bubabar

piątek, 7 lutego 2025

Rowerem na festyn (2024) - Oleśnica Mała

Wyruszamy w pewien piękny, słoneczny poranek. To jeszcze w Oławie, gdzieś na przemysłowych obrzeżach.


Suniemy. Słoneczko dogrzewa, owiewa nas ciepły wiatr. Nie ma nic lepszego jak jeżdżenie rowerem w upalny dzień! :) Mijamy Ścinawy. Pylista droga wśród pól wije się w stronę Lipek.



A to już droga z Lipek przez Gać do Psar.


W Psarach widać przygotowania do zimy. W końcu mamy już wrzesień ;)




Tam gdzie kończą się Psary zaczyna się piaszczysta droga. Rowery trochę grzęzną, ale to nic - jest cudownie pyliście :)


Miejscowi chyba jednak nie doceniają wszystkich uroków pylistości ;) Ciekawe czy tutaj jest taki duży ruch? Jakieś wyścigi urządzają? Czy może mieszkańcy są nieco przewrażliwieni?


Taaaaa.... Piaszczysta droga odchodząca w pola - ale chodnik musi być! Obłęd naszych czasów...


Mimo pięknej, iście letniej pogody, czuć już powiew jesieni. Wokół płowe, skoszone pola...



Z Psar do Oleśnicy Małej suniemy wygrzanymi ścieżkami. Przez Jankowice Małe, gdzie tylko trzeba przeciąć szosę. Tak to można jeżdzić!





Gliniane ozdoby w którymś z ogródków. Chyba własnej roboty.


Przed Oleśnicą Małą trafiamy na dwa stawy, jeden wędkarski, drugi kąpielowy. Jest też knajpa, gdzie można zjeść rybkę. I tu gdzieś ma się odbywać festyn.




W ramach atrakcji można też wleźć do wozu strażackiego.






Głównym punktem programu tej imprezy jest jednak taplanie w kolorowej pianie i obrzucanie się farbami.






Daje się gdzieś zasłyszeć:
- "Mamo, mamo chodź do piany!" - "Nie kochanie, nie mogę, to tylko dla dzieci" - "Nieprawda! Zobacz! Ta pani się bawi!"



I te ileś oczu wbitych w ciebie i świdrujących z oburzeniem, obrzydzeniem, nienawiścią czy tym rodzajem zdumienia połączonego z niezrozumieniem, jakim się zazwyczaj obrzuca szaleńców ;)



Po zabawie dużo ludzi zabiera swoje dzieci do "myjni". Pewnie nie chcą ich w tym stanie włożyć do wypucowanych aut. My się do myjni póki co nie wybieramy - nie po to się tak staraliśmy :) Ktoś komentuje: "Oni będą tak wracać? Jak???" Jak to jak? Normalnie. Na rowerach! :)


Jedynie trzeba było przebrać zbyt mokre kawałki garderoby, coby się nie przeziębić. I w drogę!


Cudownie ciepłe kolory będą nam towarzyszyć prawie całą powrotną drogę. I ten zapach lekkiego, wieczornego chłodu, jaki przychodzi po upalnym dniu.






Miło się jedzie ze śpiewem na ustach! I to na cały głos - na polach tylko myszy, wróble i żmije mogą się poczuć zdegustowane ;) Jak to leciała ta piosenka? "Zielone włosy, zielone butki - całe zielone są ufoludki" :)




Takie są właśnie uroki końca świata!


Malowniczy zachód słońca nas zastaje na polach między Lipkami a Ścinawą.




Ślężę ładnie widać!


Była to zdecydowanie najbardziej udana wycieczka rowerowa w tym sezonie! Jednodniowa - a taka maksymalnie nasycona! I ciekawa trasa, i miłe drogi, i kąpiele, i rybka na obiad, i ten wyjątkowy, kolorowy festyn! No i pogoda dopisała idealnie :) Szczęście, radość i powiew wolności. A może akurat wtedy mieliśmy to w sobie, a okoliczności zewnętrzne nie miały specjalnego znaczenia i po prostu nie przeszkadzały? :)


2 komentarze: