PONIŻSZA RELACJA JEST FRAGMENTEM WIĘKSZEGO ZESTAWIENIA O "CHATKACH STUDENCKICH", KTÓRE MIELIŚMY OKAZJĘ ODWIEDZIĆ DAWNYMI LATY. CAŁA RELACJA TUTAJ - LINK
Beskid Żywiecki, okolice szczytu Lasek niedaleko Koszarawy. Chatka na Lasku zwana wcześniej "Chatką Elektryków" została założona w latach 70-tych przez studentów Wydziału Elektrycznego Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Później przeszła w prywatne ręce.
Pierwszy raz odwiedzamy Lasek w kwietniu 2002. Chatkowymi są wtedy Abdul i Ruda.
Chatka w scenerii wczesnowiosennej.
Kibelek Pepsi i drzwi jak do kowbojskiego saloonu.
Z lewej strony kibelka widać fragment koła. Stał tam takowy wspaniały pojazd!
Inne fajne pojazdy też można było znaleźć przy pobliskich chałupach górskiego przysiółka.
No ale wracając do samej chatki. Było tu na stanie trochę zwierząt. Niektóre ponoć groźne ;)
Pasło się kilka kóz, które mieszkały na tyłach Pepsi.
A koty to wyłaziły z najdziwniejszych miejsc!
Na strychu. Lotnisko do spania
A w kuchni nie brakowało kubeczków.
I jakoś tak wyszło, że wszystkie późniejsze wyjazdy na Lasek były zimowe. Kolejny raz przybywamy tu w lutym 2004. Tym razem już Lechu jest chatkowym. Kóz już nie ma. Domek w szacie zimowej.
A wieczorem czeka nas impreza z "Panoramixem" - dziwnym jajecznym trunkiem z ogromnej butli.
Tym razem spaliśmy w takowej kanciapie. Było zimno jak szlag! Nawet Panoramix nie pomógł...
Marzec 2006 wita nas jeszcze większymi zwałami śniegu. Świat widziany z kibelka.
Jak nie cierpię zimy i białego paskudztwa - to zjazdy na tej ogromnej dętce zawsze były ogromną frajdą! :)
Ktoś opowiadał, że tydzień lub dwa wcześniej trafił na jeszcze większą atrakcję - jazda na dętce za traktorem! Niestety na taki osobliwy kulig nie udało się załapać.
A jak się ściemniło pozostały już tylko nasiadówki w chatce. W kuchni.
W przedsionku:
W późniejszych latach odwiedzaliśmy Lasek jeszcze w terminach:
- luty 2007
- styczeń 2010
- styczeń 2011
Dzielna ekipa zmierza do chatki.
Robiąc po drodze częste popasy.
Spotkania z lokalną fauna. Co ciekawe - nie bał się skubany! Szedł za nami sporą część drogi!
U celu wędrówki. Chatka w pełnej krasie.
Grupowo przed wejściem.
Migawki z różnych imprez.
Piec kaflowy. Podobnie jak na Trzonce.
Gdzieś na ścianie wisiała "karta turysty".
I miernik trzeźwości ;)
Lata płynęły, a zjazdy na dętkach wciąż były jedną z większych atrakcji :) Może to dlatego zawsze przyjeżdżaliśmy tu zimą? Tak podświadomie? :) Zwykle zabawa się udawała, ale czasem były jakieś ofiary np. w wyniku bliskiego spotkania z drzewem ;)
Sławny kibelek Pepsi ma się dobrze. Acz boczne drzwi, te wahadłowe - saloonowe chyba znikneły...
A jak spać to tylko na lotnisku. Najcieplej i najweselej! A na ścianach wpisownik z ostatnich dwudziestu lat :)
![]() |
---|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz