bubabar

środa, 10 lutego 2021

Wzgórza Strzelińskie na wiosennie (2020)

Pewnego dnia ruszamy na podbój Wzgórz Strzelińskich. Świat zaczyna się powoli zielenić… Gdzieś na zboczach Buczka czy Kalinki wędrujemy wśród śpiewu ptaków!



Zapach kwiatów niesie się wokół - wraz z niestety jeszcze chłodnym wiatrem…





A to jeden z tutejszych leśnych wapienników. O tej porze roku jeszcze da radę go na spokojnie pozwiedzać.







Latem tu już tylko z maczetą! Acz przebijanie się przez morze ziół i krzaków też ma swoje uroki! ;)

Kozia rodzinka...



Niestety nieco płochliwa…


Łagodne wzgórza i rozległe polany pełne pasących się lub galopujących koni…



Zbliżamy się do krainy wagonów!





To miejsce, gdzie wciąż ktoś cię obserwuje. Z bydlęcych zaświatów!


Rozsiadamy się przy ognisku.



No tak - wszyscy w komplecie! ;) Bing oczywiście zaraz spadł z ławki. My to mamy z tymi zwierzakami - Krecik ma opinię moczymordy, a Bing to naczelny fajtłapa!


Z racji na mniejszą niż latem bujność roślinności odkrywamy na autobusie nowe malowidła! tzn. dla nas nowe, one zapewne są tu już od dawna!





Gęś Balbina też przyszła na eksplorację autobusu!


Właściwy człowiek na właściwym miejscu! :P


Ciąg dalszy sesji autobusowej. Czas mija, a my się cieszymy tym miejscem, biegając w kółko lub rozsiadając na nadgryzionych patyną fotelach!






I w hamaczku jest okazja się pobujać!



Wieczorem chłód wypełza zza wzgórz. Impreza więc przenosi się pod piec. Tu sympatyczniej - w dymie i ciepełku wypełniającym nasz wagonik!




Balbina w swoim wodnym królestwie.


W kolejny dzień postanawiamy odwiedzić Biskupi Las, położony na wschód od Ziębic. Na wycieczkę ruszamy spod leśniczówki Wilamowice. Jest tu spora wiata z miejscami na ognisko i grillowymi. Teraz wszystko zataśmowane... Bo mogą się tam czaić wirusy! Są one chyba bardzo podobne do mnie - też lubią się gnieździć w wiatach, a zwłaszcza w miejscach gdzie płonie ogień. Mądre skubańce! Wiedzą co dobre!




Mijamy cieki wodne...


I stawiki z wyspami.


Wędrujemy szerokimi traktami…




Albo całkowitym bezdrożem pełnym malowniczych korzeni…





I drzew oplecionych pnączami.



Czasem napatoczymy się na wysokie i skaliste ściany dawnych kamieniołomów…







Udaje się nam przekonać kabaka, że zdechłego liska nie bierzemy na ręce...


Jedno z wyrobisk jest zalane. Utworzyło się tu niezwykle malownicze jeziorko. Słowo “uroczysko” nasuwa się jakoś samo!



Jakoś od dawna marzył mi się hamak bujający się nad wodą. Tu jest możliwość takowy powiesić i mieć cień szansy, że się nie skąpie włażąc do niego. Ale o powrocie już nie pomyślałam... Ratunku! ;)

Ale marzenia są po to, aby je spełniać! Jakkolwiek bezsensowne i niezbyt mądre by nie były! ;)




Mijamy też kilka daszków. Ni to paśnik dla saren, ni to wiata dla turystów?




Kabak sprytnie zauważa, że chyba jednak paśnik. Bo miejsca przeznaczone dla turystów przecież oznacza się taśmą i kartką w koszulce z zakazami! No tak… Niesamowite jak dzieci się szybko uczą i z bezsensu świata wokół próbują poskładać jakąś logiczną układankę…

I chyba z tej wycieczki to tyle…

Zatem do zobaczyska! Tacy byliśmy w maju 2020! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz