PONIŻSZA RELACJA JEST FRAGMENTEM WIĘKSZEGO ZESTAWIENIA O "CHATKACH STUDENCKICH", KTÓRE MIELIŚMY OKAZJĘ ODWIEDZIĆ DAWNYMI LATY. CAŁA RELACJA TUTAJ - LINK
"Chatka pod Niemcową" mieści się w Beskidzie Sądeckim, w jednym z górskich przysiółków między Piwniczną a Rytrem. Założona została w latach 70-tych, opiekował się nią Almatur z Krakowa i studenci Politechniki Krakowskiej. W latach 90-tych przeszła w prywatne ręce, ale długo jeszcze zachowywała klimaty typowe chatkowe. Prąd ponoć był tam dociągnięty, ale nie pamiętam, aby kiedykolwiek był używany.
Z chatką zapoznajemy się w listopadzie 2003. Ciekawa była wtedy pogoda. Rano okazało się, że wszystko oblepiły igiełki szronu. Wszystko to nie znaczy tylko drzewa, chwasty, domy czy płoty - one jakby oblepiły również całe powietrze. Jak się je wdycha to czuć jak kłują również od środka! Gdy wróciłam do chatki, po porannej sesji zdjęciowej, kasłając i chrumkając straszliwie, wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli, gdy mówiłam, że próbuje wykaszleć szron ;) Pamiętam, że jeden zaintrygowany kolega wyszedł sprawdzić o co tu biega - i też wrócił kaszląc jak gruźlik ;)
![]() |
![]() |
---|
Urocza "sala muzyczna" zwana "Fantazja" :)
Zdjęcia z zewnątrz mam tylko z poranka. Wieczorem przyszliśmy jak już było ciemno. Było więc tylko gotowanie pulpy i wspominanie letnich, rumuńskich wypraw.
![]() |
![]() |
---|
Migawki z pomieszczeń biesiadno - sypialnych.
Kolejny weekend listopadowy, a więc roku 2004 i my znów jesteśmy na Niemcowej. Tym razem można zatęsknić za igiełkami szronu, bo z nieba posypało się coś dużo gorszego...
No ale grunt, że w chatce jest wesoło! Większość czasu płynie w kuchni, przy osmolonych garach i czajnikach.
![]() |
---|
Tego dnia do chatki przyjeżdża zespół. Początkowo nawet się cieszymy, że będzie ktoś kto fajnie śpiewa i poprowadzi imprezę (a przede wszystkim ma na tyle mocny głos, aby przekrzyczeć chatkowy zgiełk). Kilka razy już mieliśmy okazję trafić na takie fajne śpiewanki, gdy potem się okazywało, że najbardziej pchający się do gitary koleś - na codzień robi to zawodowo i na scenie. Tym razem jednak było inaczej. Przybyli najpierw przez godzinę stroili instrumenty, potem narzekali na warunki w chatce (za mało miejsca, za duzy hałas, brak prądu, żeby coś podłączyć). A potem okazało się, że granie się będzie odbywać w formie koncertowej, tzn. zrobią im prowizoryczną scenę, a reszta ma się zamknąć, siedzieć na tyłku, słuchać i oklaskiwać. No ja pierdziuu! A miał być taki miły wieczór... Niezachwyconych takim rozwojem wypadków było więcej. Kolektywnie więc stwierdziliśmy, że no bez jaj! Postanowiliśmy więc zrobić swój własny "antykoncert". Brakowało tylko pustych pomieszczeń, więc ostatecznie osiedliliśmy się w łazience. Zimno tam było jak diabli, ale każdy mógł śpiewać i grać na ile mu ochota pozwalała. I repertuar był weselszy, a nie tylko smęty, że góry płaczą, koty zdechły a dziewczyny odeszły w siną dal ;) Na którymś etapie imprezy okazało się, że "łazienka - party" ma większe branie niż oficjalny koncert, no i niektórzy mieli do nas pretensje, że taki separatyzm w chatkach jest niedozwolony ;) Zdjęcia nie oddają do końca magii tych chwil, bo pomieszczenie było niewielkie i chyba tylko jakieś mega rybie oko mogłoby zobrazować atmosferę całościowo.
Jak zawsze nadchodzi ten moment, że nawet najwytrwalsi układają się do snu.
![]() |
![]() |
---|
Warto zwrócić uwagę na ścienną galerię osobliwości - nie podpisy a rysunki królują w tym rogu chaty.
Mieliśmy też okazję odwiedzić Niemcową w przyjemniejszych okolicznościach przyrody. Był to przełom września i października 2007. Słońce, ciepło, kolorowe liście. Stąd też wreszcie pojawia się więcej zdjęć na zewnątrz.
Chatka w wersji nocnej, gdy tylko świece rozświetlały czarny, górski mrok :)
Wspaniale dymiące czajniki giganty!
Pulpa w czasie przygotowań:
A w tym garze to chyba był bigos dla odmiany!
Poddasze noclegowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz