piątek, 16 maja 2025

Tovarna Rabstejn - podziemna fabryka w Czechach (2025)

Podczas majowej włóczęgi po Czechach odwiedzamy całkiem spore podziemne tunele. Są to pozostałości niemieckiej fabryki samolotów z czasów II wojny światowej. W późniejszych latach obiekt użytkowało czeskie i radzieckie wojsko, głównie jako magazyny amunicji i składy paliw.

Po przybyciu do Janskiej zostawiamy busia przy drodze i nurkujemy w zarośla. Betonowe fragmenty ogrodzenia sugerują, że prawdopodobieństwo czajenia się ciekawych obiektów po krzakach jest całkiem wysokie :)


Ślady po krasnoarmiejcach na skałach i betonach. Jak widać kręciły się tu chłopaki i z Ukrainy, i z Baszkirii.


Tu chyba mieli jakieś wyścigi? ;)


Szybko natrafiamy na pierwsze wejścia wgłąb skalnych czeluści. To póki co niezbyt głębokie...


Inne znowu głębsze, ale o sporym stopniu uwodnienia.


To niezaprzeczalnie prowadzi gdzie trzeba, ale nie chce się nam przeciskać przez niewielki i poszarpany wlot.


Ostatecznie można by wejść, ale poszukamy dalej czegoś dogodniejszego.


Przypominają się nam słowa, już nie wiem czy zasłyszane czy przeczytane gdzieś w odmętach internetów: "podążajcie wzdłuż ogrodzenia a los zaprowadzi was pod ziemię". Siatkowy płot przechodzi w blaszany. Okala jakiś tartak czy inne magazyny. Charakterystyczny bunkrowy zapach zaczyna być wyczuwalny w powietrzu. To dobry znak! :)


O tak! Tego nam właśnie było trzeba! :) Szerokie wrota - wchodzisz jak do baru. Z wnętrza ciągnie chłodem i aromatem świeżości - po wałbrzyskich sztolniach to bardzo pozytywna odmiana ;)


Zaraz przy wejściu zwracają uwagę ogromne rury sterczące z górnych części ściany.


Może to była jakaś wentylacja?


Więcej rur. Niektóre jakby nieco opadły. Może zwiędły z braku słońca?


Korytarze gdzieniegdzie przypominają te znane z MRU.


W innych miejscach bardziej zalatuje klimatem sztolniowym.


Do sporej ilości ścian przytwierdzone są różniste mocowania dla jakiś przewodów.


Kompleks nie jest jakiś ogromny (przynajmniej ta część, w której byliśmy), ale sprawia przestrzenne wrażenie przez mnogość występowania skrzyżowań. Całość to jakby siatka przecinających się korytarzy.


Kolejne rozwidlenia są na tyle podobne do poprzednich, że czasem można się nieźle zakręcić - zwłaszcza jeśli poruszamy sie po obiekcie dosyć chaotycznie ;)


Spora część korytarzy ma okrągły przekrój - to zapewne wspomnienie po miejscach przechowywania zbiorników z paliwem. Zachowały się nawet betonowe podkładki, na których niegdyś leżały wielkie cysterny.


Czasem otacza nas beton.


Czasem sufity i ściany stanowi poszarpana skała. Może to niedokończone fragmenty?


Jakieś podejrzane cienie!!


Jeden z korytarzy wyraźnie zmienia kształt.


Niskie, ślepe odgałęzienie o prostokątnym przekroju doprowadza do zgromadzenia rur.


W wielu miejscach podziemi napotykamy strzałki - kolorowe, wskazujące rozmaite kierunki. Chyba ktoś w ten sposób oznaczał sobie drogę do wyjścia, aby nie zabładzić w plątaninie korytarzy. Acz przy obecnej mnogości oznaczeń raczej nie ma się co nimi kierować - bo pokazują... wszędzie.


W końcu namierzamy jedno z ciekawszych miejsc! Najpierw takowa komora - z drabinką. Miło, że ktoś ją postawił!


A potem... WIELKA RURA! Metalowy zbiornik wyłania się ze skalnej otchłani! :)


Wnętrze ma zarąbistą akustykę - lekkie chrząknięcie czy upadek guzika rozbrzmiewa taką feerią dźwięków jakby cała orkiestra grała. Albo toczyły się rozmowy dziwnych, nieziemskich istot otaczających nas ze wszystkich stron! Specyficzny zapach dodaje również klimatu temu miejscu :)


Najdłuższy z odnalezionych korytarzy jest dość niski w porównaniu z pozostałymi i taki sztolniopodobny. Co ciekawe spora część podłoża wyłożona jest płytami chodnikowymi.


Wiszą też kable - jak sznurki na pranie z klamerkami ;)


Tutaj tez czasem zmienia się obudowa tunelu.


I tak dotarliśmy do wejścia znad potoku. Tego, którym szczęśliwie nie próbowaliśmy się wczołgiwać ;) Ale byśmy byli źli jakbyśmy się tu wyczochrali, a potem znaleźli dogodną, szeroką bramę!


Kolejny korytarz charakteryzuje się sporym poziomem okopcenia i pewnie dlatego jest tutaj wyjątkowo dużo ściennych napisów. A może tu jest jakoś zacisznie, więc to ulubione miejsce na imprezy wśród lokalnych bunkrowców?


I znów okrągła komora z miejscem do ułożenia baniaka. Ale ta jakaś taka szersza od poprzednich tego rodzaju.


Tutaj też pojawiają się kolorowe nacieki. Zapach jak z jaskini i szmer spadających kropli.


A tam ktoś stoi pod ścianą!


Nie jest zbyt imponującego wzrostu, ale i tak można się nieźle przestraszyć ;)


I znów jakaś postać! Acz ten się przynajmniej uśmiecha ;)


Mała komora z kubłem.


I znów trafiamy na metalowy zbiornik! Acz tym razem od zewnątrz.


W środku wali pozostałościami paliwa nieporównywalnie bardziej niż w poprzednim. Tu bym chyba nie miała ochoty wejść do środka.


A ściany tej komory są tu jakby lepione? Gipsowe? Wyraźnie wzmacniane siatką. A na pierwszy rzut oka wyglądały jak wykute w skale!


I wyleźlim jeszcze w innym miejscu.


Ciekawe jaką część podziemi udało się zwiedzić? Bo może jakieś odgałęzienie jednak przegapiliśmy?

Idziemy dalej przez miejscowość.


Bunkry, kominy...


Zaglądamy też w rejon poprzemysłowych budynków. Gdzieś tu powinno być reklamujące się muzeum.


Wszystko jednak jest zamknięte na głucho. Chyba oficjalnie wpuszczają pod ziemię tylko grupy zorganizowane, wcześniej umówione i o ile jest odpowiednia faza księżyca.


Skoro już tu jesteśmy to sobie powęszymy jeszcze po krzakach - a nuż tutaj też dopisze nam szczęście?

Asfaltowa droga nurkuje w lasy. Po lewej stronie cały czas towarzyszy nam skarpa, a której siedzą owe tunele. Szybko wyłaniają się kolejne wejścia w mrok.

Pierwsze jest niestety płytkie. Ot komora wygryziona w skale.


Dalej jest kilka przybudówek.


To zdaje się prowadzić głębiej, ale niestety jest zamotane na nowy łańcuch. Kabaczka może byśmy wepchali przez szczelinę do środka, ale gorzej z nami. No niestety - musimy się obejść smakiem...


Tu już już mamy nadzieję...


ale ostatecznie też lipa... Zamurowane wejście wgłąb.


Tutaj też zaśrubowane na głucho :(


Tu tylko jakieś budy. Więcej wejść nie znaleźliśmy. Cóż - widać szczęśliwy traf do zwiedzania podziemi został już na dziś wyczerpany...


Mijamy też opuszczone budynki zapewne jakoś związane z dawną, tutejszą fabryką.


Kolejny komin sobie sterczy.


Resztki mostu - chyba kolejowego.


A na koniec, idąc do kibelka, w zagajniku, napotykam dziwne miejsce. Chodząc często do kibla człowiek niejedno odkrywa ciekawego! Najpierw rzuca się w oczy jakby grób - 9 letnie dziecko? A może pies albo kot? Bo chomiki chyba tyle nie żyją?


Natomiast okoliczne drzewa udekorowane są czaszkami, kośćmi, piórami. Są też wolnostojące totemy utrzymane w podobnej tematyce. Kto i w jakim celu zrobił ową artystyczną instalację?


Miejsce jest wyraźnie uszkodzone - widać jakby ktoś rozwalał niektóre ozdoby. Szczątki pokruszonych kości leżą na ziemi pod dekoracjami. A może to czas je już nadgryzł? Może cała konstrukcja ma już 10 lat, tak jak informuje tabliczka na nagrobku?