Widok na budynek z różnej perspektywy i o rozmaitych porach dnia:
Ciekawe, że zaraz obok biegły kiedyś tory. Od dawna już chyba nieczynne - ostatecznie nikną gdzieś w kosteczce brukowej ścieżki rowerowej...
Obczajam nawet wejście do owego obiektu. Dałoby się, ale wymagałoby to umiejętności szybkiej wspinaczki po drabinie i przejścia do okienka na dość dużych wysokościach - a ja w tym zbyt mocna nie jestem. Wlazłabym tam, ale myślę, że pół Ustki by mnie zdążyło zauważyć jak się gramolę i przedsięwziąć kroki niewłaściwe z mojego punktu widzenia.
A okolice obfitują w ten gatunek "człowieka". Gdy zaglądam przez dziurę w drzwiach do środka, to już jakiś koleś się do mnie przyczepia, że "to niebezpieczne, tu nie wolno i on zaraz wezwie policję". I o dziwo to nie był żaden mundurowy, strażnik czy ochroniarz, tylko zwykły wczasowicz, snujący się po mieście. Na tyle znudzony i zdegustowany swoim marnym życiem, że uwielbia pchać ryj w cudze. Gdzie się takie robactwo lęgnie?
Wnętrza:
Zaraz naprzeciw stoi kolejna ruinka - niedokończony pałacyk z kogutem na strzelistej wieży.
Kolejnym miejscem, które już nie jest używane zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem, jest pensjonat "Mewa". Pensjonat sprawia wrażenie w miarę nowego. Elewacja obita styropianem, nowe okna... Po powrocie sprawdziłam, że ostatnie wpisy na ich stronce były z 2014 roku, a w 2019 już był nieczynny.
Ciekawe czemu to upadło? Ponoć w takich miejscach się zabijają o każdy metr kwadratowy powierzchni, a tu noclegi blisko portu, blisko centrum? W środku oczywiście teraz spora demolka - jak to zazwyczaj bywa w obiektach położonych na widoku i łatwo dostępnych.
Sprzęty wewnątrz są raczej z gatunku współczesnych. Tu główna sala jadalno - balowa.
Schodki na piętro.
Pokoje mieszkalne.
Taki dziwny zakątek. Na pierwszy rzut oka skojarzył mi się z zamurowanym kominkiem. Ale nad nim lustra? I chyba na kominek za blisko przeciwległej ściany? ;)
Ogród/boisko na tyłach budynku.
Wszędzie walają sie powywlekane łóżka i materace.
W jednym z pokoi włażę na baraszkującą parkę gimnazjalistów. Więcej jak 14 lat nie mieli. Chyba mnie nawet nie zauważyli, jako że dość szybko zapodałam odwrót. Co będę dzieciaki stresować...
Kiedyś było jeszcze jedno ciekawe miejsce w Ustce - niedokończona inwestycja linii lotniczych LOT. Latami stał tu opuszczony hotel, no ale my zawsze byliśmy gdzie indziej. Spóźnilismy się ze dwa lata. Ech... Jak to nie da się być wszędzie i wszędzie zdążyć na czas... A fajne miejsca tak szybko znikają...
Budynek został rozebrany i nie ma już po nim śladu... Straszna szkoda! Z dachu było nawet widać morze - ponoć było to świetne miejsce na namiot!
Tak wyglądał - zdjęcia z googlemaps, z lipca 2019.
cdn
"Na tyle znudzony i zdegustowany swoim marnym życiem, że uwielbia pchać ryj w cudze. Gdzie się to robactwo lęgnie?"
OdpowiedzUsuńSłabo się to czyta, oj słabo.
Przecież nie ma obowiązku. Jest tyle innych, "poprawnych" blogów :-)
UsuńRozumiem, ze ty lubisz jak się do ciebie ktoś bez powodu doczepia, jest namolny i agresywny? W sumie masz prawo - kazdy lubi co innego. A ja bardzo nie lubie, mam bardzo złe zdanie o takich typach - czego wyrazem jest wlasnie to zdanie.
UsuńP.S. Jesli nie bedziemy nazywac rzeczy po imieniu i mowic wprost, ze cos złe jest złe i tego potępiać, to takie postawy będą się rozpleniały i zdarzaly coraz częściej.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPoprawnych? Ty się człowieku przeczytałeś przed zamieszczeniem tego komentarza?
OdpowiedzUsuńRównanie ludzi do robactwa to nazywanie rzeczy po imieniu? Wolnościowcy z Was po chuju.
To co Ty tu dalej robisz? Jeszcze się zarazisz.
UsuńWeź lepiej wyluzuj, wyjdź na dwór i nie rób "gównoburzy".
A na przyszłość czytaj ze zrozumieniem, Autorka nikogo imiennie nie obraża.
Jezeli jakis przedstawiciel gatunku ludzkiego zachowuje sie jak natrętna mucha końska, ty się oganiasz, mówisz mu, ze nie szukasz z nim zwady i żeby sobie poszedł w swoją stronę, a on nie odpuszcza, nawraca i tylko patrzy jak cię użreć - to porównanie jest moim zdaniem jak najbardziej na miejscu.
UsuńP.S. To nie był żaden strażnik tego obiektu, bo wtedy jego takie zachowanie mogloby byc w jakims stopniu uzasadnione. Ale nie - to byl przypadkowy przechodzien, ktory okazał się duzo bardziej uciązliwy niz np. komary przed burzą.
O, trafiliście na turystę z zapędami poprawności i misii o mentalności ORMOwca,bywa.:) Ale gdyby tak na to inaczej spojrzeć to gdyby wszyscy pilnowali tego co wspólne,nasze to może i w Polsce byłoby lepiej,no nie wiem.
OdpowiedzUsuńWiesz, gdybyśmy z tego budynku próbowali wynosić jakieś maszyny, zwłoki, albo piłowali wlasnie kłódki - to moze ormowiec dbający o "dobro wspolne" byłby w jakis sposób usprawiedliwiony. Ale ja tylko zaglądałam sobie do środka przez szczelinę w drzwiach... Więc jakby nie spojrzec na jego motywy - to zdecydowanie przekroczył swoje kompetencje..
UsuńI napewno bym nie chciała żyć w kraju, gdzie każdy "reaguje" i "pilnuje" w ten sposób - bo śmiałeś spojrzeć w niewłaściwą stronę lub spędzać czas w sposób, który jemu nie odpowiada.
Jak można stawac po stronie gościa, ktory z "małpiej poprawności" rzuca sie do ludzi, ktorzy w jego wąskim oglądzie zamiast isc prosto chodnikiem polizujac lody dla ochłody - zaglądaja z ciekawościa do ruinki?
OdpowiedzUsuńZauważył ci on czyn karalny prawnie lub naganny społecznie? Nie!.
On zadał sobie trud przerwać w swoją przechadzkę, pouczyc (mądry taki), ze "tak nielzja, obywatele". Ja mocą swojego jestestwa protestuję, byście wy mogli oglądać tę ruinkę. Ja ormowskim swym pojęciem dupuszczalnosci ludzkich zchowan, zabraniam wam zagladania w to miejsce. Będę pilnował porzuconych kawałków betonu, bo jestem pies (na wczasach, ale zawsze pies). :-) :-)
Wpis takiego "TOMEK" to Polska własnie. Zapyziała. Na szczeście coraz mniej tych skamienialin umysłowych (IMO but YMMV).
Znajomy kiedyś opowiadał taką historię. Był za granicą, w którymś z zachodnich krajów (Niemcy? Holandia? Belgia? Nie pamiętam dokładnie) i mając wolny dzień postanowił się wybrac na wycieczkę. Zapakował sobie śniadanko, żeby go gdzieś spożyć w ładnym miejscu, w spokoju, wśród przyrody. Pojechał w miejsce gdzie płynęła rzeczka, zaparkował auto (w miejscu dozwolonym), zabrał siateczkę i udał się w kierunku rzeczki. Kątem oka zauważył, że jakiś miejscowy bacznie go obserwuje i zaczyna za nim iść. Trzymał odleglość 20-50 metrów, więc niby ok. No ale znajomy poczuł się trochę nieswojo, ze ktoś wybitnie krok w krok za nim lezie - no bo nie wiadomo złodziej, zboczeniec czy jakiś psychopata? A tamten polazł za nim nad rzekę, zobaczył, że znajomy rozkłada się do pikniku i nic, stoi dalej i sie gapi. Znajomy więc stracił apetyt na śniadanie (a napewno na takowe w tym miejscu) i postanowił wrócić do auta i pojechac gdziekolwiek indziej. Będąc juz przy aucie jakoś wywiązała się rozmowa. Miejscowy zobaczył obcego, ktory idzie nad rzekę, więc obywatelski obowiązek zmusił go, aby iść za nim i sprawdzić czy on przypadkiem śmieci nie wyrzuci w krzaki. Czyli jednak wersja nr 3 - psychopata! A co gorsza znajomy rozmawiał potem ze swoimi kolegami w pracy, autochtonami z tego dziwnego kraju - i że ponoć tam to jest normalne, że ludzie tak "czuwają" i cokolwiek byś nie robił, gdzie nie szedł, czy gdzie nie spojrzał - zawsze jestes podejrzany o probę popełnienia czynów karalnych i trzeba cię "zmonitorować". Niby tamten miejscowy znad rzeki nie zrobil nic złego - bo ani nie pobił, ani nie zwyzywał - ale jednak życie w spoleczeństwie takich ormowców to jakiś koszmar! Ta opowiesc znajomego bardzo zapadła mi w pamięć - jako symbol świata, w ktorym bym nie chciala żyć... Gdzie ludzie zamiast zająć się sobą, cały czas węszą co robia inni i czy przypadkiem nie trzeba donieść/zareagować/spieprzyć ci dnia... A znajomy chcial tylko w spokoju zjesc kanapkę, patrzac jak płynie woda...
UsuńPrzykro się zrobiło po przeczytaniu komentarza niejakiego "TOMEK", bo oznacza, iż takich ludzi, którzy pchają swego r... w cudze jest więcej. Taki sam nic nie zrobi, nic nie napisze, nie zaoferuje czegoś od siebie. Jedynie co może zrobić to spartolić komuś dzień. Z czystej i bezinteresownej zjadliwości.
OdpowiedzUsuńNiestety też często spotykam się z takimi ludźmi przy moich wycieczkach. Uwielbiam z żoną zwiedzać zamki, pałace, dwory i wszelkiego typu ruiny. Jeździmy po Polsce od 27 lat i kochamy słuchać jak ktoś podróżuje. Dlatego od kilku lat śledzę każdy odcinek przygód Buby, Toperza i (od jakiegoś czasu) Kabaczka. Tak się niestety w Polsce składa, że większość stanowią opuszczone, zrujnowane, przez nikogo nie zadbane obiekty, ale oczywiście ogrodzone, otabliczkowane i z obowiązkowym "Zakazem wejścia". Nawet, gdy właściciela już dawno nie ma tym świecie, albo się wcale nie interesuje zabytkiem.
Wtedy pojawia się wioskowy szeryf, który zabrania choć nie ma do tego żadnego prawa. Bo chce się poczuć ważny? Bo swoją frustrację chce przelać na innych? No cóż, zgadzam się , po prostu -robactwo. Wyłazi znikąd, nikt go nie chce, czepia się każdego i jest upierdliwe ("słabo się czyta").
A WŁAŚNIE -NIE. ŚWIETNIE SIĘ CZYTA.
BUBA, NIE PRZEJMUJ SIĘ TAKIMI ROBAKAMI. PISZ DALEJ.
JA BYNAJMNIEJ CZEKAM NA KOLEJNE ODCINKI.
Pozdrawiam przy okazji wszystkich życzliwych tubylców, którzy pomogą, coś opowiedzą lub wpuszczą do zabytku. Takich, całe szczęście, też nie brakuje.
POWODZENIA