bubabar

czwartek, 30 sierpnia 2018

Lwów w klimatach okołokolejowych








Mielismy pomysł zostac w Jaremczy na jeden dzien, ale jakos nie bardzo nam sie podoba. Bylismy tu 14 lat temu i było fajnie. Teraz przynajmniej pierwsze wrazenie jest odpychajace - tłum, wrzask, ot nadęty kurort. Nic tu po nas... No i znowu leje…



Uderzamy wiec na dworzec. Do kasy biletowej udaje mi sie dobiec przed setką dzieciaków wracajacych wlasnie z kolonii. Jak zawsze na zachodniej Ukrainie staram sie wplatac do swoich wypowiedzi te nieliczne ukrainskie slowa jakie znam oraz część polskich, ktore mi sie wydaje, ze mogą zabrzmiec podobnie. W kasie polskie “na dzisiaj” nie zostalo zrozumiane, a moja druga wersja (juz zdecydowanie zrozumiała) zabrzmiała jednak zbyt rosyjsko.. Babka w kasie walneła wiec focha. Zaczeła mnie pouczac, ze tu jest Ukraina, miotać sie po pokoju, pokazywac tryzuby na scianach, cos mamrotac po angielsku - co słabo ten język przypominało. I twierdzic, ze bilety sa dopiero na pojutrze. Na tym etapie wtrącili sie wychowacy kolonii, która szczelnie wypelniła juz wnetrze dworca. “My jestesmy z Kijowa i Chersona. Nikt na tym dworcu nie zna ukrainskiego. Prosze natychmiast obsłuzyc dziewuszke, a nie cudowac. Bo zaraz poprosimy kierownika… Nam sie tez spieszy.” Bilety sie jakos natychmiast znajdują. Wprawdzie tylko na kupe, ale moze w tym wypadku to i plus, ze bedziemy nieco odizolowani od stada rozwrzeszczanej dzieciarni, ktora wynudziła sie w deszczowym Jaremczu. Babka w kasie nagle stara sie byc dla mnie miła, uczy mnie kilku ukrainskich słow, przeprasza, wykręcając sie złą pogodą i jej wpływem na stan psychiczny ludzi… I nagle jakos wszystko rozumie co do niej mówie... Nie mozna bylo tak od razu? Smutne jest, ze niektorych trzeba opierdolić z góry na dół albo postraszyc, zeby zaczeli byc ludzmi…

Oprocz babki w kasie, w Jaremczu innych patriotycznych oznak rowniez nie brakuje..





Pomni na niesprzedawanie żarcia w poprzednich pociagach łapiemy jeszcze pierogi z wiśniami i jagodami w przydworcowej knajpie i pożeramy je w przedziale zapijajac domasznim winem z Tatarowa.


Wał chmur konczy sie równo z górami. Błyska słonce, choc wilgoc w powietrzu jest straszna i nadal burze gdzies chrumkają po horyzontach.


Idąc do kibla wagonowymi korytarzami trzeba uwazac aby sie nie potknąc o tabuny biegających dzieci. Bo one sa wszedzie. Co ciekawe - sa bardzo ciche i nie przeszkadzają innym podroznym. Tylko pod nogi trzeba patrzec ;)


Mawiają, ze ja sie nie umiem spakowac. Mawiają, ze zawsze zabieram za duzo bagażu. Od dzis jednak mam spokojnie sumienie i nie mam kompleksów. Są jednak jednak tacy, ktorzy w sztuce minimalistycznego pakowania zagubili sie jeszcze bardziej! :)


Gdy wjezdzamy do Lwowa rzuca mi sie w oczy pewna kładka nad torami. Nigdy nia nie szlismy. No wiec dzis pojdziemy!



Prowadzi ona w inny swiat - świat wagonów i lokomotyw, zajezdni i terenów przemysłowych.












Dziwne chmury pełzają dzis po niebie. Tornado? Albo statek obcych? ;)



Przypomina mi sie historia opowiadana przez znajomego, ze gdzies we Lwowie poznał maszynistów i zabrali go do swojej noclegowni, bursy kolejarskiej, miejsca z klimatem jakiego buby zawsze szukają. I bylo to gdzies blisko dworca. I bylo to daleko od miejsc rozdeptanych przez setki i tysiace turystycznych stóp. Opowiesc ta, prawie juz zapomniana, nagle staje mi przed oczami - kurde - to musi byc gdzies tu! Rozpytujemy przypadkowych przechodniow. Nie kojarzą. Kierują do bufetu. Zaglądamy wiec… Chyba mamy kolejną ulubioną knajpe we Lwowie. Przekroczenie bramy to jak podroz w czasie. Wysokie stropy, stoliki aby tam zasiąść oraz takie stojące. Solidna kuta krata - obiekt jest całodobowy. Na pietrze jest stołówka kolejarska - obiady sa wydawane na talony dla maszynistów, prowadników, mechaników.. Zamawiamy kawe, herbate, bułeczki.





Gawędzimy o życiu i o pociagach. W tym miejscu temat ten nasuwa sie sam. Jakos chyba nie w dobrym tonie mówic tu o marszrutkach czy samochodach. Opowiadamy o naszej wycieczce sprzed kilku lat - elektriczkami ze Lwowa do Kercza. O noclegach w dworcowych komnatach i grajacych do snu kołysankach peronowych megafonów. Ktos sie przysiada, wspomina, ze kiedys mial w planach objechac tak Ukraine dookoła, ale sie ożenił i ambitne plany szlag trafił… Pytamy tez o noclegownie. Babeczka bufetowa wie dokladnie o czym mowa. Dzwoni zapytac. Opiekun ma obawy aby przyjąć nieznajomych, bez polecenia i rekomendacji konkretnej osoby, na ktora w razie czego bedzie mozna zwalic odpowiedzialnosc. Jeszcze obcokrajowcy. Niestety. Nie tym razem. Babeczka mówi, ze jak nie mamy gdzie spac to mozemy zostac tu na noc i spac przy stolikach knajpianych. Rozwazamy acz brak dostepnego kibelka troche to miejsce dyskwalifikuje - krzaki sa daleko. Chwile sie jeszcze integrujemy i wracamy za kładke. Co ciekawe - od tej strony wiszą jakies wraże tabliczki o zakazie wstepu..

Jakies stare zarosniete perony.. Musimy tu kiedys wrocic, bez ciezkich plecaków bo z nimi dosc kiepsko skacze sie przez płoty...


Urzekła mnie ta zjezdzalnia! :)


Jutro trzeba bedzie wczesnie wstac.. Bo jest plan sunąć do Czerwonohradu. Elektriczką! Szukac kopalnianych szybów i klimatów przemysłowych miast!

Rano na przydworcowym bazarku nabywam krokodyla Giene, z harmoszką oczywiscie. Babuszka mówi, ze Czeburaszke tez ma ale zostala w domu. Szkoda. Tez bym kupiła, choc jedną juz mam.


Ciekawe jest jak inny zestaw ludzi spotyka sie we Lwowie o 23 wieczorem i o 7 rano. A moze we wszystkich miastach tak jest? Wieczorem kobiety mają wiecej szminki niz twarzy, przechodnie są krzykliwi, pewni siebie, idą na centrum z pełnymi portfelami i minami jakby mieli zawojowac swiat. Mija kilka godzin… Rano tymi samymi ulicami przemykają ludzie o twarzach zmęczonych życiem, śpiesząc sie lub jakby czymś martwiąc. Nie prowadzają sie jak pawie na wybiegu, nie toczą dumnym spojrzeniem naokoło, nie potrącają przechodnia z plecakiem… Moze to inny zestaw ludzkich osobników? Moze tamci wieczorni jeszcze śpią? A moze jednak w odmętach nocy nie udało im sie zawojowac swiata tak jak planowali?


cdn


2 komentarze:

  1. A już, już szykowałem się (w polowie relacji) na klimatyczne foty klimatycznej noclegowni kolejowej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tez sie juz szykowalismy... Ale nie zawsze wszystko sie udaje... Moze kiedys? Do tej knajpy zapewne jeszcze zajrzymy nie raz i tema poruszymy!

      Usuń