bubabar

wtorek, 11 marca 2025

W poszukiwaniu bytomskich hałd (2024)

Ostatnio mam wrażenie, że z krajobrazu Górnego Śląska poznikały hałdy. Pamiętam z dzieciństwa, że jeżdżąc pomiędzy miastami często majaczyły tu i ówdzie szpiczate, szare kopce. Nieraz ścięte u góry, o wyglądzie kojarzącym się w wulkanem - a i czasem jak wulkan dymiły. Gdzieniegdzie wyrastały też z krajobrazu długie, obłe pagóry porosłe sucholubną roślinnością a nawet nieraz młodym lasem. A ostatnimi czasy one zniknęły! Ukradli?? Może i tak... Gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy, że żwir z hałd używano jako podsypkę pod budowę okolicznych autostrad. Że były jakieś grube wały, że firmy brały kasę na zakup materiałów, a zamiast tego podprowadzały kopalniany odpad, który leżał za darmo. Ile w tym prawdy? Nie wiem. Ale fakt jest taki, że dwie najbardziej mi znane bytomskie hałdy zniknęły. Jedna, taka już mocno porosła roślinnością, stała po lewej stronie drogi jak się jedzie z Karbia w stronę centrum, za tramwajową pętlą. Druga rozciągała się między Miechowicami a Osiedlem Młodego Górnika. Pamiętam, że jako dziecko się jej bałam. Wyłaniała się nagle za stawami, była ogromna aż pod niebo i totalnie czarna. Nic na niej nie rosło.

I tak mnie jakoś naszło, aby w pewien letni dzień poszukać w okolicy jakiś hałd. Skoro żadne stożki nie czają się na horyzoncie, postanawiam się wspomóc zdjęciami satelitarnymi i wybrać miejsca mające wciąż nietypowy kolor.

Najpierw jadę w tereny położone między marketami "Plejada" a hutą Bobrek, na wschód od stawu Trójkąt. Nie powinno zabraknąć rur, żwiru, a może i jakieś wzniesienie będzie, żeby popodziwiać industrialne widoczki?


Najpierw odwiedzam wiadukcik nad drogą 88, który mnie zawsze intrygował. Obecnie takowy znikąd donikąd. Konstrukcja solidna, betonowa, jakby dla aut - ale po obu stronach tylko zanikające ścieżki. Zaraz obok przebiega wiadukt dla rury.


A to owe rury, które wiją się wszędzie jak węże po okolicznych krzakach. Wiodą z elektrowni Miechowice aż na Bobrek.


Znajduję też miejsce, gdzie kończy się tor. Zwykle takie zakończenia, które spotykałam, były wkopane w pagórek albo odgrodzone jakimś szlabanikiem. Ten tor kończy się tak po prostu nagle i zwyczajnie.


No dobra, ale wracając do moich hałd. Widać na horyzoncie coś takiego, więc udaję się w tamtym kierunku.


Moja droga biegnie wzdłuż rur. Są też kolejne wiadukty.


Teren jest wyraźnie żwirowy, zapach unoszący się w powietrzu jest hmm... specyficzny (a upalny dzionek to tylko potęguje), acz jakiś wyraźnych widokowych wzniesień czy usypisk słusznych rozmiarów to nie zauważyłam.


No jeden pagór był, ten z wcześniejszego zdjęcia, gdzie nie udaje mi się wpełznąć ze względu na dzielący nas rów zarośnięty wyjątkowo zjadliwie kolczastymi jeżynami. Takie jeżyny to chyba są skuteczniejsze na zaporę jak pole minowe ;)

Można jednak użyć na kolorowych wyziewach kominów huty Bobrek, a niektóre to nawet plują wiecznym ogniem!


Wieczorem jadę jeszcze obczaić rejony tej strasznej czarnej hałdy przytykającej niegdyś do Szybu Zachodniego. Na satelitarnym zdjęciu jest tam coś co hałdę nieco przypomina...


Z okolic stawów nic nie widać, więc przypuszczalnie jej już nie ma. Jadę jednak zerknąć co z niej zostało - ot taki maleńki wał oznaczający początek płaskowyżu.


Na górze raczej zieleń i rudość. Otchłań czerni pozostała tylko we wspomnieniu - jak ze snu. A może tej hałdy nigdy tu nie było?


Pozostaje jeszcze rzucić okiem na stawy i zalewiska z zatopionym lasem.


Na hałdach specjalnego używania nie było, ale zawsze sobie człowiek trochę rowerkiem pojeździł, odwiedzając dawno nie widziane miejsca lub odkrywając całkiem dla siebie nowe zaułki.



A jeśli ktoś ma do polecenia jakieś fajne, porządne hałdy albo np. równie uroczo płonące kominy jak ten z Bobrka - to chętnie skorzystam z sugestii przy planowaniu kolejnych wycieczek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz