bubabar

środa, 5 lutego 2025

Widawa czyli w krainie mostów - spływ z podarkiem (2024)

Na naszą wodną przygodę jedziemy do Wrocławia. Wyruszamy spod mostu na Krzywoustego. "Zębistego" pasowałoby bardziej ;)


Tym razem na tapecie rzeka Widawa. Nie, to nie ten kanał widoczny na zdjęciu. Rzeka jest dalej ;)


Nie wiem jak to działa, ale wystarczy, że buba zbliża się do kajaka - to od razu zaczyna padać deszcz. A tak serio to taki stan rzeczy zapowiadał się już wcześniej - malowniczo skłębione i już na pierwszy rzut oka fest mokre chmury przykrywały całe niebo. Połowa lipca, miały być susze i upały, a tu jakoś nagle temperatura postanawia nie dobijać do dwudziestu...



Wypływamy! Jak to dobrze, że przez Widawę na tym odcinku często są przerzucone mosty (naliczyłam ich chyba 9 sztuk!) Chyba specjalnie zbudowali je dla kajakarzy, aby za bardzo nie zmokli! Przeczekujemy więc - to tu, to tam. Pluszczą krople, szumi tatarak, a gdzieś wysoko nad głową, jakby w innym świecie, szumi uliczny ruch. Zdjęcia w tej relacji nie będą po kolei. Stary aparat, który zabieram na wodne przygody, ma zepsuty zegarek/datownik i totalnie miesza zdjęcia. A ja po pół roku też już nie pamiętam, który most był najpierw, a który potem. Poza tym czy to istotne? Napewno było ich sporo i dobrze chroniły przed deszczem. Najgorsze ulewy udało się przeczekać :)






Jak akurat nie ma mostów to trzeba sobie radzić inaczej ;)




Rzeka postanowiła nam jednak w jakiś sposób wynagrodzić nie do końca sprzyjającą aurę, abyśmy mimo wszystko ją dobrze zapamiętali. Miła rzeka! Postanowiła nam ofiarować prezent. Tak właśnie - płyniemy, a tu nagle widzę, że w toni wodnej unosi się coś nietypowego. Nie jest to grążel, nie jest to kłoda drewna. Najbardziej przypomina spory śmieć, ale przy uderzeniu wiosłem wydaje dziwny dźwięk. Piwo! Czteropak!! Jak nic musiał kiedyś zgubić jakiś zapobiegliwy kajakarz czy wędkarz! Pływało tutaj już dość długo - mocno obrosło glonami i rzęsą.


Nie wiem czy wszyscy tak mają czy tylko ja, że coś znalezione w niestandardowych okolicznosciach cieszy dziesięciokrotnie? Nawet nie miałam specjalnie tego dnia ochoty na piwo, zabraliśmy więc tylko termosy z herbatą. Ale los widać chciał inaczej :) Jakie to jest proste - wystarczy byle sikacza wrzucić do rzeki, oblepić glonami, ślimakami i mułem - i już buba kwiczy z radości cały dzień ;)


Przez większość czasu towarzyszy nam mroczna pogoda, przewalają się czarne chmurzyska i ciągnie chłodem. W naszym klimacie to na letnie spływy oprócz kamizelek powinni wypożyczać pianki! (i parasole ;) Ale w sumie i kamizelka jest ok - całkiem porządnie toto grzeje!










Pewne odcinki zarośnięte są trzcinowiskiem i można się poczuć jak na Oławce, gdzie płynęliśmy rok temu.



Inne rośliny nadwodne. Niektóre mam wrażenie, że widzę po raz pierwszy. Np. niesamowite są te kolczaste kulki!





Spokojne, szeroko rozlane wody porostają rzęsą.




Występuje też inna flora toni wodnej - liście, podwodne trawy, kwiaty! Tu jeszcze ładnie podświetlone słoneczkiem!



Tak! Bo były fragmenty spływu kiedy wychodziło słońce! Od razu robiło się cudownie ciepło, radośnie i kolory wylewały się ze wszystkich stron!








Raz jesteśmy zmuszeni do przeniesienia kajaków brzegiem.


Pojawił się tu jaz z kładką.


Całą konstrukcję pięknie porosły bluszcze.






Niektórzy dzielnie noszą, inni się tylko wydurniają ;)



Mijamy też niewielki wodospadzik (nie wiem po co jest ten powieszony sznurek przez rzekę?)



Są też ruiny śluzy. Kiedyś zwiedzając okoliczne forty byliśmy tu od strony lądu. Teraz możemy zobaczyć to miejsce z innej perspektywy.



Najdorodniejsza skarpa zaobserwowana po drodze. I zamieszkana! Nie wiem czyje to "miasto" - ptaki? szerszenie? nietoperze?


A to miał być konkurs na najgłupszą minę, ale toperz się wyłamał, a ja nie trafiłam aparatem ;) Jedynie kabak się w miarę spisał.


Niektórzy wędkarze to naprawdę cenią wygodę! Zwykłe krzesełko wędkarskie nie zawsze wystarcza. Acz z drugiej strony największą wadą foteli i kanap pod gołym niebem jest to, że zamakają i gniją. Tu jest solidny dach, więc fotel ma mocno przedłużony żywot :)


Na jednym z brzegów namierzamy biwakowisko. Takie z gatunku bardziej zagospodarowanych i stacjonarnych.





Tu to naprawdę zaszaleli z zabawkami do piasku dla dzieci! Jest tylko jeden problem... Zabawki owszem są... ale nie ma piasku. Jak to nigdy nie można mieć wszystkiego ;)


Spływ kończymy przy takowym moście kolejowym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz