Po niezbyt pogodnym tygodniu znow szykowal sie cieply weekend wiec postanowilismy ponownie odwiedzic ten rejon i nacieszyc sie skalami, rozpadlinami i chlodna przejrzysta woda.
Na pierwszy rzut poszedl kamieniolom w Nadziejowie, jeszcze po polskiej stronie ale od Vidnavy rzut beretem. Zaskoczylo nas ze mimo slonca i ciepla jest tam zupelnie pusto!
Ciekawe czy schodki pochodza jeszcze z czasow gdy kamieniolom byl uzywany, czy zostaly zrobione specjalnie dla kapiacych sie? bo takie calkiem solidne!
Pozostalosci dawnych zabudowan na skalistych zboczach:
Na obrzezach Jarnołtowa mapa tez pokazuje male oczko otoczone skalami. Okazuje sie byc calkowicie zarosle rzesa wiec o malych walorach kapielowych
Na nocleg zawijamy do upatrzonych tydzien temu Stachlovic. Tak zeby moc odwiedzic wieczorem lokalny bar. A bar niebylejaki! Dwa budyneczki-baraczki, klimatyczne stoliki gdzie kazde krzeslo jest inne a czesc z nich stanowia fotele wydarte z jakis aut. Mozna nabyc piwo, kofole, cos do zarcia chyba tez ale nie pytalismy, objedzeni w Vidnavie smazonym syrem. W tle gra charczacy magnetofon z Beatlesami, za plotem beczy stado owiec i prychaja konie. Wokol baru i miedzy stolikami uganiaja dwa wesole kozleta! W takich klimatach mozna milo spedzic sobotnie popoludnie :)
Wieczorem nad kamieniolom zawija na biwak grupa sympatycznych Czechow. Jest wspolne ognicho, czestuja nas piwem z beczki ktora przytargali.
Poranek wstaje jeszcze pogodniejszy i bardziej upalny niz sobota!
Nasz namiot na gorganie ;)
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz