bubabar

czwartek, 25 lutego 2021

Śladem starorzeczy (Odry i innych okolicznych rzek) cz.11 (2020) - Piaski

Nie wiem czy położone na obrzeżach Oławy jeziorko zwane Piaski to starorzecze czy też nie? Bo jest tak: płynie sobie Odra i na tej Odrze jest wyspa. I na tej wyspie jest owe jeziorko. W klimatach przypomina nieco odwiedzane przez nas starorzecza, więc i w relacji zaliczę je do tego szanownego grona ;)

Jak można się domyśleć mamy tam blisko, więc bywamy dosyć często. Ot dyżurne miejsce spacerowo - ogniskowe, gdy nie ma innego pomysłu albo zbyt dużo czasu.





Można tu połazić trzcinowiskami…







...porzucać patykami...


..odwiedzić mini pustynie ;)


Zajrzeć w całkiem solidne nory…


Tu nawet widać ślady małych łapek, ale niestety nie potrafię ocenić co tam mieszka.


Można powygrzewać się na górce, która nieraz staje się wyspą.


Stąd są chyba najlepsze widoki.


Nad żadnym innym starorzeczem nie widziałam aż tylu brzóz! A to zdecydowanie jedno z moich ulubionych drzew! :)



Bobry ostatnio tu szalały… jak wszędzie...



...więc postanawiamy to wykorzystać i pozyskać spore ilości kory brzozowej na rozpałke. Będzie na zapas!


Smutne jest, że niektórzy ją pozyskują z żywych drzew... Żywe brzozy to się przytula dla pozyskania dobrej energii! I grunt to maskowanie stosownie dobrane do sytuacji! ;)


Nie wiem co się tego dnia stało, ale znajdujemy kilkanaście zdechłych owadów. Różnych gatunków i w różnych miejscach. Gdy wpadamy na kolejne i kolejne egzemplarze takowych - to różne myśli pojawiają się w głowie… Wiosna w pełnym rozkwicie... cudne, prażące słońce, bezchmurne niebo nie upstrzone przez samoloty…. a owady zamiast radośnie latać i brzęczeć… zdychają… Czy opylili pola jakimś syfem? A może powód, dla którego próbują nas uwięzić w domach, jest zgoła inny niż szczekają nadajniki propagandy? Są takie myśli, które nieraz ciężko odgonić jak się przypną…



Acz nie ma nic lepszego na wyimaginowane strachy niż jakieś realne ryzyko ;) Kabak próbuje podejść pod drzewo i je dziubać kijem. A nie jest to zwykłe drzewo... Ów okaz jest nieco upiorny... I stoi na słowo honoru na spalonych korzeniach. Czym prędzej stamtąd zwiewamy. Mam wrażenie, że ono zaraz na nas runie… że wystarczy niewielki powiew wiatru… Drzewo jest solidnych rozmiarów, a niektóre konary trzymają się na centymetrowych fragmentach zwęglonej kory… Brrrr… (od tej wycieczki minął już prawie rok.. I póki co jakoś nie sprawdziliśmy czy ono wciąż stoi?)



Okolice tego bajorka otaczają tereny industrialne. Wszędzie między drzewami przezierają jakieś fabryczki. A zaraz za odnogą rzeki jest kabacze przedszkole. Więc można by płynnie przejść do relacji “W drodze do przedszkola” ;)



Jakże inaczej to miejsce prezentuje się utopione w śniegach!




W pewien mroźny dzień przybywamy tu z konkretnym postanowieniem! Nasz Krecik już się nieco znudził mieszkaniem w szałasie i zapragnął nowych, nieznanych przygód i doświadczeń. Tym razem więc przyszło zbudować mu igloo! :) Pokrywa lodowa na pobliskim bajorze okazała się być odpowiednia dla pozyskiwania materiału budowlanego. Łupanie rękoma nie wchodziło w grę, więc trzeba się było uzbroić w siekierę.






Co ciekawe - każdy wykuty fragment lodu był inny i miał swoją niepowtarzalną duszę! W jednym były zatopione liście i trawy, inny miał pęknięcia przywodzące na myśl pajęczynę, a jeszcze inny był przedziwnie żółty - jakby był zastygłym wspomnieniem jakiegoś kibelka ;) Naszym ulubionym jednak się stał ten z bąbelkiem! W samym środku kry była powietrzno - wodna bańka robiącą “bul” przy każdym jej przekręcaniu!

A tu już budowla ukończona i przedstawiająca się w pełnej krasie!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz