Kolejny rodzaj odwiedzanych z radoscia targow sa to tzw targi rupieciowe gdzie dominuje zapach smaru, starego zelastwa, naftaliny i lekko zatechlej piwnicy. A wsrod tego wszystkiego zlomu mozna odnalezc czasem jakas rewelacje.
Jednym z takowych byl przypadkiem napotkany pchli targ na blokowiskach łotewskiej Lipawy. Czego tam nie ma! Sa rurki, srubki, sprezynki, fragmenty rowerów, motocykli i statkow kosmicznych, lampy, zelazka i złom wszelaki ktorego zastosowania nie jestem w stanie rozszyfrowac. Jako ze nie planujemy w najblizszym czasie zlozyc w garazu ani czołgu ani karabinu, łazimy tylko w kólko cieszac sie atmosfera tego miejsca i przypatrujac gruboogoniastym kotom ktore przechadzaja sie wokol albo moszcza na straganach.
Nabywamy z toperzem trzy radzieckie odznaki a Ziuta czapeczke i popielniczke.
Zblizajac sie do jednego ze sprzedawcow chce sie popisac znajomoscia jednego z czterech pracowicie wyuczonych na takie okazje łotewskich słow. Jednak facet krzywi sie i tłumaczy ze on tu tylko mieszka, a pochodzi z Białorusi, spod Witebska i po łotewsku umie mniej niz ja. Ponoc w tej dzielnicy to normalne i jak ktos mowi "labdien" na bazarze to zaraz widac ze przyjezdny ;)
Tbilisi i tamtejsze szpeja wszelakie
oraz moje łupy
Zeby nie bylo ze relacja taka malo patriotyczna ;) w Polsce tez mamy jedno targowisko-szpejowisko ktore uwielbiam- niedzielny bazar przy Dworcu Swiebodzkim we Wroclawiu. A raczej jego fragment, ten na koncu. Ten jak sie minie juz sektor odziezowy. Tam gdzie zaczynaja sie nieczynne tory i bloto. Na starych szynach, na trawie, na klepisku ludzie rozkladaja kocyki, gazety, lozka polowe i sprzedaja wszystko co mozna znalezc na strychach, w piwnicach lub wyszabrowac w rejonach wszelakich. Wsrod sprzedajacych przewijaja sie staruszki, dzieciaki jak i rozniste zakapiory. Nie brakuje ciekawych muzykantow, zapachu starego smaru, brezentu a i bigos w bazarowej knajpce mozna sobie wciagnac.
Jest tez jeden sklep ktory mocno mi zapodaje bazarowa atmosfera i kiedy tylko odwiedzam moje rodzinne miasto to staram sie tam zajrzec. W owym przybytku towar jest wylozony na kilku pietrach starej kamienicy i nosi nazwe "Od igly do helikoptera" i nie jest to nazwa przesadzona- tam mozna kupic wszystko! A klimat jest wlasnie taki jak trzeba!
Sa jeszcze bytomskie gieldy staroci ktore sa bardzo nierowne- bo czasem maja ogromny klimat a czasem wcale. Od czego to zalezy to nie wiem. Zwykle fajniej jest przy brzydkiej pogodzie i zdecydowanie lepiej w piatek a nie w sobote. I jakos sie tak dziwnie sklada ze nie mam stamtad zdjec mimo ze bylam kilkadziesiat razy.. Tzn mam jedno- juz z parkingu przygieldowego wraz z pozyskanym łupem :P
O, nawet stara, pożydowska kuczka znalazła się na zdjęciu ;)
OdpowiedzUsuńAno! Fajne rzeczy i miejsca zwykle wystepuja stadami! :)
Usuń