W Rzeszowku szukamy palacu ale nic w ten desen nie ma.. Znajdujemy ruiny, sympatyczne stare domy i przedwojenny pomnik
Wygryziony pomnik poleglych znajdujemy tez w Gozdnie
Miedzy Gozdnem a Rzeszowkiem szukamy pola biwakowego ktorego wiaty srednio sie nadaja do spania, ale przynajmniej jest to legalne miejsce ogniskowe
Stadko saren przyglada sie nam ze zdumieniem ze lazimy po tym blocie w te i wewte ;)
W okolicach Kamiennej Gory kolo Pielgrzymki tez sie troche krecimy. Szukamy kamieniolomow. Sa one rzeczywiscie nieczynne ale zagospodarowane- jeden pod gminne wysypisko smieci, drugi miesci jakies magazyny workow z cementem lub innym klejem wiec wycofujemy sie, zwlaszcza ze w tle slychac ujadanie psa.. Po drodze zrywka, bloto po pas i rozne postindustrialne kawalki zabudowan nieznanego mi przeznaczenia.
Wracajac do domu przejezdzamy przez Uniejowice. Przy drodze stoi tabliczka ze strzalka do “Muzeum armii radzieckiej”. Gruntowa droga wije sie gdzies pod gore, w las, wies zostaje w dole.. Juz mamy wrazenie ze zle pojechalismy gdy nagle z chaszcza wylania sie spory chutor- zabudowania starego poniemieckiego folwarku obrosle pnączami.
Pomiedzy krzewami stoja nadkruszone pomniki minionego ustroju- niezbyt urodziwa geba Swierczewskiego w dwoch odslonach, lekko zzielenialy Rokossowski, nadgryzione oblicza przedstawicieli Ukladu Warszawskiego. Pochodza z okolicznych miasteczek oraz z opuszczonych jednostek w Legnicy. Sa tez szyldy ulic ktore zniknely z przestrzeni publicznej, mapy, plakaty. Takie polskie Grutas Parkas, tylko oczywiscie na mniejsza skale… Pakujemy sie w puste obejscie zastanawiajac sie czy zaraz zostaniemy poszczuci psem za wtagniecie na prywatna posesje bez zaproszenia...
Z odwiedzeniem troche nie wstrzelilismy sie czasowo. Noclegi i zwiedzanie dostepne jest od maja. Na zime wszystko zabite na glucho. Agroturystyka rowniez- nie wlaczone ogrzewanie.. Gospodarz jednak nie splawia nas (jak to maja w zwyczaju wlasciciele kwater gdy pyta ktos w brudnych butach, ze spiworem i nie chce zostac 2 tygodnie calujac czubek buta) ale szok- zaprasza na kawe i ciastka. Ot tak. Bo skoro juz przyjechalismy. Bo gosc w dom.. Czujemy sie nagle jak gdzies na wschodzie (nie tylko z racji obecnosci taksujacego wzroku komunistycznych postaci z betonu ;) Tu ponoc kazdy jest mile widziany. W domu uderza zapach i klimat typowy dla dawnych lat. Poroza, dywany, regaly pelne ksiazek. Sciany pelne obrazow o roznej tematyce. Zwraca uwage swiety obraz gdzie oprocz Matki Boskiej i dzieciatka jest jeszcze jakas kilkuletnia dziewczynka... Gospodarz pokazuje zdjecia i filmiki z organizowanych w obejsciu festynow regionalnych i koncertow piesni zolnierskiej. Pokazuje imponujaca galerie zdjec sciennych roznych mniej i bardziej znanych postaci ktore bywaly w Uniejowicach i kumaly sie z gospodarzem. Gosc sypie anegdotkami i opowiesciami z dawnych lat. Ma czas pogadac.. Pozwala robic zdjecia.. Przewijaja sie nazwy dobrze znanych miejsc w odslonie sprzed lat.
Dziwne, specyficzne ,ciekawe i napewno kontrowersyjne miejsce, zobaczone w przelocie, wiec zbyt malo poznane by wyrobic sobie o nim opinie. Zapewne wrocimy tu wiosna gdy wszystko bedzie juz czynne a gospodarz bedzie mial wiecej czasu. Wtedy moze bede mogla powiedziec o tym nietypowym miejscu cos wiecej.
Na koniec jeszcze Budziwojow. Z biala tablica do kolekcji, oblepiona odblaskami- po co? Skoro kazda taka tablica sama w sobie juz jest odblaskowa?
Jezdzac plytowkami wsrod pol za wsia natykamy sie na baraki pelne dziwnych anten.
Jest tu tez palac okadzany przez miejscowych wypalajacych trawe lub cos innego.
Palac palacem ale wieksze wrazenie robia zawalone stodoly pelne kolumnady. Przedwojenne bydelko niezle salony tu mialo!
Mielismy jeszcze zawinac tu i owdzie ale marznacy deszcz ma moc hamowania instynktow wedrownych. Lodowaty wiatr zrywa mi czapke, rzuca ja w najwieksze rzepy i przypomina ze jednak czasem bywam domatorka. Zatem juz bez zwiedzania i zygazakow. Kierunek wschod...
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz