bubabar
piątek, 3 sierpnia 2018
Pribałtika cz.9 - Estonia, Hiuma, chatka Kapasto
Na nocleg postanawiamy odnalezc kolejna chatke zwaną Kapasto. Polozona jest wsrod lasów i bagien na wyspie Hiuma. Tym razem z dala od morskich wybrzezy. Chyba musiala mi sie spodobac jak kiedys ogladalam jej zdjecia, bo na mapie zaznaczylam ją wykrzyknikiem. Przy skrecie w leśna droge stoi jakas tabliczka przed czyms ostrzegajaca. Moze nie ma juz chatki bo sie spalila? Moze z jakiegos powodu nie jestesmy tam mile widziani? Co robic? Postanawiamy, ze jedziemy sprawdzic ;) Kolejną rzecza, jaka sie nam nasuwa, to fakt rozorania drogi przez zrywke, bo szybko daje sie to zauwazyc. Busio dwa razy sie zakopuje. Wądoły sa takie, ze skodusia to by chyba rozwalila brzuszek z dziesiec razy. A na stronce RMK pisalo, ze do chatki mozna i wolno dojechac. No tak, ale ta tabliczka byla dosc nowa i taka hmmm… uzupelniajaca.. Po powrocie sprawdzam tekst w translatorze. Ostrzezenie i cos zwiazane z chatką i samochodem. Ale co dokladnie to wciaz jest dla mnie tajemnicą...
Mamy tylko nadzieje, ze busio nie jest złosliwy. Bo jesli jest… to ta skrzynia biegów rozpierdzieli sie własnie tu… Na wyspie za drugim promem, w srodku jakis przepascistych lasow, za tabliczką, na ktorej szlag wie co napisali… Zasieg sieci chyba jest, ale mysle, ze koleś z Parnu nie bylby skłonny nas holowac, gdyby sie okazalo gdzie jestesmy ;)
Poki co busio jedzie, dzielnie pokonuje kolejne korzenie i wykroty. Zagłebiamy sie coraz bardziej w gąszcze.
Jedziemy dosc dlugo. A moze zabłądzilismy? Odchodzily na boki jakies scieżynki, raczej zupelnie dla nas nieprzejezdne. Moze wybieranie zawsze najglowniejszej drogi na skrzyzowaniu niekoniecznie jest wlasciwym rozwiazaniem? Droga rozmieka jeszcze bardziej i staje sie na tyle wąska, ze o zawroceniu nie bedzie mowy. Dobra. Ide zobaczyc do zakretu. Jak dalej bedzie tylko błotnisty las to wracamy szukac szczescia gdzie indziej. Busio, toperz i śpiący kabak zostaja gdzies w tyle. Tuptam sobie przez estonski las. Dziwne miejsce. Co chwile mam zwidy. To tu to tam widze chatke. Albo domy. A nieraz ludzi. Albo traktor. Jednak w mgnieniu oka chaty okazuja sie byc zwalonymi drzewami, traktor wykrotem w ziemi a ludzie znikaja bez sladu. W koncu wychodze na polane. Przypomina mi nieco Bieszczady czy Beskid Niski i tereny dawnej wsi. Chyba nie ma drzewek owocowych czy podmurówek. Ale cos jest w powietrzu, jakas aura czegos co bylo a juz nie ma. Tu tez pokazuje mi sie chatka. Ale ta dla odmiany nie znika. Patrze na nia, krece głowa a ona stoi. Widac musi byc prawdziwa. Wracam po reszte ekipy.
Chatka sie nam podoba. Pachnąca drewnem, żywicą, przyozdobiona rogami nad wejsciem.
Patrząc przez pryzmat polskich realiow naprawde nie chce sie nam wierzyc, ze takie miejsca istnieją i nie są utajniane... A moze to wszystko tylko sen?
Wnetrza zaciszne, z szerokim podestem do spania, gdzie mozemy spac wszyscy razem i mozna kabaka przyblokowac przy scianie aby nie spadło, nie uciekło itp. Ideał noclegu! :)
Jest studnia z żurawiem ale straszne bajoro. Naciagam wiadro i nawet rezygnuje z prania. Tak samo moge wrzucic ciuchy do losowo wybranej kałuzy!
Rozsiadamy sie przy ognisku. Ale zwidy zostają. Domy w sadach, biegajace dzieci, ludzie na motorach, rowery, świnie, wiadra. Kurde… Co jest z tym miejscem? Tak silnego wrazenie jak tu nie mielismy jeszcze nigdzie. Poza tym zwykle to ja mam sklonnosc do “mania” omamów, a tu widzimy to wszyscy. Toperz tez co chwile sie obraca, aby cos sprawdzic, czy ktos wlasnie nie idzie. Kabak tez kilka razy woła “mama - ziobać tam!” i cos pokazuje. Tylko ze “tam” nic nie ma.. Tak sobie siedzimy, dokladamy szczapy w ogien, gotujemy herbate i kątem oka widzimy inny swiat. Moze są jednak te rownoległe rzeczywistosci, a łąka w estonskich lasach jest jednym z miejsc, gdzie sie one sie nakładają? Rózne głupie mysli czasem czlowiekowi po glowie chodzą w takich chwilach... ;)
Siedzi sie calkiem przyjemnie tzn. mi… bo toperza i kabaka zaczynaja zjadac meszki. Rozkladamy sie wiec w chatce, rozpalamy swiece. Kabak je co chwile zdmuchuje. W koncu sie cała oblewa woskiem. Radosne zabawy trzylatka sa totalnie nieprzewidywalne! :) Wszystko jest w swieczce. Wydrapujemy wosk ze stołu, z podłogi, z włosow.. Kabak zachwycony! A zwidy nie odpuszczają. Co chwile jakies nieistniejace widmo zagląda do chatki przez okienko. Często slychac gdzies w dali jakby pracująca maszyne, silnik.. A moze to tylko wiatr?
W płomieniu swiec opisuje dzien, wpisujemy sie do wpisownika a kabak rysuje busia, ktory zepsul sie w lesie... Mam nadzieje, ze dzieci nie mają jakis zdolnosci przewidywania przyszlosci albo cholera wie co??? Moze tylko potrafią odczytywac emocje i cudze lęki? Staramy sie wierzyc w tą drugą opcje! :D
Kabaczę wieczorem jest zmartwione. Bo wszyscy jestesmy w zacisznej chatce a busio zostal przed… I pewnie mu zimno w stopki! Idziemy wiec pomacac “stopki”, ze sa ciepłe ;)
W nocy zaczyna lać i zrywa sie wiatr. Dudni w dach i wyje w kominie. A chata taka zaciszna! Śpi sie cudownie. I bardzo nie chce sie wstac! Śpimy chyba do 11!
A w wychodku jest kompost. W takiej jakby skrzynce. I łopatka wycieta ze starej butelki. Czy po załatwieniu potrzeby nalezy szufle tego zapodac do kibla? Na wszelki wypadek tak robimy ;)
P.S. Busio nie jest złosliwy. Nie rozkraczył sie pod chatką Kapasto ;)
cdn
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz