bubabar

piątek, 14 marca 2025

Bytom (2025) - mroźna włóczęga po Rozbarku (okolice Siemianowickiej, Kochanowskiego, Brzezińskiej, Witczaka)

Tym razem wybieramy się na wycieczkę na Rozbark, w rejony zwane też Pogodą. Najpierw idziemy pokręcić się w okolicy ogromnej kamienicy na rogu Siemianowickiej i Kochanowskiego. Widok z kładki nad szosą:


Całkiem solidny kawał budynku!


A tak to się prezentuje od strony podwórka.


Ale chwila!! Coś mi tu nie gra! Coś tu tak za pusto????? Gdzie komórki? Tu były na środku trzy rzędy małych budyneczków? Na satelitarnej mapie jeszcze są...


Byliśmy tu w 2019 roku. Tak się to miejsce wtedy prezentowało:


Nawet rozmawialiśmy, że fajnie tu mają... Że przy małych mieszkaniach i jeszcze mniejszych piwnicach taki dodatkowy kamerlik to rewelacyjna sprawa. Czemu to wyburzyli? Ile czasu, ile pracy, ile kasy na to poszło... Komu tak zależało, żeby to tak wydrzeć do murawy?? Ludziska sobie tam mogli trzymać różne rzeczy. A teraz takie gołe klepisko, tylko wiatr hula... :(

Kamienica wpuklona na zgięciu.


Z usług sklepiku już nie skorzystamy...


Ale za to jest kolejna brama, która kusi, aby w nią zajrzeć.


O tak! tu już kiedyś byliśmy. To podwórko z wrakiem auta. Mineło prawie 6 lat. I prawie nic się tu nie zmieniło. No tylko sam wrak się skurczył i zmienił kolor ;)

2019
2025

Schody wciąż się trzymają. Porządnie podparli!


Kolejny budynek przy Siemianowickiej. Z zewnątrz nawet wygląda na wciąż używany...


Ale czekaj! Te zamurowane wejścia? Czyżby jednak już nikt tu nie mieszkał?


A może wchodzi się od podwórka? Lecimy obczaić. No tak. Można powiedzieć, że tak - wchodzi się od tyłu. Ale nie do końca to miałam na myśli. Bo raczej nie mieszka tu już nikt, no może oprócz sezonowych bezdomnych.


Wybita w pustakach dziura zachęca, aby zerknąć na wnętrza. Jak tu nie skorzystać z okazji? Chyba nie tak dawno zniknęli stąd ludzie. Stan zachowania wnętrz jeszcze tak całkiem całkiem.


Potem kręcimy się w rejonie ulicy Kochanowskiego. Mijamy szkołę wymalowaną w piłkarskie murale.


Kamienica z chomikami i napisami z pianki montażowej.


Nieprawdaż, że piękny ten mural?? :D


Jedna z bram przy Kochanowskiego.


Pamiętam z czasów podstawówki taką zabawę, praktykowaną głównie przez chłopców, że się wystrzeliwało w górę zapalone zapałki i ich celem było zrobienie czarnego placka na suficie. Ja też próbowałam, ale mi się nigdy nie udało - albo nie doleciało, albo zgasło. I tu, po raz pierwszy od lat, wróciły wspomnienia! Tutaj nadal się tak bawią!!! Te placki są świeże! Cóż za niesamowita podróż w czasie!


Tutejsze korytarze mają w sobie dość mroczną atmosferę, potęgowaną kładącymi się wszędzie cieniami od przyćmionego światła sufitowej lampy.


A ma co rzucać cienie. Np. rury! Ściana jest pełna dziwnego rurowiska, którego rozgałęzienia w większości ślepo się kończą. Poucinali? Czy kiedyś coś tu było? Może kaloryfery? Obecnie trochę przypomina to węże - takie co podnoszą łeb i akurat zaczynają pełznąć w twoją stronę...



A potem idziemy na Brzezińską. Byłam tu już nie raz, ale lubię ta ulicę. Tutaj chyba zachowało się najwięcej przedwojennych napisów.


Bardzo ciekawa kamienica stoi przy Brzezińskiej 23. Już 10 lat temu kogoś ręce swędziały i chcieli ją rozebrać, ale okazało się, że ma kilku współwłaścicieli, którzy mieszkają za granicą i wyrywni urzędnicy musieli wziąć na wstrzymanie. Początkowo próbowali grodzić ulicę, ale ostatecznie szczęśliwie i chyba to sobie darowali. Kamienica stoi więc dalej i mimo stanu zaawansowanej ruiny nadal wygląda imponująco i cieszy oko swoimi ciekawymi zdobieniami.


