bubabar

środa, 12 marca 2025

Świąteczny spacer i piknik na Starych Miechowicach (2024)

Ciemny, szary, ponury dzień. I do tego jeden z najkrótszych w roku. Dobrze się jeszcze nie zaczął, a zaraz się skończy. Trzeba zatem jakoś dobrze zagospodarować te kilka godzin światła, które nam podarował los. Idziemy więc zrobić mały, rodzinny piknik nad którymś ze stawów, które przytykają do Starych Miechowic.

Mijamy moje dwie ulubione reklamy mechaników samochodowych. Są na tyle urocze, że gdybym była autem to chyba bym się tu zepsuła ;)


Chłodno, ciemno, ale w pogodzie jest jeden niezaprzeczalny plus! Przynajmniej nie ma tego białego g... zwanego potocznie śniegiem! Miło jak otaczający, grudniowy świat jest przypylony na rudo, a nie na biało!


Mijamy kamieniczki i zeschłe zioła. Wszystko jest dziś spójne kolorystycznie, również utrzymane w rudościach.


Zimowo - świąteczne okienko.


Ciekawe zdobienie na bocznej ścianie jednej z kamienic na ulicy Karbowskiej.


Niektóre zabudowania na Andersa nieco chyba odbiegają od pionu. Za odnośnik dla prostowania zdjęć przyjęłam drzewa i latarnie.



Ciekawe ile lat mają te malunki? Bo tak stylem przypominają mi grafiti z czasów mojej podstawówki (więc jakieś 30+ lat temu)


Spotkanie na skrzyżowaniu. Tu murale zdecydowanie nowsze.


Na rogu Stromej i Andersa napotykamy dwie opuszczone kamieniczki i zabudowania gospodarcze, okalające jakby dziedziniec. Stan rozpiździelu jest już znaczny.


Wlazłam do środka, ale stropy już w takim stanie, że strach łazić. O wejściu na piętro można zapomnieć. Schody niby są, ale sufity tak zetlałe jak siatka, jakaś słoma wisi...


A jeszcze 6 lat temu owe domy sprawiały wrażenie zamieszkanych... Dla porównania:

2018
2024


2018
2024


Tyle zostało ze ślicznego, zielonego ganeczku...

2018
2024

Idziemy w kierunku stawu położonego na południe od Brandki, o wdzięcznej nazwie Bączek. Widać stąd szyby kopalniane.


Przejście pod autostradą.


Podchodzimy do bajorka. Za nim i za polami widać zabudowania Starych Miechowic.


Bardzo lubię tego Bączka. Ma w sobie jakąś taką atmosferę dzikości (w porównaniu z innymi bytomskimi stawami). Może to kwestia bagnistych, grząskich brzegów? Szumiących trzcin? Albo wystających tu ówdzie z wody drzew i krzewów?


Znajdujemy sobie fajne miejsce, gdzie można usiąść na powalonych pniakach. W sumie krzesełka też zabraliśmy, więc nie przeszkadza, że bagienko trochę chlupie pod nogami.

Na butli gotujemy grzańca :)


Robimy nawet maleńkie ognisko, ale pali się chyba 2 minuty, bo wszystko jest straszliwie mokre. Jak się wypaliła sucha brzozowa kora, którą przyniosłam - to ognicho zgasło. Ale co dało radości i zapachu - to nasze! :)


Grudniowy zmrok nad Bączkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz