W Kotowicach (wiosce położonej między Oławą a Wrocławiem) byliśmy wiele razy. A to rowerem przejazdem, a to pod wieżą w niedalekim przysiółku Utrata - na minizlocie albo powycieczkowym ognisku, wracając ze zwiedzania opuszczonych pałacyków, gdy udaje nam się dość skutecznie zakopać busia, a sytuacje ratuje tajemnicza cegła! ;)
Ale o starorzeczach, znajdujących się kilkadziesiąt metrów od brukowanej drogi Kotowice - Utrata, dowiedziałam się dopiero teraz, gdy zaczęłam ich aktywnie szukać.
Najpierw odwiedzamy to starorzecze, które jest położone na prawo od drogi (idąc do wieży). Sporo tu konarów malowniczo powalonych do wody, wyciągających w górę swoje drapieżne macki. Z innej beczki - czy tylko ja tak mam - że jak tylko wyciągnę aparat - to natychmiast chowa się słońce?
Pasiasto...
Bobry nie próżnują. Niektóre z powalonych drzew są całkiem sporych rozmiarów!
Albo zgryzione grupowo!
Hmmm… A może tutaj któryś z tych zębistych osobników zamieszkuje?
Płowe klimaty nadbrzeżne - czyli tam, gdzie kwestia solidności gruntu pod stopami jest dosyć dyskusyjna i mocno zależna od masy testującego go delikwenta! ;)
Wędrujemy chaszczami, które są do pokonania chyba jedynie w tą pore roku. Latem musi tu być busz nie do przebycia (nie do przebicia bez maczety?) Plątanina drzew rosnących, drzew leżących, drzew wiszących, lian, pnączy, jemioł, kolczastych zwojów zeszłorocznych jeżyn - a nawet gdzieniegdzie malowniczo pordzewiałego drutu kolczastego! Ten ostatni nas akurat bardzo zaskoczył. A najbardziej moją nogę, z którą nawiązał najbliższy kontakt!
Walka na trzcinki. Wygrywa ten, kto przeciwnika połaskota w nosek! :)
Krecik nalewa herbatke… Są więc straty w Krecikach, spodniach i niestety w herbatce ;)
Ekipa w komplecie. Tzn. prawie… Brak Krecika. Skubaniec się chyba zawstydził rozlaną herbatą i gdzieś się ukrył..
Kałużasta, brukowana droga prowadzi w stronę wieży widokowej. My byśmy sobie pewnie podarowali włażenie na nią - ale Krecik jeszcze nigdy tam nie był..
Widoki z wieży o nieco industrialnym charakterze.
A tu zaczyna się teren zabudowany.. (na lewo od drogi jest jeden dom ;) )
Suniemy i nad drugie starorzecze. To jest nieco mniej widoczne z drogi, więc tu szukamy miejsca na minibiwak.
Powierzchnia wody tu również jest cicha, spokojna i rosochata!
Krajobraz z czajnikiem ;)
Jedna rzecz mnie zaskoczyła. Czajnik za nowości był jednolicie srebrzysty. Dziś drugi raz opala się nad ogniem. Liczyłam, że będzie się ładnie osmalał.. A on się robi… tęczowy! Jak benzyna wylana do kałuży! Ki czort???????
Lutowe popołudnie jest nieco chłodne… Czas więc na różne skoki dla rozgrzewki ;) Kabak był niepocieszony ;) Liczyła na nieco inne, ciekawsze zdjęcie! ;)
Świat jemioł...
Najwyżej zawieszony znak drogowy jaki kojarzę ;) I na najgrubszym słupie :P
Wracamy… Gdy tylko słonko ucieka za horyzont, zimny dech lasu, mimo braku śniegu, szybko przypomina jaką mamy porę roku...
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo tajemnicze te starorzecza. Aż się prosi gdzieś chatka czarownicy. Wieczorem musza się tam snuć fajne mgły. Taki wiedźmi teren. A jak dużo jemioły. Czy czasem spadają i można takową zagospodarować?
OdpowiedzUsuńOj przydałaby sie tam taka chatka!
UsuńA jemioly to w tym roku pospadaly zimą w Oławie jak byly silne wiatry. Acz byl jeden problem - one mialy kolo 2 metry srednicy! Ani to podniesc, ani wciagnac do domu ani do auta!