bubabar

piątek, 9 października 2015

Krzyk mew i studzienna dzwonnica (2015)- północ cz.3

Jedziemy dzis do Starej Pasłęki, ostatniej wioski przed rosyjska granica nad Zalewem Wislanym. Jest tu niewielki port, kamienny rybak, mala plaza pelna ptactwa i betonowe, mocno obsrane molo.




Jest tez stojak na kabaki.

Pobyt na plazy bez fikolkow jest niewazny!


Za woda widac jakies spore miasto. Na mojej mapie nie widze zadnych miast znaczonych w tym miejscu.. Gdzies jest Mamonowo, ale wydaje sie ze nijak nie moze byc go widac z plazy w Starej Pasłęce

Do kolejnej wsi- Nowej Pasleki prowadzi bardzo sympatyczny skrzypiacy most.

Jedziemy tez zobaczyc ujscie rzeki Pasłeki do zalewu.




W miejscu ujscia , na ostatnim drzewie, wisi hustawka. Wylazi slonce, szumia fale, kwicza mewy, pachnie ryba i wodorostem. Skrzypia stalowe liny na ktorych wisi hustawka. A ja jakos nie moge sie oderwac od tej hustawki. Sa jakos miejsca ktore zasysaja z niesamowita moca. Slonce, cieply wiatr we wlosach i oczy wbite w dalekie brzegi gdzies na koncu zalewu. Biore sobie kabaczka do towarzystwa. Niech tez sie nacieszy ta mila chwila. A tak wogole to pierwsza kabaczkowa hustawka- i od razu w takich pieknych okolicznosciach! Jakbym miala powiedziec to dla mnie druga najlepsza hustawka- ustepuje chyba tylko tej na Suchoniu!


We wsi jest knajpa. Na wyglad obrzydliwie nowa, ale obok jest fajny plot, o milej dla oka strukturze dech

I maja tam dobre ryby. My łakomimy sie na zupe rybna i fileta z okonia. Okolice okoloknajpowe odwiedza tez stado krow idace czworkami.

Za mna do knajpy wmykaja sie wystraszeni niemieccy emeryci. Widzialam ze jakis czas jezdza w kolko po wsi. Babka probuje sie chyba dowiedziec jak dojechac do Braniewa. Chyba probowali ale plytowa droga ich zniechecila i zmylila. Barmanka probuje cos tlumaczyc na migi, pokazujemy droge na mapie. A droga do Braniewa jest sliczna. Kulamy sie powoli zachwycajac okolica. Niemcy za nami nie jada...


W Braniewie szukamy sloikow na nalewke pigwowa- pigwy jada z nami az z Ostrody. Nigdy nie przypuszczalam ze jest taki straszny problem z kupieniem 3-5 litrowego sloika. Szukamy takowego od dwoch dni. Co to ludzie na wioskach przetworow nie robia? Przy okazji wloczymy sie po miescie. Wlazimy na resztki murow obronnych,klasztorek, baszty, wielki kosciol z czerwonej cegly i rowniez ceglana malutka cerkiewke.







Jest tez mily handelek przy rondzie. jak widac wszystkie drogi prowadza do Elblaga :)

W calym miescie wisi duzo bilbordow reklamujacych rozne rzeczy, a zawarte tam napisy swiadcza ze to nie Polacy sa glownym odbiorca oferowanych tam uslug.



Jest tez w miescie hotel Astra w ktorym chetnie bym zanocowala- ale niestety nie udaje mi sie dostac do srodka ;)

Probujemy tez nabyc jakies dobre piwo, a toperzowi zamarzyl sie jeszcze miod pitny. Wchodze do sklepu o szumnej nazwie “Swiat alkoholi”. W srodku jest glownie piwo Braniewo. I wiecej piwa marki Braniewo. Jak ktos go nie lubi to moze otrzec łzy Wojakiem lub Zubrem. Jest tez wino Bachus w czterech smakach- sliwka, wisnia i cos zielonego. Mango? Zielone jabluszko? Kolor daje po oczach jak fluerescencyjny flamaster. Jak juz przyszlam to pytam sie o ten nieszczesny miod, ale czuje sie jak jakis burzuj albo czubek. Ekspedientka mierzy mnie wzrokiem w ktorym jest mieszanina niecheci i politowania. Facet przede mna wzial 20 piw Braniewo. Ten za mna 10. Normalnie. A ja nie wykazalam sie patriotyzmem lokalnym... Wieczorem jedziemy sobie jeszcze do Pęciszewa. Okazuje sie jednak ze z eski nie ma zjazdow do wiosek tak jak na mojej mapie wiec lądujemy prawie na granicy w korku tirow. Udaje sie jednak zjechac w jakas droge techniczna i tym samym zostajemy w Polsce i kulami sie lekko naokolo do planowanej wioski. W Pęciszewie jest cerkiew zrobiona ze zwyklego domu.


Najlepsza jest dzwonnica - cos jakby studnia gdzie zamiast wiadra wisi dzwon

Naprzeciw opuszczony kosciol, a raczej jego ruiny zarosle bluszczem i gatunkiem brzoza naskalna.



Wokol cmentarz ktory mocno wieje Beskidem Niskim.

Wieczorem odwiedzamy jeszcze Frombork. Bardziej podobalo mi sie tu w czasie poprzedniego pobytu czyli 27 lat temu. Wtedy przyplynelismy tu promem z Krynicy Morskiej. Teraz nie widze tu tych skrzypiacych promow pachnacych benzyna. Choc ogolnie klimat nie jest taki zly. Pluskajaca woda przy lodkach, wiatr wyjacy w masztach i linkach, puste molo, trojka rosyjskich zeglarzy pokrzykujacych w ciemnej tawernie ktora wyglada na zamknieta, plac zabaw z mini tyrolka, kiczowato podswietlone fontanny, żule pod Biedronka (jacys nieuzyci- nie dali mi zadnej kasy ;) i zarysy wielkich ceglanych budowli zamykajacych horyzont na wzgorzu.



Niektore łodzie maja fajne nazwy- ciekawe czy dla jaj czy rzeczywiscie babka sie szarpnela na ladny prezent?

A i jeszcze zalew. Pelen sieci, mew i spokoju konczacego sie jesiennego dnia.


Na kempingu dzis wiekszy ruch- zlot motocyklistow. Mialam nadzieje na harleyowcow w helmach z rogami albo jakis fetorsow na klimatycznych rozpadajacych sie maszynach. A tu niestety- wiekszosc to scigacze :(

Mozna jednak znalezc pare fajnych pojazdow. np. trojka mi do gustu przypadla.

Fajnie musza te frendzle na sakwach łopotac na wietrze.

Mozna tez nacieszyc oko nalepkami na niektorych motorach- gdzie kazda naklejka ma zapewne zaklete w sobie wspomnienia imprez, ludzi, spiewow i morza wodki ;)


Ekipa zajmuje bar, rozpala ognicho. Wyciagaja tez gitare elektryczna. Namawiam ich aby zabrali ją do ogniska, ale sie nie da- musi byc podlaczona do pradu. Za cholere nie chca na niej grac bez dopietego kotła. A tez sie da! Kilka razy bylam swiadkiem! Graja Whisky, Wehikul Czasu, Marchewkowe Pole i takie tam rozne podobne. Czasem mam wrazenie ze koles gra jedno a reszta spiewa co innego i nikomu to nie przeszkadza. Motocyklisci sa z roznych czesci Polski i co roku robia tutaj jesienny zlot. W miare postepu imprezy porzucaja niestety gitare i ognisko oraz kupią sie w knajpie przy bumboksach i piłkarzykach… Dzis wlasciciel kempingu wypatrzyl kabaczka. Mowilam mu ze mamy ze soba dzieciaka, mowilam mu nawet w jakim wieku, ale widac zarejestrowal tylko ze ma “prawie dwa” i sobie dopowiedzial ze “lata”. Potem jak zobaczyl kabaka to zaraz nam przyniosl farelke, czajnik bezprzewodowy i pytal czy nie wolimy zanocowac u niego w mieszkaniu w Elblągu ;) I poszedl o polnocy uciszac motocyklistow mimo ze go prosilam aby tego nie robil.. cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz