Od samego początku się nam tu podoba! Fajny, stary peron!
Od strony torów budynek dworca wygląda całkiem standardowo.
Odczucie zmienia się, gdy wchodzimy do środka. Budynek jest wielopoziomowy - stacja jest dużo wyżej niż teren znajdujący się za dworcem. Idziemy więc schodami, które przypominają jakiś stary ośrodek wypoczynkowy albo szkołę mieszczącą się w dawnym pałacu.
W środku jest pełno drzwi, ale niestety wszystkie okazują się być zamknięte. Aha! I jeszcze jest wrażenie jakby wejść do bunkra! Na zewnątrz jest ciepło, a dworcowe pomieszczenia dają takim lodem, że nos zaczyna odmarzać i natychmiast buchamy parą jak w prawdziwie zimowy dzień.
Z tyłu budynek już całkiem przypomina jakiś zabytkowy pensjonat z kurortowej miejscowości, głównie za sprawą tego ogromnego ganku wspartego na kolumnach. Ale tam by pasował bar dworcowy! Albo miejscówka na nocleg! A tu nawet wejść się nie da, bo to jedne z tych wielu zabitych na głucho drzwi...
Na północ prowadzi coś w stylu dawnego nasypu. Stajemy tu oko w oko ze zwierzyną, która zdaje się być bardzo zaskoczona naszym niespodziewanym najściem. Niezły wytrzeszcz - zwłaszcza ów osobnik z prawej! :)
Wawrzynek wilcze łyko - pierwsze oznaki wiosny! :)
![]() |
![]() |
---|
Kolejną nitkę torów, taką już wyraźnie wyłącznie towarową, przekraczamy starym, omszałym wiadukcikiem, pełnym szeleszczących zeszłorocznych liści.
Tu zaczyna się las. Ale nie jest to zwykły las, gdzie są tylko drzewa i krzaki. Ten las jest mocno faszerowany betonem i omszałe ślady przeszłości napotkamy na każdym kroku.
W czasie II wojny światowej na tym obszarze mieścił się niemiecki obóz pracy przymusowej, w którym przebywała głównie ludność żydowska. Więźniowie obozu pracowali m.in. przy budowie zakładów benzyny syntetycznej w Blachowni i Kędzierzynie. W tym konkretnie obozie trzymano kilka tysięcy więźniów. Podobnych obozów w okolicy było ponoć około 20. Do dziś zachowały się ruiny różnistych obiektów rozsiane po całym terenie.
Zdecydowanie najwięcej jest malutkich, jednoosobowych betonowych jaj. Nieco przypominają schrony w kamieniołomach, gdzie chowano się w czasie BUM!
I jak widać najlepsze własności kamuflujące ma sama przyroda! Nie trzeba budynku malować w panterkę czy chować pod siatką maskującą - wystarczy na jakiś czas zostawić i o nim zapomnieć.
Owe jaja nie są tylko schronami - tutaj dodatkowo mają okienka strzelnicze, więc działalność zaczepno - obronną też widać można było z nich prowadzić.
Las na tyle obfitował w owe malutkie bunkierki, że szczerze mówiąc po jakimś czasie przestaliśmy już zwracać na nie uwagę, jako na zjawisko masowe i dosyć powtarzalne.
Inaczej natomiast sprawa wygląda, gdy oczom ukaże się taki obiekt! Taka bryła betonu to już jest coś!
Aby tam dotrzeć musimy pokonać jeszcze wiatrołom, leży dużo powalonych drzew. Ale nie, czekaj! To nie drzewa! To betonowe słupy!
Kiedyś tu pewnie były jakieś schodki - teraz trzeba się trochę powspinać i oczywiście wyczochrać w sadzy.
![]() |
![]() |
---|
Wnętrza d... nie urywają. Z artefaktów napotykamy jedynie zjarany materac. W ogóle mam wrażenie, że w środku jest to mniejsze niż z zewnątrz. Może tylko do części pomieszczeń udało się zajrzeć, a inne są jakieś ukryte?
Podążamy dalej śladem jakiś zmielonych ruin.
Ot jakaś piwniczka. Wchodzimy i...
Z lekka nam szczęki opadają! Ale solidna kolumnada!
![]() |
![]() |
---|
Jak się udaje potem dowiedzieć - owe łukowate, ceglane piwniczki są pozostałością tutejszego szpitala.
Zaraz po drugiej stronie leśnej drogi stoi ogromny schron przeciwlotniczy. Pełnił on funkcje magazynów - przechowywano tam żywność, leki, odzież. Podczas nalotów chroniła się też w nim obsługa obozu. Betonowa rura jest po prostu gigantyczna!!
Wewnątrz zachowało się trochę niemieckich napisów.
Co ciekawe - sklepienia są wykładane drewnem! Tego jeszcze nie widziałam w tego typu obiektach!
Jadąc w marcowe lasy zastanawialiśmy się czy będą już kleszcze? Ale nie sądziłam, że będzie ich aż tyle!! Istna inwazja! ;) Na szczęście ten gatunek nie kąsa.
Tu też spotykamy pierwsze tegoroczne przebiśniegi! :)
Na drzewie namalowali coś na kształt turystycznego szlaku? Być może byśmy akurat nie popatrzyli w tą stronę idąc obok drogą. Uśmiechnięta buźka jednak przykuła uwagę.
A potem sprawy potoczyły się już całkiem szybko! :)
Spodziewaliśmy się jakiejś małej piwniczki - a tu naprawdę kawał tunelu! Kilkukrotnie załamany, rozgałęziony, kręcący się po lesie tu i tam.
![]() |
![]() |
---|
Tunel zaśmiecony jest tylko przy wejściu.
![]() |
![]() |
---|
Jest kilka otworów prowadzących na jasny świat - większe, mniejsze, a nieraz pionowe.
Najśmieszniejsza jest jedna z drabinek, którą jedynie kabak jest w stanie wyjść. Drabinka ma urwany jeden szczebelek, co zdaje się nie być problemem - przecież można podnieść wyżej nogę na kolejny. Otóż tu nie można. Komin jest na tyle wąski, że mamy z toperzem za długie nogi, aby pod takim kątem się zmieściły. Kabak się z nas śmieje. Coś w tym jest, że dla miłośników wszelakich podziemi to małe gabaryty popłacają - czy pod kratą przejść, czy jakieś zaciski jaskiniowe pokonać. Jak widać z drabinami może być podobnie ;)
![]() |
![]() |
---|
Czasem ze schronu wychodzimy w takiej betonowej rynnie.
A czasem po prostu w zboczu pagórka.
Czasem między zboczami wiją się betonowe leje. Może to za okopy miało robić?
Nie wiem czemu akurat to jajo jakoś wyjątkowo przypadło mi do gustu. Może to ta czuprynka z mchu przysypanego igliwiem? A może jakiś wyjątkowo urokliwy szum sosen nad głowami?
![]() |
![]() |
---|
W dalszej części terenu pojawiają się wieżyczki strażnicze. Jest też fragment dawnego ogrodzenia.
Dwie najfajniejsze wieże są położone z dala od głównych ścieżek. Takie zasypane igliwiem i najbardziej nadgryzione zębem czasu.
![]() |
![]() |
---|
Na jednej z wież walał się kawałek metalu o zupełnie nieznanym nam pochodzeniu/przeznaczeniu.
Zawędrowaliśmy też na główny plac (tu dociera większość zwiedzających), gdzie stoi pomnik, odremontowane krematorium i tablice do poczytania.
Potem idziemy wzdłuż torów, mijając kolejne betonowe konstrukcje.
I kolejny gigant!
I znów sufitowa boazeria.
A tak się prezentowała główna brama wjazdowa do obozu. Nadpodziw skromnie. Obok wieżyczka, ta najbardziej wyremontowana. Chyba jedyna z poręczami, na które się jeszcze nie pokusił żaden złomiarz.
Czy coś jeszcze ciekawego kryją w sobie tutejsze lasy? Nie mam pojęcia. Nam na tym etapie zaczął się kończyć czas i trzeba było pogalopować na dworzec. Jeśli ktoś ma jeszcze namiary na coś wartego uwagi w tej okolicy - to chętnie tam wrócimy.
Pewnie komuś z czytających nasunie się pytanie - w końcu łaziliśmy po terenie dawnego obozu, gdzie wiele osób zginęło, a wczesniej przebywało w dosyć nieludzkich warunkach. Czy w jakiś sposób jest to odczuwalne obecnie? Mroczność atmosfery, demony przeszłości, smutek - te sprawy? Zła energia, która wsiąkła w tą ziemię? Kompletnie nic z tego. Teren zdawał się być miły, przyjazny, wręcz sielski. W każdym miejscu z chęcią rozbiłabym namiot, rozpaliła ognisko i zjadła kanapkę. I wydaje mi się, że nie chodzi tu o porę dnia czy słoneczną pogodę. Na terenach obozu w Bełżcu też był piękny, jasny dzień, a wrażenie po samym obejrzeniu pomnika było piorunujące - poczucie jakby lęku i przytłaczającej atmosfery towarzyszyło nam na każdym kroku, mając swoje odbicie nawet dużo później, w koszmarnych snach. A w Sławięcicach nie. Pozytywna, radosna wycieczka po pięknym lesie, pełnym ciekawych artefaktów. Piszę jak jest. Tak jak zostało w naszej pamięci.
Przy samym dworcu też natykamy się na kilka małych ruinek, ale to już niekoniecznie poobozowego pochodzenia. Acz kto je tam wie?
Na pociąg powrotny czekamy sobie na takowej miłej ławeczce :)
Na koniec jeszcze przesiadka w Kędzierzynie i ten oto piękny, dworcowy mural!
Aaaale miejscówka! Gdyby nie te kilkaset km odległości to poszłabym w Wasze ślady:)
OdpowiedzUsuńMoże cię kiedyś akurat zawieje w te strony? Leśne betony stoją tam już tyle lat, że moze jeszcze trochę na ciebie poczekają! :)
Usuń