bubabar

poniedziałek, 20 listopada 2017

Zagubieni wśród skał cz.8

Ile skała może mieć kolorów? 5? Biały, beżowy, rudy, czarny, zielony? I do tego dodatkowo wszystkie odcienie, cieniowane na złączach! I jakoś ta zieleń dobrana tak, aby się dobrze komponowała z wiosennymi gałązkami w tle, a burość dolnych części dostosowana, by maskować się w poszyciu z opadłych, zeszłorocznych liści!


Tuhok

Sam symbol (umieszczony wysoko na drzewie) zbladł nieco. Może wypaliło go słońce, przenikające jednak czasem między konarami sosen? A może barwy grzebieni i piórek spłynęły z kolejnym deszczem?


Tą czachę znalazłam w lesie. Nie wiem kim był jej właściciel. Ale myślę, że tu będzie jej lepiej niż porzuconej w igliwiu. Z tej skałki może się przyglądać kolejnym imprezom w tym miłym miejscu!


Nie siedzimy tu długo. Kubeczek herbatki i w drogę! Wzywaja nas dziesiątki innych miejsc, o znacznie wyższym poziomie spektakularności!


Drogi wycięte w skałach znamy już z poprzednich wypadów w te okolice.



Okcijav

Kolejne miejsce to mała kotlinka na zboczu. I samotna, stercząca na środku skałka, którą zapewne w dawnych wiekach upodobał sobie jakiś pustelnik. Może miała już wtedy w sobie jakiś zaczątek groty? Na chwilę obecną wiadomo, że wnętrze zostało solidnie wydrążone i tak powstała tajemnicza komnata. Szczelna, drewniana obudowa otworu wejściowego i uroczy balkonik tylko dodały malowniczości temu miejscu!

Być może zdjęć jest za dużo i z każdej strony nie trzeba było napstrykać aż tylu - ale nie mogłam się opanować, zarówno przy robieniu ich, jak i potem segregując i wybierając do relacji.


Tymczasem zaglądamy do środka... Panuje tu lekki zaduch - czuć, że pomieszczenie jest szczelne, a drzwi dawno nie były otwierane. Kabaczek od razu dobiera się do wpisownika :)


Wnętrze nie jest bardzo duże, ale całkiem porządnie wyposażone. Dwa legowiska i piecyk. Obłe ściany są okopcone i pokryte napisami. Daty sugerują, że już całe dziesięciolecia kwitnie tu dzikie życie leśnych ludzi.


Ozdoby są, a jakże!


Nieopodal skalnej chatynki stoi okrągła wiata ogniskowa.


Miejsce spada nam jak z nieba, bo właśnie zaczęło lać. A tak nie mamy wątpliwości, gdzie zapodamy główny piknik tego dnia!


Widać różne małe rzeczy - dopracowane, przemyślane i wypraktykowane latami biwaków: np.dziurka w dachu na dym, półeczka czy zadaszenie zgromadzonego na opał drewna.


Nie można też zapomnieć o jeszcze jednym, jakże istotnym budyneczku! Świetnie zamaskowany i w stylistyce boazerii utrzymany z chatką w podobnym tonie. Nawet jak się człowiekowi specjalnie nie chce - to kusi, żeby skorzystać! :)



Deszcz przestaje padać, kanapki uwędzone i dostarczone do brzuszków - można ruszać za kolejne zakręty skalnych plątanin. Mijamy powalone drzewa...


... i skalne korytarzyki.


Jest też zabawa w potwora, który wyłania się zza załomów skalnych i goni dzieci. A potem je łapie i zjada! A na koniec owe dziecko obiera z liści, igliwia, szyszek i ślimaków - i ostatecznie chyba zostawia sobie na drugie śniadanie, na potem.


A poza tym to nuda. Tylko skały i skały. Groty i groty. I te góry, które wszystko zasłaniają! ;)


I całe pokłady kępkowych mchów! A jakie one są miłe w dotyku! Człowiek sobie siedzi i głaska skałę. Bardzo wyciszające zajęcie! :)




Enivs u

Odnajdujemy biwakowisko, które nie jest jakoś specjalnie zagospodarowane (jedna niewielka ławeczka), ale cały klimat tworzy fajne położenie w naturalnej, trójkątnej niszy skalnej.


Tu nic nie jemy, bo chyba byśmy pękli robiąc pełnowymiarowy piknik w każdym ładnym miejscu ;)

Kawałek czasu minął, od kiedy przybyli tu pierwsi osadnicy...


A tu pisze się najnowsza historia :)


Naprawdę nie wiem o co chodziło z tym zdjęciem, ale wyszło niezwykle czarująco ;) Nie, nie zbieraliśmy małych, kolorowych grzybków ;) Ani pół!



Trasy wiodą nieraz w terenie dość przepaścistym. Tak można wędrować, a nie że każda kałuża otoczona jest barierkami, łańcuchami i tysiącem zakazów. Tu jeszcze można poczuć zew wolności i przygody.



Atahc Ohytram

W końcu naszym oczom ukazuje się mroczna szczelina ukryta wśród zieloności.


Miejsce ładne, ale takie dosyć wilgotne i chłodne. Może w letnie upały to procentuje, kto wie?



Rzut oka na kalendarz wpisowy i suniemy dalej.



Fajnie jest wędrować terenem, który ani na chwilę nie jest nudny. Przez miejsca, gdzie nie ma opcji, aby schować aparat, bo każdy zakręt przynosi nowe odkrycia, nowe horyzonty, nowe pejzaże nasycone ciekawą mozaiką wytworów przyrody.



Natura naturą, ale i ludzie tu nie próżnowali :) Wtem zza załomu znów się wyłania kolejne miejsce pełne cudowności :)


Anubirt

W tej uroczej kotlince znów przychodzi osiedlić się na dłużej.


Przyjazne miejsce - otoczone skałami chroniącymi przed wiatrem, jest jakby o kilka stopni cieplejsze niż wietrzne szczeliny czy szczyty. Słonce dogrzewa, a powietrze pachnie świeżymi paprociami i starym, zbutwiałym drewnem. Ogień płonący w prowizorycznym piecyku z cegieł dodaje ciepła i aromatu.



A tu chyba wojna na szyszki :) Co jak co, ale szyszek to tutaj nie brakuje! Jak również wojowników pragnących wykorzystać całą dostępną amunicję do swoich niecnych celów!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz