Wiele razy na naszych wycieczkach po Wzgorzach Strzelinskich przechodzilismy lub przejezdzalismy kolo palacyku w wiosce Stanica (na starszych mapach znaczonej rowniez jako Halinów). Zawsze miejsce nam sie podobalo- widac, ze palacyk byl zamieszkany, zadbany, ale jednoczesnie nie ociekał i nie smierdzial swieza farba jak to zwykle jest modne ostatnimi czasy- ze remont musi oznaczac obrzydliwą laboratoryjną sterylnosc. Ten palacyk byl wlasnie taki jak trzeba- sympatyczny, lekko przykryty patyną, a co najwazniejsze obrosly bluszczem czy innym dzikim winem i utopiony w starym cienistym parku.
Wtedy tez zauwazylismy, ze w jego obejsciu stoi zasypana liscmi tabliczka “tanie noclegi” z numerem telefonu. Czy dotyczy tego budynku? Jakos nigdy nie bylo nam po drodze tu spac, w koncu niecala godzine mamy do domu.
Ktoregos styczniowego dnia postanowilismy jednak to zmienic. Noclegi okazaly sie dotyczyc wlasciwego budynku. Zwiedzamy juz od lat te rozne palacyki Dolnego Slaska, fajnie, ze w koncu w ktoryms z nich mozna legalnie zanocowac, bez obaw, ze w nocy ktos przyjdzie i cie wywali. I nie jest to zaraz jakis wypasiony hotel, ktorego wnetrza wygladaja jak nowy salon meblowy a o atmosferze tchnącej przeszłoscia mozna tylko pomarzyc.
Zjawiamy sie wiec mroznym wieczorem w Stanicy. Ciagne za klamke. Zamkniete. Ide dookola, moze maja tu jakies inne drzwi? Splątane galezie bluszczu pozbawione sa lisci i szeleszcza na wietrze. Na balkoniku sadowia sie trzy koty i marszczac pyszczki staraja ukryc przed dokuczliwym wiatrem wsrod starych mebli.
Dalej nie ide bo biega tam i ujada wielkie psisko. Uczepione wprawdzie do linki, ale szlag wie jaka ona jest dluga. Na gornych pietrach widac swiatlo. Dzwonie w koncu telefonem. Otwiera nam bardzo sympatyczna i rozmowna babka i prowadzi do wnetrza. Zarowno wieczorem jak i rano dlugo gadamy na tysiac tematow. Widzimy sie od 5 minut a wrazenie jakbysmy przyjechali do starych, dobrych znajomych!
Gospodarze mieszkaja tu od lat 80tych kiedy nabyli ten budynek. Przed wojna spelnial role palacyku mysliwskiego i nalezal do tej samej rodziny co pobliski wypasny palac w Konarach. Ponoc wszystkie klamki, wieszaki i rozne sprzety byly tu zrobione ze zwierzecych kopytek. Po wojnie mieszkali tu ludzie, ktorzy palili wewnatrz ogniska a parter wogole zajmowala domowa chudoba. Mysliwskie wyposazenie zaginelo gdzies w odmętach powojennych dziejow. Aby doprowadzic miejsce do stanu nadajacego sie do zamieszkania ponoc bylo sporo roboty a glownie wywoz gnojowiska po inwentarzu dal sie we znaki. Szkoda, ze nie zachowaly sie zdjecia (albo raczej wogole nigdy nie powstaly) z czasow gdy w palacu mieszkaly kury, kaczki i swinie a w tle byly klamki z kopytek i jakies malowidla z mysliwskimi scenkami. Takie obrazy zachowaly sie tylko w pamieci starszych mieszkancow okolicznych wsi.
Obecnie w palacu mieszkaja gospodarze oraz jest kilka pokojow do wynajecia. Na gorne pietro wchodzimy skrzypiacymi schodami, ktore tak przypadaja do gustu kabaczkowi, ze domaga sie aby chodzic po nich w gore i w dol chyba ze 20 razy!
Dzieki temu jestem w stanie bardzo dokladnie sie im przyjrzec, ze maja ciekawe sloje drewna, ze niektore stopnie sa powygryzane przez korniki w ciekawe desenie i ze poszczegolne schodki skrzypia w zupelnie inny sposob! Przemierzajac je po raz n-ty mam skojarzenia jakbysmy chodzily po cymbałkach- rozne skrzypniecia, rozne odglosy krokow. Kabaczek ma swoje ulubione stopnie, na ktorych glosno tupie, podskakuje i rechocze.
W piwnicach jest sala imprezowa z kominkiem, barkiem i kolumnami ozdobiona roznymi fajnymi starociami.
Wpada w oczy tez jeden piekielny obraz
W pokojach jest cieplo- sa ogrzewane sympatycznymi piecykami.
W nocy chyba co dwie godziny dokladam szufle węgla. Oprocz skwierczenia palonych wegielkow towarzyszy nam w nocy jeszcze jeden dzwiek- jakby skrzypienie hustawki. Dobiega gdzies ze strychow. Ciekawe kto lub co sie tam husta po nocach ;)
Mozna tez korzystac z kuchni w ktorej stoi sympatyczny piec, kredensy, gliniane dzbanuszki :)
Ten piecowy znaczek kojarzy mi sie jakos z pieczatkami ze schronisk! :) Teraz to rzadko jaka firma ma ładne logo...
Wokol wszedzie zapach drewna, dymu, chlodu starych wnetrz i zabytkowych mebli.
A tu palacyk z zewnatrz zimowa, bezlistna pora...
Bardzo "klimatyczny" nocleg w 2014 r w drodze na przepiękny D,Śląsk, przemiła gospodyni zajmująca się renowacją starych mebli i ciekawa historia powstania pałacyku...
OdpowiedzUsuńMiłośnicy D.ŚLĄSKA Z Krakowa