Kawałek dalej las ulega drastycznej zmianie. Staje się bardziej wilgotny, ponury, raz po raz coś chlupie pod butami. Drzewa są powykręcane, a gałęzie przybierają drapieżne formy. Omszałe konary bujają się na wietrze, który jakoś teraz się zerwał. Przy ziemi go nie czuć, ale solidnie wyje w koronach i potrząsa co wyższymi gałęziami. “Ten las jest ożywiony - lubię takie lasy, nie są nudne” - zauważa kabaczek.
Ledwo widoczna ścieżka skręca w bok, pomiędzy wysokie trawy i malownicze łubiny. To chyba tu… Mlaskanie pod stopami się nasila. Gdzieś tam, w splątanym chaszczu, czai się cel naszej dzisiejszej wycieczki - “Grupa Warowna Marianowo”.
Wejście wita nas paszczą, najeżoną porwanymi blachami i prętami.
Budowla ta nigdy nie została dokończona. Za to ją wysadzili - i ten fakt zdaje się głownie decydować o jej klimatycznym wyglądzie. Obiekt jest duży i rosochaty. Powygryzane ściany, zawalone wszelakiej wielkości kamulcami podłogi, rdza sufitów, wystające zbrojenia ścian - i oczywiście iście jaskiniowe nacieki.
Coraz to nowe drzwi i okienka patrzą na nas zapraszająco, zachęcając do odwiedzenia kolejnych poziomów zagubionego w lasach obiektu.
Wewnątrz bunkra uderza maksymalna cisza. Słychać tylko nasze oddechy, kroki czy niekoniecznie cenzuralne okrzyki, gdy np. przydzwoni się głową w sufit. Gdy przystanąć i zawisnąć w bezruchu - nie słychać totalnie nic. Woda nie kapie, ptaki nie śpiewają. Betonowe ściany głuszą nawet szum drzew. Przecież był wiatr! Czyżby tak nagle ustał? Lubię takie momenty, gdy w uszach dzwoni tylko cisza. To rzadki stan i trudny do odnalezienia w dzisiejszym świecie. Czasem to się zdarza w pustych kościołach albo zimowym lesie. Powietrze przesycone taką maksymalną, ogłuszającą ciszą jest jakby gęstsze i ma specyficzny zapach.
Akuku!
To wygląda ja jakąś dawną strzelnice.
Niektóre korytarze oferują tor przeszkód. Taki do przebycia…
Albo i nie… ;)
Zachowało się sporo starych napisów.
I okienek o nieznanym mi przeznaczeniu.
Po trzecim rozgałęzieniu już nie bardzo wiemy, gdzie jesteśmy. To też ma swój urok. Idziesz - i nie wiesz gdzie wyjdziesz. Wychodzimy oczywiście z zupełnie innej strony pagórka.
Podziemna ekipa w komplecie.
Marianowo to chyba jeden z większych obiektów Wału Pomorskiego, którym można się jeszcze nacieszyć. 11 lat temu byliśmy w dwóch też sporych - Góra Wisielcza w Strzalinach i Góra Śmiadowska. Fajnie było! Teraz już tam nie jechaliśmy, aby sobie nie psuć wspomnień. Z tego co słyszałam oba teraz nie są dostępne i dziki eksplorator nie ma tam czego szukać (chyba że z palnikiem do krat ;) )