Wiosny owej, wyjątkowo ciepłej i pogodnej, włóczyliśmy się akurat gdzieś po lasach pomiędzy Kolonowskim i Strzelcami Opolskimi.
Dominowały w krajobrazie brzozy i sosny.
Nadgryziony zębem czasu mosteczek wychyla czasem spomiędzy traw...
Albo samotna studnia przycupnęła przy drodze...
Drogi tam chyba z linijką ktoś rysował - niekończące się linie po horyzont.
Skrzyżowania to jeszcze z kątomierzem ;)
A tu chyba budowniczy jednak kilka browarków walnął ;)
Czasem zdarzają się jakieś urozmaicenia terenu typu przeszkoda wodna lub łany kwiatów.
Albo korzeniowisko! “Las stanął na głowie, chciał zrobić fikołka ale się nie udało!” - kabak zawsze ma swoją wizję wydarzeń :)
Nieraz zbaczamy w mniej uczęszczane i bardziej zarosłe okolice… ;)
Ludzi praktycznie nie spotykamy. Dominują zwierzęta. To dobrze. Są takie momenty, gdy człowiek człowiekowi wilkiem…
Acz raz dostrzegamy ludzi. Gdzieś na końcu horyzontu pojawiają się sylwetki nie będące lisem ni sarną. Przystajemy. Oni też. Przyzwyczajenie nakazuje spierdzielać w krzaki i omijać szerokim łukiem niepewny i groźny obiekt. Jednak intuicja nam podpowiada, że ci osobnicy są w porządku. Idziemy na spotkanie, po krzakach i chaszczach po szyje już się dość naczochraliśmy. Czterech chłopaków, spod Gorzowa. Od kilku tygodni weszli w tryb “partyzant” i wędrują bezdrożami. Czasem tylko jednego, który wygląda najbardziej jak Mietek spod monopolowego, wysyłają do sklepu po jadła i napitki. Witamy się tak, jak niegdyś witali się turyści w Gorganach po tygodniu niespotykania żywej duszy. Ciastkami i wódką ;) Gawędzimy, wspominamy, strzykamy jadem we wiadomą stronę. Nawiązujemy do tematu chatki. Byli tam dzisiaj. Pytamy czy też jest otaśmowana jak wszystkie mijane wiaty czy ławeczki. “Już nie!” :D - pada odpowiedź. Teraz dostrzegam, że jeden z nich wygląda jak mumia, zawinięty w biało - czerwone foliowe bandaże. Cóż, tryb partyzant to chyba jednak nie jest ;) Chyba, że to rodzaj trofeum, symbolizujący zwycięstwo nad wrogiem? Coś jak głowy nieprzyjaciół zatknięte na ostrokole? ;) Śmiejemy się… Ot.. taki śmiech przez łzy…
Do chatek docieramy na spokojnie. Bez zasieków, wrażych napisów i innych śmieci pstrzących krajobraz. Miłe chłopaki oczyściły nam drogę :) Możemy się delektować leśnym schronieniem wśród szumiących drzew, chroboczących mysz i latających nietoperzy.
Pozdrawiamy! Tacy byliśmy wiosną 2020!
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz