc informacje ze obecnie jest prawie porzucone, puste i ogolnie dostepne. Coz może znaczyc „prawie”???
Postanawiamy się dobrac do twierdzy od strony dzielnicy Cementnaja Slobodka i przyladka Ak-Burun, czyli idac caly czas pieszo wzdluz wybrzeza. Mijamy port, rozne przemyslowe i poprzemyslowe rozwaliska i w koncu trafiamy na przepiekne wybrzeze. Bardzo zalujemy ze nie mamy ze soba teraz namiotu i wszystkich gratow aby moc tutaj rozbic się na nocleg.
Kawalek dalej znajdujemy wejscie do podziemi, ale niestety korytarz nie prowadzi daleko, jest dalej zasypany, trzeba by się czolgac i przeciskac a nam się nie chce. Po wizycie w tym miejscu zostaje na jakiś czas brunetka- sciany, sufit (a jest niewysoki)są niesamowicie usmolone jakims paskudztwem, więc i glowy i plecaki tez mamy w tym kolorze.
Dalej czeka nas male rozczarowanie- nie da się przejsc wybrzezem- wyglada na to ze tereny twierdzy są otoczone drutem kolczastym (tzn podwojnym zasiekiem) a na nabrzeznej skarpie stoi jakieś radar..grrr.. no coz, ponieważ nie mamy ochoty tlumaczyc się straznikom dlaczego sforsowalismy zasiek (no i nie wiadomo czy najpierw beda pytac czy strzelac ;) ) postanawiamy go obejsc dookola. Może od drugiej strony, tzn od strony Arszyncewa, twierdza jest dostepna?
Jak się okazuje mielismy racje, zasiek zakreca i dalej prowadza normalnie sciezki. (jest nam jednak odrobine dziwnie, jak na nasz widok chyba trzeci z kolei samochód zawraca i nawiewa). Trafiamy na nadmorskie skarpy w których mieszcza się zabudowania twierdzy
Są bardzo rozne- jakby wykute skalne nisze, czesciowo tylko wzmocnione cegla, które obecnie sluza za miejsca imprezowe lub za gniazda szerszeni.
Podziemne korytarze
czy zabudowania troche przypominajace forty Twierdzy Przemysl.
Gdy już praktycznie czujemy się naogladani twierdzy i myslimy o powrocie spotykamy w ruinach miejscowa parke. Chlopak jest bardzo zainteresowany fortyfikacjami i zabral dziewczyne na spacer w to piekne miejsce, dziewczyna natomiast robi wrazenie lekko znudzonej. (np. on zwiedza ruiny w srodku, ona siedzi na trawie przed ze zgrymaszona mina). Ech... już widze jak beda po slubie razem spedzac czas wolny..
Chlopak bardzo chce nas oprowadzic po twierdzy, tlumaczac ze on tu jest bywalcem i wszystko i wszystkich zna. Troche się dziwi ze w czesci polecanych przez niego obiektow już byliśmy. Nie byliśmy natomiast w gornej czesci twierdzy, czesciowo otoczonej zasiekami- która ponoc jest pilnowana, ale on zna straznikow i nam obiecuje zalatwic wejscie. Straznikiem okazuje się jakiś bardzo mlody chlopaczek który wraz z kolegami rabia tam drewno. Straznik??? Czy grupka miejscowych którzy przyszli na ruiny zrobic sobie impreze , nie maja na flaszke i znalezli sposob na oskubanie glupich turystow? No ale wyboru nie ma, idziemy z nim zwiedzac. Zabiera nas na gorke pod pomnik, a potem do roznych zabudowan i podziemnych tuneli.
Opowiada dosyć ciekawe rzeczy- ze twierdza zostala zbudowana dla obrony ciesniny kerczenskiej, ze tu było wiezienie, a tu labirynt korytarzy aby niemcy się zgubili jak beda forsowac, a tu było wejscie do innych podziemi ale wladze Kercza kazaly zasypac aby dzieciaki nie wlazily. Ponoc pod calym Kerczem są labirynty korytarzy, część właśnie Twierdzy Kercz, część laczy się z antycznymi katakumbami czy kamieniolami. Niedawno, była glosna sprawa w okolicy bo czworo ludzi weszlo tu w twierdzy w podziemia, chlopcy wyszli a dziewczyny się zgubily. Szukali ich kilka dni, najpierw policja i wojsko, a gdy okazali się bezradni, nie znajac roznych tajnych przejsc, poprosili o pomoc lokalnych „bunkrowcow”. Znalezli je chyba po 4 dniach w podziemiach pod dzielnica Miczurino więc ladnych parę kilometrow stad! Wtedy ponoc zakratowali glowne wejscie do kamieniolomow..ale pozostaly inne, boczne wejscia..
Dla wielu miejscowych chlopakow glownym celem zycia jest badanie tych roznych tuneli, a już najwiekszym wyczynem jest chodzenie po Adzymuszkajskich Kamieniolomach, bo są wyjatkowo niebezpieczne. Pytam go dlaczego: czy mogą się osypywac, zawalic, czy jakie niewypaly tam leza? Nie, nic z tego- ponoc bardzo latwo się zgubic na amen i nie wyjsc.. Na tym etapie wydaje mi się ze koloryzuje, coby się popisac jaki jest gieroj ze on tam chodzil i nastraszyc glupich turystow..
Ale przychodzi jeszcze taki moment ze sobie przypominam jego slowa..
Chlopak odprowadza nas kawalek i się zegnamy. Nie dopomina się zadnej kasy- kim tak naprawdę był? Czy ci z radaru wynajeli mlodego za straznika aby mieć na baczeniu teren przed ogrodzeniem z drutu rowniez? Czy sam się nim obwolal- pilnujac czegoś przed kimś?
Stad ogladamy sobie tez dokladnie Wyspe Tuzła, jest niesamowicie plaska, jak taka łacha piasku na morzu czy wieksza mielizna. Widac dokladnie nabudowana , niedokonczona, rosyjska groble, jakieś zabudowania
i dowiadujemy się od miejscowych ze latem są tam raz dziennie kursy promu czy stateczku, ze jest czynna jakas baza oddycha, a poza sezonem (czyli teraz) bardzo trudno się tam dostac. No nie ma rzeczy niemozliwych, wszystko ma swoja cene , ale chyba nie warto się tak starac. Ponoc nie można obejsc wyspy dookola bo w polowie jest posterunek graniczny i od ukrainskiej strony nie wpuszczaja na rosyjska część. Niezgadza się to za bardzo z tym co pisalo na necie, ale twierdzą ze w ramach porozumienia wyspa zostala podzielona na pol, i czesc jest ukrainska a część rosyjska. Oczywiscie wypowiedzi miejscowych są mocno nieobiektywne- uwazaja ze cala wyspa należy się im (tzn Rosjanom) bo kiedys była polaczona z polwyspem, bo maja latwiejszy dojazd, bo wydali kupe kasy na budowe grobli i wogole co sobie te Ukraince mysla- maja oddac wyspe i już (a najlepiej caly Krym ;) ) ;)
W drodze do Arszyncewa natykamy się jeszcze na fajne rozwieszone sieci,
a na osiedlu lapiemy bez problemu marszrutke do centrum.
Toperzowi udaje się mnie namowic na suszi- nigdy nie pociagala mnie wizja zimnej surowej ryby.. Ale posmakowalo mi wyjatkowo- od dzisiaj codziennie chce chodzic do tej knajpki- tzn ze względu na przepyszne zarcie bo cala knajpka ogolnie była obrzydliwa, zrobiona na pseudowykwintny styl z kelnerami zachowujacymi się jakby kije popolykali..
Kolejnego dnia , dla odmiany postanawiamy odwiedzic miejsce powszechnie opisywane w przewodnikach, pojawiajace się na folderach i widokowkach z okolicy- twierdze Jenikale. Miejsce bardzo ladne, acz duzo bardziej popularne i zatloczone. Caly czas ktos się kreci, napierw są dwie łady z turystami, a pozniej przyjezdza wycieczkowy autobus i tereny twierdzy zmieniaja się w jeden wielki piknik.
Nie przeszkadza nam to jednak znalezc ustronny balkonik i w spokoju wypic wino z widokiem na morze
Idac w strone marszrutki musimy przemierzyc bardzo urokliwa dzielnice, gdzie plynie spokojne, lokalne zycie
Kolejnym naszym celem jest Arszyncewska Kosa- mierzeja na poludnie od Kercza. Od kilku lat ja systematycznie wysiedlaja, twierdzac ze miejsce niebezpieczne do mieszkania z racji na mozliwosc zalania podczas sztormow.. (ostatni taki porzadny sztorm był chyba w latach 80tych...) Najprawdopodobniej przyczyna wysiedlen jest inna..
Ponoc tylko kilka niepokornych rodzin zostalo na mierzei, nie chcac opuscic swoich przestronnych, pieknie polozonych domow i zamieszkac w klitkach w bloku.. Wladze ponoc z nimi walcza odcinajac im prad, wode, likwidujac polaczenia autobusowe. Ostatnie wiesci jakie udalo mi się znalezc na necie pochodza sprzed dwoch lat.
Do dzielnicy Kamysz Burun dojezdzamy marszrutka. Nieopacznie pytamy o droge na mierzeje dwoch dziadkow. Niestety nie chca nam wskazac kierunku (o co prosimy) tylko probuja wsadzic na sile w autobus -nie potrafia zrozumiec ze my się chcemy przejsc! Mysla ze nie mamy kasy i chca nam nawet oplacic bilety! A co gorsza probuja jeszcze rozpoczac rozne dyskusje na tematy polityczne. Gdy już nam się wydaje ze się wyswobodzilismy spotykamy ich po raz kolejny i kolejny, gdyż ida za nami aby sprawdzic czy się nie zgubilismy.
Droga w strone mierzei prowadzi przez tereny zruinowanych zakladow przemyslowych,
tereny portowe
czy miejsca wystepowania takich oto dziwnych konstrukcji
Na mierzei faktycznie dużo opuszczonych, zruinowanych domow- fakt niektore polozone prawie na plazy,
Ale nie chce się wierzyc ze ktokolwiek chcialby z wlasnej woli porzucic tak piekne miejsce. Opuszczona biblioteka, sklep.. dwie „bazy oddycha” wygladajace na dzialajace w sezonie (ich nie zalewa??) Okolo dziesieciu domow jest zamieszkala- suszy się pranie, szczeka pies, leza rozwloczone zabawki. Niestety nie udaje się spotkac zadnych ludzi aby z nimi pogadac, a zeby pukac po domach i mówić „my jestesmy turysci z polski, chcemy pogadac z wami o tej mierzei” to ja jestem zbyt niesmiala ;)
Spotykamy także poprawne politycznie taczki
Wracamy plażą.. Dostajemy obłędu jeśli chodzi o zbieranie muszelek- pozyskujemy ich caly worek- tu można by zbierac je łopata!! a niektore są wielkie jak piesci.
To nie jest wybrany fragment- to losowo wybrany kawalek plazy
a to najwiekszy okaz
Tu tez po raz pierwszy zapoznajemy się z „rakuszecznikiem” - rodzajem nadmorskiego piasku, który caly się składa z mniej lub bardziej pokruszonych muszelek!
Po chwile stajemy się integralnym kawalkiem plazy- rakuszecznik mamy wszedzie, w oczach, nosie, uszach, plywa w butelce z winem, wspaniale przykleja się do keczupu na kanapce, blokuje otwieranie się obiektywu w aparacie (buuuu, mój biedny nowy aparat! A obiecalam toperzowi ze będę o niego dbac ;) )
Zatem zjadam pierwsza w zyciu ( i mam nadzieje ze nie ostatnia) kanapke z rakuszecznikiem- wapnia nam nie zabraknie! I po co kupowac za ciezka kase w aptece tabletki na osteoporoze z muszli? ;)
Wypijamy winko i ogolnie cieszymy się plaza
Wracac planujemy inna droga- dojsc wybrzezem do Nimfiej i lapac stamtad marszrutke na centrum.
Po drodze ogladamy jeszcze imponujacej wielkosci pomnik- widac go było z baaardzo daleka- wygladal jak wbity w ziemie statek kosmiczny.
W dzielnicy Eltigen lapiemy marszrutke. Nie bardzo wiemy dokad ona, bo na pytanie „czy jedzie na dworzec” wszyscy odpowiadaja „wsiadajcie”. Zatem wsiadamy.. Po drodze toczy się jakas zazarta dyskusja między pasazerami którzy domagaja się zeby kierowca (ponoc według rozkladu) zawiozl nas na dworzec a kierowca który nie chce tego zrobic. Chcemy już nawet wysiasc wczesniej dla swietego spokoju ale babki nas uspokajaja ze one zalatwia zeby nas zawiozl na dworzec. Jedna z babek nie wiedziec czemu daje mi bukiet kwiatow. Nie wiem co potem z nimi zrobic w Kerczu, nawet nie ma w hotelu wazonu, ale są ladne i mi ich szkoda w kubel wsadzic.. W koncu zawieszam je gdzies na drzewie.
Udaje nam się zaprzyjaznic z obsluga hotelu „Lazurnyj”w Kerczu, przewijaja się te same osoby, dwoch ochroniarzy, jedna z trzech babek na recepcji. Codziennie rano i wieczorem chodze do nich z menazka po wrzatek, więc zanim się zagotuje jest okazja aby pogadac. Jeden z ochroniarzy, Sasza, opowiada mi niestworzone rzeczy o adzymuszkajskich kamieniolomach, ze łącza się z podziemiami pod calym Kerczem, oczywiscie jak znac przejscia, bo duza część jest zasypana. Władze wysadzaja w powietrze przejscia aby nikt tam nie lazil, miejscowi odkopuja i się przeczolguja do dalszych czesci. Nie radzi zapuszczac się zbyt daleko od wejscia bo „tam kazdy się zgubi” ale zdradza tajemnice lokalizacji kilku „dzikich wejsc”. Jednoczesnie mowi ze muzeum nie jest zbytnio ciekawe i zeby poznac „prawdziwe kamieniolomy” trzeba isc samemu a najlepiej z obeznanym miejscowym. Opowiada o walkach jakie się tam toczyly w czasie wojny, o kilku tysiacach ludzi które ukrywaly się w podziemiach (spore to musi być jak się tam zmiescili..)
Kolejnego dnia wybieramy się do wulkanow blotnych. W tym celu jedziemy marszrutka do Bondarenkowa. Na dworcu w Kerczu zauwazamy ciekawa rzecz- wojne między dworcem popierajacym autobusy a kierowcami marszrutek, które tez z tego dworca odjezdzaja. Panie w kasach nie sprzedaja biletow na marszrutki, nie udzielaja informacji o ich rozkladzie, a gdy ktos pyta o nie są bardzo niemile. Z tego co opowiadaja kierowcy- obsluga dworca zrywa rozklady marszrutek które oni wieszaja.. nie wiem jaka jest przyczyna: czy są zbyt duza konkurencja dla rzadko jezdzacych i drogich autobusow, czy powinni komus cos placic a tego nie robia.. Jedno jest faktem- wiszacy przez jeden dzien rozklad jazdy znika bardzo szybko i zeby się dowiedzic kiedy gdzie można dojechac trzeba krazyc między kierowcami i rozpytywac, po czym robic srednia z godzin które oni podali, przyjsc pol godziny wczesniej niż wskazuje owa srednia i w 99% jestesmy skazani na sukces :)
W Bondarenkowie jestesmy kolo 8 rano, jakas babka doradza nam aby wysiasc na zakrecie bo stamtad najblizej na wulkany. Nie mamy za bardzo kogo zapytac jak isc dalej, wies jakby wymarla.. Kto mial wygonic krowy na pastwisko czy jechac do pracy już pojechal, a reszta spi. Idziemy więc na czuja jedna sciezka która wydaje nam się ze idzie na polnoc.
Napotkany po drodze ogorzaly pasterz utwierdza nas ze w dobrym kierunku zmierzamy.
Pierwszy wulkan to jakby od czasu do czasu bulgoczace po srodku blotne jeziorko otoczone spękana ziemia. Zbyt blisko jeziorka boimy się podchodzic- w przewodniku „Krymskoje Priazowie” pisali cos o zatopionym w wulkanie niemieckim czolgu i jednym naukowcu którego ledwo wyciagneli i odratowali jak wpadl do srodka
Drugi wulkan wyglada fajniej- stozkowata gorka i można zajrzec do srodka- i popatrzec jak robi „bul” i „bulbul bul”. Przygladanie się i czajenie z aparatem na kolejne „bul” naprawdę wciaga!!
Postanawiamy tez zrobic uzytek z blotka, które ponoc ma rozniste lecznicze wlasnosci
majac takie oto mile widoki
Wypijamy winko (to już tradycja na kazdej wycieczce), a potem lazimy jeszcze po stepie. Wylazimy na gorke, wygrzewamy w trawach i takie tam
Z Bondarenkowa idziemy przez pola na Adzymuszkaj. Odnajdujemy kamieniolomy
oraz kilka dzikich wejsc. Wchodzac do srodka zaczynam rozumiec co mial na mysli Sasza i straznik z Twierdzy Kercz.. To nie jurajska jaskinia czy bunkry MRU. Korytarz co chwile się rozdziela, na dwa , na trzy, na pięć.. pod roznymi kątami. Po trzecim skrzyzowaniu już totalnie nie wiem skad przyszlismy. Niektore czesci przypominaja siatke- skrecajac ciagle w lewo dojdzie się do miejsca startu, niektore ida w inne strony, czasem po rownym, niektore wyraznie w dol. Większość slepo się konczy ale z niektorych wieje zimnem sugerujac ze ida gdzies dalej. Sporo jest szczelin przez które jakby się przeczolgac może zajdzie się gdzies dalej.
Gdzieniegdzie leza po podlodze rozciagniete tasmy- chyba sposob zeby potem trafic do wyjscia. My, mimo ze idziemy tylko za tasma i potem tak samo wracamy, wychodzimy zupelnie innym wejsciem niż weszlismy, z innej strony skal..
Muzeum jest zamkniete a glowne wejscie , faktycznie tak jak mowili, zakratowane.
Gosciu na samym dole na pomniku przy wejsciu do muzeum niesamowicie przypomina mi Igora z Melitopola ;)
Wieczorem babka z hotelu i Sasza zapraszaja mnie na recepcje na ogladanie zdjec. Już wczesniej opowiadali nam o Generalskich Plazach- terenach pomiedzy wsia Kurortnoje a Zolotoje, ok. 30km dzikich plaz,ze skalkami, piaszczystymi zatoczkami, bez wsi i zadnego zagospodarowania, z racji ze wczesniej był tam tajny poligon, wstep wzbroniony i plaze tylko dla wojskowego naczalstwa. Teraz w polowie drogi pomiedzy miejscowosciami jest jedynie szyb naftowy i domek rybakow. Sasza latem co weekend jezdzi tam na motorze wypoczywac. Zdjecia naprawdę są zarabiste, opowiesci również.
Gadamy tez o wyspie Tuzla- ich zdania, opinie i opowiesci o tej wyspie sa identyczne jak miejscowych z okolic Twierdzy Kercz..
Namawiaja nas tez zebysmy zostali na parade ktora sie bedzie odbywac w Kerczu (i w innych krymskiech miastach) z okazji dnia zwyciestwa 9 maja, maja byc festyny, koncerty, rozne bazary i ogolnie cale miasto sie wtedy bawi. Brzmi ciekawie...ale ja 10.05 musze juz byc w aptece :(
Troche się u nich na zasiedzialam...
Zatem jutro się wybieramy na polecane dzikie plaze wsrod stepowych pagorkow! Planujemy jakies 2-3 dni wedrowki, wylegiwania się na plazach.. Jako ze o wode tam ciezko zaopatrujemy się w 15 litrow mineralnej, spac zamierzamy w namiocie na plazy. Więc jutro jedziemy do Kurotnoje!!!
zdjecia do tej czesci
http://picasaweb.google.pl/uchate.paciatko/201004_kercz
http://picasaweb.google.pl/uchate.paciatko/201004_twierdza_kercz
http://picasaweb.google.pl/uchate.paciatko/201004_arszyncewska_kosa
http://picasaweb.google.pl/uchate.paciatko/201004_WulkanyBlotne_Bondarenkowo
http://picasaweb.google.pl/uchate.paciatko/201004_adzymuszkajskie_kamieniolomy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz