bubabar

wtorek, 16 lutego 2021

Tam gdzie nie jeżdżą już pociągi... (śladami linii Mirsk - Wolimierz) (2021)

Są czasem takie dni, gdy pogoda zdaje się nie nadawać kompletnie do niczego. Szara opona chmur, z których sączy się jakaś kasza na pograniczu deszczu i śniegu. Temperatura oscyluje w rejonie zera, ale w połączeniu z wszechobecną wilgocią nasuwa się tylko jedno słowo - pizga. Ziemię pokrywa mieszanina błota i tego czegoś, co chciało być śniegiem, ale mu się nie udało. Zazwyczaj takie dni są spisywane na straty pod względem wycieczkowym. Jednak czasem bywa też inaczej. Wystarczy, że jest chęć i fajna ekipa. I można ruszyć np. śladem zapomnianej kolei!

Linia kolejowa Mirsk - Wolimierz została porzucona już bardzo dawno. Nie wiem czy w ogóle po wojnie były jakieś próby jej reaktywacji? Nie ma już szyn, podkładów, dawne torowisko pożarły krzaki. Na przypomnienie dawnych dni pozostał momentami widoczny nasyp, dwa żelazne mosty nad tutejszymi potokami i jeden stacyjny budynek. Czasem w środku lasu napotka się podmurówkę, jakieś ruiny czy przy nasypie tkwi słupek . Ale to już chyba trzeba być mega znawcą, aby rozszyfrować ewentualny ich związek z koleją.

6 dzielnych postaci zagłębia się w mokry chaszcz. Czy pcha ich wewnętrzna potrzeba eksploracji, miłość do ruchu niezależnie od okoliczności, czy może obietnica, że przy każdym mostku otwieramy orzechówkę? :)

Momentami nie ma wątpliwości, że idziemy szlakiem dawnej kolei. Żwirek skrzypi pod butami, a wał obłego pagóra nie pozwala zboczyć z właściwej drogi.


W innych miejscach ciężko by się domyślać takiego przeznaczenia. Jedno jest pewne - krajobraz się co chwilę zmienia :)


Nawet łąki bywają tu niezwykle różnorodne i miłe dla oka.





Czy te drzewa się zaprzyjaźniły czy właśnie jedno drugie zjadło? ;)


Jeden z dwóch mostów.






Ten bez problemu do pokonania, boczna kładka dla pieszych jest w stanie zupełnie zadowalającym.



Taka rzeczka sobe ciurka pod spodem.


A okoliczne drzewa coś obgryzło.



W gęstwinie zarośli czai się betonowy słupek.



Są też ruiny jakiegoś budynku.



Czasem między drzewami majaczą chutorowate zabudowania okolicznych przysiółków.




Mijany ceglany przepust też niczego sobie!



I drugi bardzo podobny.





Przez chwilę przy nasypie biegnie takowy omszały kanał.


Drugi żelazny most jest trochę bardziej problematyczny dla pieszych. Zwłaszcza dziś, gdy jest cały oblodzony. Po suchym bym przeszła, zwłaszcza bez ciężkiego plecaka, który jak wiadomo często powoduje zaburzenia równowagi w takich miejscach. Ale latem, na lekko - bez problemu. Dziś chętnych ni ma! ;)







Z racji na brak kolei miejscowi muszą sobie radzić i wykorzystywać dla swoich potrzeb inne środki transportu :)





Dawna linia kończyła się (chyba już dalej nie była pociągnięta?) stacją Wolimierz, której budynek obecnie jest zamieszkany przez artystów związanych z teatrem Klinika Lalek.



Ale to już zupełnia inna historia - również warta uwagi i najbardziej wskazane jest ją zgłębiać w lipcu :)

Pozdrawiamy! Tacy byliśmy w styczniu 2021! :)



2 komentarze:

  1. To nie jest stacja Wolimierz, tylko stacja Pobiedna. Obecny właściciel zmienił jej nazwę na Wolimierz, co wprowadza trochę zamieszania. Przystanek Wolimierz był w kawałek wcześniej i prawie nie ma po nim śladu: https://www.atlaskolejowy.net/pl/dolnoslaskie/?id=baza&poz=1120

    Linia z Mirska do Pobiednej była w użyciu do 1987 roku dla ruchu towarowego, choć był to ruch bardzo niewielki. W ruchu osobowym od 1945 roku pozostawała nieczynna. W latach 1947-1953 odcinek był zaznaczony w rozkładach jazdy jako „na razie nieczynny”. Ostatecznie stwierdzono, że pociągi osobowe będą bez sensu dla dwóch wiosek blisko Mirska, czyli Wolimierza i Pobiednej.

    Linia nie kończyła się w Pobiednej, tylko do 1945 roku biegła dalej do Hendrychowic w Czechosłowacji (Jindřichovice pod Smrkem). Legenda głosi, że w 1945 roku Czesi pod osłoną nocy przetoczyli z Pobiednej na swoją stronę 6 poniemieckich lokomotyw i kilka wagonów, a następnie pospiesznie rozebrali tory po swojej stronie, aby uniemożliwić odebranie tych lokomotyw. Po wojnie nigdy nie rozważano uruchomienia linii z Pobiednej do Hendrychowic z uwagi na reżim graniczny - odcinek po polskiej stronie rozebrano prawdopodobnie wraz z wytyczeniem i objęciem ochroną granicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzieki ogromniaste za tą cała kupe ciekawych informacji o tej linii! Najbardziej podoba mi się legenda o tych lokomotywach!

      Usuń