Za Adigeni jest jeszcze wioska Zarzma. Zajezdzamy pod cerkiewke.
Z wygladu bardzo przypomina tą w Sapara. Podobny ksztalt, podobne nascienne malowidla wewnatrz. Tylko, ze tej nie upstrzyli zakazami. Mozna robic zdjecia, w srodku rowniez. Krecacy sie mnisi usmiechaja sie do nas, zagaduja do kabaczka. Nie patrza na nas z oburzeniem jak tamci, ze smielismy wejsc do ich krolestwa i przeszkadzac. Jakos tu tak milo i spokojnie.
Pierwszy raz widze obraz Piotra i Pawła, ktorzy trzymaja sie w objeciach
Jest tez Matka Boska z dziwnymi smugami na brodzie
Sciany swiatyni pokrywa wiele plaskorzezb i wycinanych w kamieniu jakby koronkowych ornamentow
Sa tez rzezby stojace, cos jakby kon i dwie miniaturowe cerkiewki.
I "uchachany lew”. Blizniaczo podobny do tego z Lwowka Slaskiego!
Zarzma
Lwówek Slaski
W ogrodku maja basen o ksztalcie krzyza, w ktorym plywaja rybki i dwa zolwie.
W obrebie cerkiewnych murow stoi tez pasieka. Pszczolki maja calkiem niezly widok ze swoich domow
A my jedziemy tam. Tam na gore.
Za wsia konczy sie asfalt. Szutrowo- kamienista droga z resztkami asfaltu pnie sie pod gore.
Wokol wisza skaly a ze skal zwiesza sie las...
Mijamy szereg dogodnych miejsc biwakowych, polanki, przydrozne laski. Zawsze takie fajne miejsca musimy znajdowac rano. Jedzie sie w miare dobrze, acz troche nas martwi, ze nadal spotykamy tylko terenowki i ciezarowki. Jedna z manewrujacych ciezarowek zmusza nas do zatrzymania sie na podjezdzie. Jest potem problem z ruszeniem. Stromo i skodusia slizga sie na kamieniach. Jakos ruszamy.. Dalsza droge prawie caly czas piłujemy na jedynce. Gdy tylko jest jakies wypłaszczenie to stajemy na chwile aby silnik sie schlodzil. Dobrze, ze dzien dzis jest chlodny bo wentylatory i tak wyja jak oszalale. Zaczynaja sie pojawiac widoki. W oddali widac zielone poloniny, schodzace na nie gołoborza a na nich rozsiane wioski lub szalasy pasterskie. Pogoda pogarsza sie coraz bardziej. Praktycznie na wszystkich wyzszych gorach siedza geste chmury. W oddali grzmi.
W jednym miejscu droga krzyzuje sie z rzeka, ktora dwoma malowniczymi wodospadami przelewa sie przez droge. Wysiadamy, macamy patykiem, woda bedzie gdzies do polowy skodusiowego koła. Grunt, ze dno nie jest grzaskie i jest w miare rowne. Zakrecamy szyby, maly rozpęd, ziuuuuu....pluuuuum! woda zalewa szyby i jestesmy po drugiej stronie! :)
Droga ma zmienna nawierzchnie, chwilami widac ze kiedys w dawnych, zamierzchlych czasach, miala cos wspolnego z asfaltem! Na rowninach jechaloby sie po tym wspaniale, acz gdy dochodzi kwestia sporych przewyzszen- skodusie zaczynaja miec pewne problemy ;) Ale klimat jest! :) Na pohybel rownym asfaltom!
Przed przelecza zaczyna sie spora wies, ktorej nie mam na mapie. Z poczatkiem wsi pojawia sie tez gesta mgla, pomieszana z dymem unoszacym sie z kominow. Prawie wszystkie domy we wsi sa zbudowane wedlug jednego szablonu- drewniane, pietrowe, z balkonikami. Przywodzą na mysl gorskie szalasy i bacowki pasterskie. Zimno sie robi jak cholera a my jak idioci w krotkich spodniach. Temperatura spadla chyba o 20 stopni.
Na samej przeleczy jest slup , kilka knajpek czy sklepikow i stoliki biesiadne. Chyba sa tu ladne widoki jak cos widac. Za przelecza jezdzi kolejka linowa wagonikowa. Jest tez rozorana polana gdzie chyba buduja jakis hotel lub osrodek narciarski.
Na tym etapie prawie skaczemy z radosci! Udalo sie wjechac na przelecz! Nie bylo przeciez tak zle! Co ci ludzie gadali, dobra droga, hurrra i wogole. Jak to mowia- “nie chwal dnia przed zachodem slonca”.. ;) Jeszcze nie wiemy, ze najlepsze kawalki drogi wciaz sa przed nami...
cdn
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz