Ludzie tak jakoś mają, że lubią obserwować zachody słońca. Zazwyczaj podziwiają takowe w górach czy nad morzem. My dla odmiany tym razem postanawiamy pogapić się na ten spektakl przyrody na przykolejowym słupowisku gdzieś pod Krotoszynem :)
Potem długo snujemy się polami wzdłuż torów, ale już pociemniało, więc nie ma zdjęć z tego etapu wycieczki.
Przyjechaliśmy do Krotoszyna pociągiem, więc z konieczności zwiedzamy okolice dworcowe. Akurat tutaj to sama przyjemność - przy dworcu pusto, przestrzennie, w powietrzu unosi się klimatyczna, leniwa atmosfera.
Ciekawy detal budynku - niewielka mozaika z asymetrycznie wmontowanym zegarem.
Zaraz obok jest coś jakby minimuzeum kolejowe. Lokomotywka, wagon, koła...
Do wieży nie udaje mi się wejść... Cóż... Nie zawsze może być tak dobrze jak w Żaganiu ;)
Dalej zaczynają się tereny bardziej opuszczone. Stary bruk, pordzewiałe dachy i fasady. Samotne latarnie i kominy - ostatnie fragmenty dawnej układanki. Mijamy hangar o ciekawym kształcie, niegdyś wykorzystywany przez jakieś hurtownie.
Za torami wyeksponowano kolekcję kół.
Niektórzy mają na nie widok prosto z balkonu - np. gdy wiewieszają pranie.
Stare napisy i fragmenty jakiś nieznanych nam konstrukcji.
Krajobraz ze słupami.
Dwa wiadukciki.
I trzeci, gdzie lokalne żuliki pokrzykują z zarośli i ostrzegają, że zaraz nas zwiną SOKiści. To ponoć jakieś złe miejsce.
No naprawdę nie wiem co może być złego w chodzeniu po takim torze! (no oprócz tego, ze można wdepnąć w rozbite szkło albo w kupę ;)
My szukamy tu zbiornika - o taki kwadratowy skubaniec!
W jego otoczeniu miało być dużo równoległych torów. Jedyne co widać to ich zakończenia, wszystko inne porosła trawa po pas. Te szyny gdzieś tam pod spodem siedzą. Potykamy się o nie kilka razy. Właśnie tu chcieliśmy sobie posiedzieć - taki był plan. Miejsce jest nasłonecznione, wygrzane, pachnące starym pociągiem. Jednak się ciut obawiamy - co jeśli pijaczki nie kłamały? Kłopotów nam nie trzeba. Poszukamy innej miejscówki na popas.
Znajdujemy takową blisko dworca przy opuszczonej hali. Tylko jak tu popasać jak nie mamy nic do żarcia ani picia? Wpadamy na pomysł - w końcu to miasto! Zamówimy pizze! Przyjeżdża bardzo szybko. Rozsiadamy się więc na stosach betonowych płyt, które tworzą nam krzesła i stolik.
Solidnie głodni rzucamy się na strawę. Jest przepyszna! Zresztą to nic dziwnego - w takich okolicznościach to wszystko smakuje 10 razy bardziej! :)
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej, wzięła byś Buba i nadziała na siebie czasem jakąś fajną kiecę, tak od czasu do czasu, fajniej by sie oglądało! W końcu jesteś calkiem całkiem! Nie ma się czego wstydzić! Te moro ciuszki fajne ale co jakiś czas wartało by coś tam ozdobić! W końcu jesteś Kobietą! To taki wtręt do Waszej ballady, pozdrawiam gorąco i co złego to nie ja! Przepraszam!
OdpowiedzUsuńZdarza sie czasem, że i kiece przyodzieję! :) Np. tu: https://jabolowaballada.blogspot.com/2021/02/konferencja-kosmos-festiwal-na-stacji_4.html
Usuńalbo tu: https://jabolowaballada.blogspot.com/2020/02/jaskinie-koo-zerkowic-pandurow.html
Najwiekszy problem z kieckami, że w nich mi zazwyczaj jest za zimno - rzadko panują temperatury u nas odpowiednie temperatury ;)