bubabar

piątek, 25 kwietnia 2025

Wycieczki po Wałbrzychu cz.9 (2025) - Podgórze

Podgórze to jedna z dzielnic Wałbrzycha, leżąca w południowej części miasta. Zachowało się tutaj sporo ruin, starych kamienic i ciekawych podwórek. No i jeszcze dodatkowo mamy stąd blisko do rozlicznych sztolni, przykolejowych atrakcji czy hałd.

Ta dzielnica będzie mi się przede wszystkim kojarzyć z ogromniastym wiaduktem kolejowym.


Trudno przeoczyć ową konstrukcję. Nawet z daleka!


A tu jeszcze inny, pobliski wiadukt. Zdecydowanie mniejszych rozmiarów.


Idziemy też obczaić opuszczony kościół. Niegdyś był używany zarówno przez ewangelików jak i prawosławnych, ale w latach 60-tych parafia została zlikwidowana. Budynek potem służył wiele lat jako magazyn papieru i stopniowo popadał w ruinę. Szkody górnicze mocno się do tego przyczyniły. Dziś okazuje się szczelnie zamknięty, ale nawet jakby był otwarty - to chyba byśmy nie włazili, patrząc na stan dachu...


Rzuca się nam w oczy też spory, opuszczony budynek.


Dawniej był tu internat szkoły górniczej i ośrodek dla uchodźców z Korei. Później działał DPS i mieszkali bezdomni. Teraz stoi nieużywany. Jego gabaryty naprawdę robią wrażenie.


Tabliczkę ciężko już przeczytać.


Mamy okazję pogadać o tym miejscu z miejscowymi. Twierdzą, że "wywali stąd fundację, bo ponoć pensjonariusze niszczyli budynek, że kiedyś stary parkiet spalili w piecu. Teraz stoi pusty i jest stopniowo demolowany na dziko. I to już ok. Władzom miasta marzyło się, że pojawi się książe z bajki, kupi i zrobi tu Disneyland. No ale "księciów" nie ma. Są za to bezdomni, którzy nie mają gdzie mieszkać. Ile to rodzin czeka latami na mieszkania komunalne? A tu dach jest, ściany są. Ale nie... Lepiej niech stoi pusty. Urzędnicy to zawsze jak pies ogrodnika. Gównarzeria go w końcu podpali i tyle będzie z ich zakichanych snów o inwestycjach marzeń".

Nie wiemy ile w tym prawdy. Acz potem, już po powrocie, czytałam różne wpisy w internecie - i choć bardziej wygładzone, zdają się te teorie potwierdzać.

Nie wchodzimy do budynku. Akurat w tym momencie robi to miejscowa młodzież i jakoś instynkt nam podpowiada, że lepiej się od nich trzymać z daleka. Wędrujemy więc dalej.

Często piszą, żeby np. nie parkować na chodnikach. Tu przynajmniej podali jakiś sensowny powód ;)


Chyba od dawna mają tu takie zwyczaje, bo chodniki są mocno zabezpieczone betonowymi słupkami.


O! A tu chyba jednak ktoś wjechał! ;)


Śmietnikoza. Typowy krajobraz dzisiejszych czasów - jak Polska długa i szeroka. Kiedyś na dom przypadał jeden metalowy kontener, który służył dziesiątki lat. Teraz - rząd plastikowych skrzynek po horyzont. Na każdym podwórku... Jak pomnożyć to przez ilosć obejść, osiedli, dzielnic? Ile tego g... wyprodukowali i zarzucili tym każdy skrawek krajobrazu? I to się nazywa "ekologia"...


Ludzi mijamy niewiele. Czasem grupa dzieciaków gra w piłkę...


Nieraz przemknie jakiś nietypowy pojazd.


Albo natrafimy na miłą panią z dziećmi, które niosą Marzannę :)


Jak ja lubiłam ten zwyczaj, a teraz w szkołach już nie jest praktykowany :(

I jeszcze kilka migawek z okolic, gdzie bez ładu i składu łazimy po różnistych zaułkach.


Kilka osób nas ostrzegało, aby nie włóczyć się po Podgórzu po zmroku, że "tam straszno", "napadną was" itp. Nasze doświadczenia wybitnie tego nie potwierdziły. Czy za jasności czy ciemności - spotykaliśmy samych miłych i sympatycznych ludzi (no może oprócz znudzonej dzieciarni rozpiżdżającej dawny internat)

Chociaż może opowieści o niebezpiecznej dzielnicy nie były pozbawione racji? Np. wychodzi na to, że za tymi drzwiami czai się jakieś ZŁO! Na szczęście nie dowiedzieliśmy się jakie i co wyskoczy - jeśli się akurat otworzą! ;)


Tu i ówdzie mijamy też ogródki działkowe. Małe, korowe budyneczki, grządki, klomby, różniste płotki i murki, gdzie widać włożone serce - zawsze powodują uśmiech na twarzy :)


Na skraju jednych takowych postawiono wspomnienie po kopalnianych czasach.


Przy czynnym kościele również. Nawet wagonik na torach jest! :)


Na jednym z płotów. Bardzo mnie to cieszy, że czasem ktoś zauważa istnienie tego problemu. Czemu tak rzadko??



Nasz plan zakładał nocleg gdzieś na Podgórzu, coby nie trzeba dojeżdżać z innych części Wałbrzycha. Jak się okazało - znaleźć tu noclegownię wcale nie było proste. Natrafiliśmy tylko na jeden obiekt, zwany "Pod Wiaduktem".


Okazał się dosyć nietypowy. Eleganckie mieszkanko, składające się z pokojo-kuchni oraz łazienko-kibla - i urządzone w klimacie "na kolejowo". W środku jest pełno różnych fantów związanych z tematem - zdjęcia, czapki, popielniczki, półeczki bagażowe, kosze na śmieci (ale takich ładnych firaneczek jak w busiu to nie ma ;) Jest też dużo różnych wagonowo- dworcowych lamp - i wszystkie działają. I co najciekawsze - do pokoju wchodzi się prosto z ulicy, po kilku schodkach. Bo kiedyś tu był sklepik :) Okno jest szczelnie pozatykane. Może, żeby z ulicy nie zaglądali? Albo żeby mieszkańcy nie mieli kina - tak jak my miesiąc wcześniej nocując w centrum, naprzeciw przystanku? ;) A! I jest tu jeszcze ciekawa fototapeta!



środa, 23 kwietnia 2025

Wycieczki po Wałbrzychu cz.8 (2025) - hałda kopalni Victoria

Hałda KWK "Victoria" położona jest między dzielnicami Gaj i Sobięcin. Idziemy tam od południa - ulicą Koszarka, bo na mapach tylko ta ścieżka jest znaczona. Co ważne - tu nie wolno wjeżdzać furmanką z koniem! To może być bardzo istotna informacja dla większości turystów! :D


Najpierw przechodzimy przez duży, płaski teren, który według map jest zbiornikiem wodnym. Chyba jakiś osadnik. Teraz teren zarósł trawą. Cieczy już nie ma (albo jest gdzieś pod spodem). Acz namiotu bym tu nie rozbijała, bo w powietrzu jest delikatnie wyczuwalny chemiczny zapaszek.


Hałdowe urwisko na zbliżeniu. Ciekawe użebrowanie wylazło.


Jakiś szczególnych pozostałości po ludzkiej działalności nie zarejestrowano w okolicy. No może taki jeden betonowy słupek.


Dalej podążamy śladem drogi, która niegdyś była chyba nawet przejezdna dla aut, ale brzeziniak powoli ją zjada, a przede wszystkim zasypuje wiatrołomem.


Po bokach wznoszą się strome, żużlowe zbocza. Korony brzóz szumią na wietrze, a gdzieś wysoko nad nami drą dzioby skowronki. Myślałam, że one tylko nad polami latają. I ten cudny błękit nieba! Jakże zupełnie inna aura niż miesiąc temu, gdy poprzednio włóczyliśmy się po Wałbrzychu.


Cały czas włazimy pod górę, więc powoli zaczynają się pojawiać pierwsze nieśmiałe widoczki.


W końcu wchodzimy na odkryty teren. Pierwsze uderza w nas wiatr, którego chłodny podmuch przypomina, że marzec to jednak jeszcze bardzo wczesna wiosna. Z każdym krokiem otwiera się szersza przestrzeń. Podłoże i zbocza przywodzą na myśl wspomnienia z wędrówek po wulkanach w Armenii.


I te widoki! Wszędzie wokoło! Na poszarpane szczyty pobliskich gór i całe miasto w dole. Możemy sobie teraz powspominać wszystkie nasze wycieczki, zarówno po wałbrzyskich dzielnicach, jak okolicznych stromych pagórach. Jest zatem Osiedle Matylda i trzy przytulone do siebie szyby kopalniane:


Tu dokładnie widać te różne ruiny za osiedlem, gdzie miesiąc temu nie poszliśmy z racji na zasypanie śniegiem...


Są inne czarne pagóry hałd a w tle ruiny fabryki porcelany:


Jest wieża i Harcówka, gdzie przechodziliśmy letnią porą, kierując się na biwak w "Góry Strome".


Jest w zakolu torów Palestyna i Szyby Siostrzane:


Są okolice szybu Staszic czy Irena, gdzie jeszcze nie mieliśmy okazji zawędrować.


Inne hałdy, gdzie koniecznie musimy się wybrać.


Muzeum "Stara Kopalnia", którą kabak zwiedzał na wycieczce szkolnej.


Na piknik siadamy sobie na trawiastym zboczu od strony koksowni Victoria. Zwiedzaliśmy m.in. to miejsce z ekipa z forum sudeckiego 12 lat temu. Była to oficjalna, zorganizowana wycieczka, a skubaniec, który nas oprowadzał po koksowni nie pozwalał zrobić żadnych zdjęć i co gorsza bardzo tego pilnował. Więc byłam tam kiedyś, o tam! na dole, ale zdjęć ni ma :( Wtedy sobie obiecywałam, że wlezę tam na dziko, kupię sobie drona i usiąde nim na każdym kominie albo gdzieś z wysoka ściągnę wszystko co trzeba na zoomie! Jak widać nie zależało mi tak bardzo skoro stanęło na wersji ostatniej - i to po takim szmacie czasu ;)


Czasem buchają dymy w różnych tonacjach barw.


Albo chwilowo zapłonie jakiś komin. Wprawdzie nie tak ładnie i intensywnie jak to bywa w Bytomiu ;)


Idziemy jeszcze na drugą stronę hałdy - a nuż będą jeszcze jakieś widoczki?


Można się nacieszyć przestrzenią w odrobinę innym rzucie.


Coś tu się chyba odżywiało świeżą korą? Nad Odrą bym powiedziała, że to bobry, ale tutaj chyba raczej co innego to było ;)


Po hałdzie kładą się już cienie, a my powoli złazimy w dół.


W krainie płowych traw.


Rewelacyjnie wyszła ta wycieczka! Widoki z jak najlepszych górskich wędrówek. Pagór położony niby w środku miasta, a nie spotkaliśmy kompletnie nikogo. Nic. Zero. Cała hałda tylko nasza! :) A z tego co potem słyszałam od znajomych - to na różnych pobliskich Chełmcach czy innych Dzikowcach - tłumy były obłędne. W końcu chyba pierwsza taka ciepła sobota tej wiosny. Ulubienie do industrialu jak widać czasem popłaca :)