Od tyłu przedstawia się nieco mniej imponująco, ale też kawał ceglanej ściany tu mamy.


Resztki torowiska zastygłe w asfalcie.


A to miejsce, gdzie muszę się w końcu wybrać i spróbować załatwić legalne wejście. Do wąskotorówek. Spora przestrzeń, gdzie jeszcze nigdy nie byłam.


Zobaczyłam otwarte wejście, więc pomyślałam, że może już nikt nie pilnuje? Albo będzie można pogadać z kimś na miejscu i uzgodnić jakiś chytry plan? W baraczku obok jednak siedzi stróż i nie chciał ani przymknąć oka i wpuścić, ani robić za przewodnika...


Ciąg dalszy naszego pobytu na Brzezińskiej to dość chaotyczne bieganie od bramy do bramy, po podwóreczkach, schodach i okolicznych komórkach. Przeskakiwanie przez murki i wychodzenie czasem w miejscach zupełnie nieoczekiwanych. To również spotkania z sympatycznymi ludźmi, pogawędki, wspomnienia czy wyznania. Tak jak np. jeden starszy pan, ostatni lokator pewnej kamienicy. Mówi, że teraz wreszcie jest fajnie. Wreszcie jest spokój, jak zniknęli ostatni sąsiedzi. Nikt nie drze ryja, nikt nie puszcza muzyki, nikt nie wierci w ścianę. Po kilkudziesięciu latach spędzonych w hałasie - ponoć dopiero teraz jest szczęśliwy i każdy dzień spędzony w pustej kamienicy jest jak przedsionek raju.

Zatem siup! w pierwszą bramę.


A potem w kolejną.


Kamienice od podwórka.


Cegły przemieszane z kapslami. Jak widać pewna marka jest tutaj lubiana w szczególności.


A i auto byłoby gdzie naprawiać.


Nie wiem czemu, ale w takich miejscach jakoś tak mam, że chciałabym pobiec do wszystkich bram jednocześnie. No a nie mogąc się rozerwać - zaczynam się poruszać nieco chaotycznie. Zaglądam więc tu. I tam. I wszędzie!


Brama z flagą...


Brama ze sztabą...


Latarnia wyrasta z muru nad kamerlikami.


Wejście zabite na głucho.


Ściana prawdę ci powie o upodobaniach mieszkańców ;)


Podwórko z kanapami. Kącik rekreacyjny pod odkrytym niebem.


Podwórko z paletami.


Kolejne dwa światy, schowane za przesmykiem bram, są na tyle ciekawe, że schodzi nam tu więcej czasu. Pierwsze zawiera sporo budyneczków gospodarczych, zawierających zarówno drewniane jak i metalowe konstrukcje.


Miejsce jest przyjemne, zaciszne - w ogóle nie wieje tu wiatr! Otaczają nas ceglane garaże, gołębniki. Wszystko kończy się kutym płotem i jakby bramą, za którą jest gęsty chaszcz. Ciekawe do czego służyły niegdyś poszczególne komórki, bo obecnie chyba spora część przybudówek nie jest już używana.


Do kamienicy, od strony podwórka, przylegał pod kątem prostym drugi budynek. Też wygląda na mieszkalny, ale zdecydowanie mniejszy, tylko dwupoziomowy. Nie było do niego chyba wejścia od ulicy - tylko przez podwórko. Obecnie nikt już w nim nie mieszka.


Choć mówienie o kątach prostych jest pewnym nadużyciem - miejsce styku budynków jest dosyć obłe, zaokrąglone - takie dosyć nietypowe.


Reszta budynku jest już w stanie dość posuniętej ruiny.


Może kiedyś był tu sklep? Bo w środku leży sporo kontenerków z butelkami.


Kolejna brama zaprowadza nas na sympatyczne podwórko.


Ba! To nie tyle podwórko, co boczna, brukowana uliczka położona za tunelem.


Po obu jej stronach stoją różne mniejsze lub większe zabudowania gospodarcze.


Jedna z tutejszych klatek schodowych ma bardzo ciekawą rzeźbioną, kutą poręcz.



To już ostatnie podwórko. Dalej już tylko garaże i szum autostrady.


Dziwnie prezentujace się budynki. Ma się wrażenie jakby one bardziej by pasowały gdzies od wewnątrz, gdzieś od podwórka, a nie tak przy drodze. A może kiedyś tu tej drogi nie było, a ta część elewacji była schowana?



Na rogu Brzezińskiej i Kochanowskiego stoi fikuśny budynek, łączący jakby dwie kamienice. Jest taki półokrągły i bardzo ciekawe jak wygląda w środku? Zwłaszcza to pomieszczenie na samej górze, z którego wychodzi się na balkonik. Na dole by pasowała knajpa - nie wiem co tu się kiedyś mieściło?


Chyba dosyć stary napis, bo wygląda na farbę a nie sprej. Ciekawe czego dotyczy...


Docieramy na ulicę Miętkiewicza. Po raz pierwszy się dowiedziałam, że taka ulica jest w Bytomiu. Nigdy tu wcześniej nie byłam. W budowie tutejszych kamienic rzucają się w oczy charakterystycznie zaokrąglone "zgięcia".


Jeszcze ciekawiej wygląda to na satelitarnych zdjęciach. Oglądanych niestety dopiero po powrocie z wycieczki, więc nie próbowaliśmy wchodzić na te wewnątrzne, całkowicie otoczone budynkami podwórka.


Można się też dokształcić kim był kolega Miętkiewicz.


Kręcimy się po brukowanych uliczkach w rejonie świętych pań - Kingi i Barbary.


Chyba już kiedys wspominałam, że lubię kablowiska? Mam nawet o nich osobną relację! :)


A ta konstrukcja nie wiem czym jest/była? Pomnik? Muszla koncertowa?


Tak klucząc sobie tu i tam, docieramy w okolicę ulicy Witczaka. Tu też chwilę krążymy podwórkami czy terenami, gdzie kiedyś coś stało, a teraz tego nie ma. Pozostało tylko wspomnienie w postaci murków, placyków, betonowych placków wśród trawy czy zarysów na elewacji jeszcze stojących kamienic. Nie no poważnie mam wrażenie, że kilka lat temu, gdy jeździłam tu rowerem, było w tym rejonie zdecydowanie więcej zabudowy! A może to zimowa pora powoduje takie wrażenie, że jest wokół bardziej pusto?


Dziwny wykusz na kamienicy. Po co te "skrzydła"? A może to pozostałość czegoś co było tu kiedyś?


Ktoś nam się zza krzaków przygląda!


Tak docieramy do przepięknego muralu! Kolorowe zwierzątka rozweseliły zwykły, szary mur :)


A to już totalna rewelacja! Nie tyle malunek co mozaika! :) Fajnie, że komuś się chciało. Więcej powinno być takich inicjatyw!


A niektórzy zaklinają rzeczywistość i mimo mrozu (tego dnia było chyba - 8) próbują suszyć pranie.


I jeszcze jeden zaułek!


A tak w ogóle to rodzina mi zaraz łeb urwie ;) Wszyscy są już zmęczeni, głodni i zmarznięci, a ja tylko patrzę, gdzie by tu jeszcze coś wyhaczyć, gdzieś do jeszcze jednej piwnicy wleźć, jeszcze coś zdążyć, jeszcze jeden odcinek dopisać do kroniki dzisiejszych wspomnień.

Ale chyba jednak kończymy na dziś bo i słoneczko nie chce współpracować i właśnie postanowiło się schować za zabudowę, znacznie pogarszając koloryt naszych zdjęć. No trudno. Zima. Krótkie te dni. No i nalewka pigwowa się skończyła, która umożliwiła przetrwanie tego lodowatego dnia w jakiej takiej kondycji ;) Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią więc, że wycieczka się ma się ku końcowi. Jeszcze rzut oka na okolice mojej dawnej szkoły - kościół, który niesamowicie wyjaśniał! Kiedyś był taki prawie czarny!


I Dom Partii. Budynek, który jak pamiętam - zawsze był opuszczony. I zawsze dokładnie zamknięty. Ile to razy sprawdzałam czy żadna dziura nie powstała, aby umożliwić bubom łatwe wślizgnięcie się do środka (ze wspinaczką u mnie nie najlepiej ;) Ale nie! Zawsze szczelny! Dziś też...


Wspaniale spędzony dzionek kończymy w jadłodajni na placu Akademickim.


A! Zapomniałabym! Były jeszcze dwa kopalniane wagoniki! Przy kościele i przy samochodówce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz