bubabar

poniedziałek, 23 marca 2015

We mgle i błocie przez Dolny Śląsk (2014)

Klimaty wyjazdowe zaczynaja sie juz w sobotni wieczor kiedy w gestej mgle wybieramy sie na wały nad Odra aby zrobic ognicho. Stan wody jest wyjatkowo niski wiec powyłazily polwyspy wczesniej nam nieznane, powykladane stara kostka. Ciemnosc nastaje szybko, plomien odbija sie w chlupoczacej wodzie, horyzont rozswietlaja łuny miast, gdzies tam w sasiedniej zatoczce kwacza kaczki a dym pelza przy ziemi i miesza sie z mgła...




W niedziele wybieramy sie na wycieczke- dzis padlo na tereny pomiedzy Strzelinem a Swidnica. Jako ze jest z nami Ziutka i Misiek mozemy dzis poczuc sie swobodniej i korzystac z drog zwykle skodusionieprzejezdnych.


Pierwszy odwiedzamy palacyk w Sokolnikach. Oczywiscie opatrzony tabliczkami zakazu wstepu. Wlazimy za mury, dzwonimy do domu wygladajacego na zamieszkaly. W oknie pojawia sie jakas babka. Pytamy czy mozna pozwiedzac. Mowi ze ona nie ma nic przeciwko i przypuszczam ze zaraz pobiegla zadzwonic gdzie trzeba. Chwile pozniej raznym krokiem wkracza na palacowy plac jakis facet i wyraznie sunie w nasza strone. Sytuacje ratuje Ziutka ktora z rozbrajacym usmiechem pyta: "pewnie przyszedl nas pan wyrzucic?". Faceta jak widac pytanie zbija z tropu. "No nie..ekkhmm, ale no, bo ja.. hmm to nie tak.." Ziutka wiec pyta dalej "to moze nam pan cos opowie o palacu?". Obchodzimy palac dookola. Ponoc do lat 80 tych byl w dobrym stanie i sluzyl za mieszkania dla pracownikow PGRu. Potem ludzi przeniesiono do nowych blokow a porzucony palac zaczal podupadac. Kilka lat temu kupil go jakis gosc. Naprawil dach i gzymsy. Ponoc chcialby zrobic tu hotel, restauracje albo jeszcze cos innego, ale nie do konca ma pomysl i srodki.



Wsrod zabudowan okoopalacowych nie jestesmy sami. Przyglada nam sie czwora oczu i mieli pyskami.


Dalsza droga prowadzi polami do Olesznej

A w Słupicach rzuca sie nam w oczy stary cmentarz zjedzony przez bluszcz i jeżyny. Gałezie i kolce zdaja sie chciec nas nie wypuscic, oplatajac sie wkoło nóg i chwytajac za włosy..




A nocami chyba tu wychodza wampiry.. Ten uciekajac wglab ziemi o pierwszym brzasku nie zdarzyl domknac pokrywy..

W mijanych dalej wioskach mozna nacieszyc oko ciekawymi modelami aut

Mgła gestnieje z minuty na minute

a na drodze z Kszczonowa do Grodziszcza z ciekawoscia przygladaja sie nam bażanty i jakies inne przepiorki


W Grodziszczu droga wyprowadza nas na tereny dawnego PGRu płynnie przechodzace w podworza jakiegos gospodarstwa. Czego tu nie ma! Przeglad motoryzacji roznych epok, ptactwo przydomowe wszelakich gatunkow, mozna tez zajrzec w oczodoły dzikiej lesnej zwierzynie.



Az nagle sie okazuje ze ta potencjalnie przejezdna droga zdecydowanie nie chce nas przepuscic dalej. Pojawia sie przeszkoda nie do sforsowania nawet dla Miśka! Moze to blokada- barykada na znak solidarnosci mieszkancow Grodziszcza z kijowskimi majdanami? ;)

Idziemy zapytac gospodarzy czy da rade stad sie jakos wydostac. Otwiera nam babka na twarzy ktorej rysuje sie ogromne zdziwienie, jakby dwie usmiechniete gęby wylaniajace sie z mgly byly tu czyms zupelnie niecodziennym. Chwile potem pojawia sie facet ktory przeprasza za powstale utrudnienia, jednoczesnie oznajmiajac ze barykada jest nie do ruszenia i poleca dosc skomplikowany objazd. Postanawiamy jednak zawrocic i nadrobic kawalek glowna droga na ktorej dzis panuje dosc specyficzny ruch

W Lutomii Dolnej wylania sie wieza opuszczonego kosciola , w ktorej najbardziej podobaja mi sie zawiasy w drzwiach.

Jedno jest pewne- okoliczne wioski nie obfituja w knajpy i bary, wiec gdy we mgle pojawia sie napis "pstrag" to ruszamy jego sladem. Droga wyprowadza nas gdzies w pola i namacalna mgle ale pstragi tez tam sa.

Bardzo dobre, z brzuszkiem nadziewanym masłem z zielenina, jest tez przepyszny domowy rosół. Ceny jak sie okazuje sa dosyc wysokie, ale przynajmniej bylo to wszystko pyszne i obsługa bardzo miła. Niby glownym celem naszej wycieczki mialo byc dzis odwiedzenie bylego radzieckiego bunkra kolo Modliszowa. Jednak albo znaleziony opis byl nieprawidlowy albo my szukac nie umiemy. Pokrecilismy sie po terenie wygladajacym na powojskowy (drogi z płyt, jakies betonowe resztki przy drodze). Bunkra nie znalezlismy. Bylo tu tylko nowozbudowane osiedle domkow jednorodzinnych. Trzeba bedzie tu jeszcze wrocic i sprawdzic drugie potencjalne miejsce bytowania bunkra.. Kolejny palac w Komorowie siedzi w bagnistym parku zarosnietym przez dziwne bambusy i barszcze o baldachach jak spory parasol.







Dalej juz w zapadajacym zmroku odwiedzamy jeszcze Ruiny pałacu w Milikowicach

Kaplice w Bagiencu z toperzem kameleonem

i zaraz obok palac na polwyspie wcinajacym sie w jezioro


i palac w Wiśniowej o wielu wiezach ktory w polowie jest zamieszkaly, uwieczniony na zdjeciu ktore mi zepsula picasa :(

I na koniec wizyta na stacji benzynowej. Ostatnio z radoscia zauwazylam ze na wielu stacjach sprzedaja ziemniaki, cebule i marchew. W cieniu dystrubutorow stoja wielkie wory warzyw, a wiatr przewraca pod nogami jakies łupiny cebuli.

wiecej zdjec https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201401_Ognisko_w_Olawie https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201401_GdziesNaDolnymSlasku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz